
Gdy obowiązki zawodowe zmuszały mnie do odwiedzenia stolicy, nocowałem u Kingi Dunin. Bardzo zbliżyliśmy się do siebie. Moje uwielbienie i fascynacja kwitły w najlepsze. Za trzecim czy czwartym razem zaproponowała mi, żebym spał z nią w jej "małżeńskim" łóżku. "Będzie ci wygodniej niż na tym wąskim łóżku w pokoju gościnnym". Niezbyt mi się ten pomysł spodobał, ale bałem się, że jeśli odmówię, straci mną zainteresowanie, nie będę mógł jej lepiej poznać, być przy niej. Poza tym przekonywała mnie, że to absolutnie naturalne i poniekąd oczywiste zachowanie. Niestety spanie z czasem przestało być tylko spaniem, lecz łączyło się z dotykaniem, a potem z regularnym molestowaniem seksualnym.
Ignacy Karpowicz
Kinga Dunin uważa, że jest nietykalna. Znana publicystka i feministka, skromna i otwarta, nie może stać się celem żadnej godzącej w nią opinii. Nadto związana z bliską mi Krytyką Polityczną. Jakikolwiek atak na nią byłby atakiem na całą polską lewicę i feminizm. A polska lewica spod znaku KP i feminizmu są – całkowicie słusznie – nietykalne, zwłaszcza w kraju tak zacofanym i pełnym nierówności jak Polska.
W paradoksalny sposób Dunin przeniosła dyskusję o feminizmie na wyższy, awangardowy poziom – feminizm musi nie tylko zajmować się feminizmem, ale i – najwyższa chyba pora – nadużyciami, które powstają pod feministycznym sztandarem.