Ma 28-lat, jest słowianofilem, narodowcem i członkiem Obozu Wielkiej Polski. Od kilku tygodni przebywa w Donbasie, gdzie wspiera prorosyjskich separatystów i stara się być ich polskim rzecznikiem. – Nie będę siedział w domu przed kompem, kiedy Zachód atakuje bliski mi kraj. A gdy wojna się skończy… tyle słowiańskich krajów jeszcze trzeba wyzwolić – mówi Dawid Hudziec.
Obóz Wielkiej Polski przedstawia Hudźca jako jedynego obiektywnego korespondenta wojennego z Polski, który pracuje w Doniecku. "Przebywa tam od dwóch tygodni. W tym czasie był świadkiem kilkakrotnego ostrzelania Doniecka przez wojsko ukraińskie, ataku na szkołę podstawową w dniu rozpoczęcia roku szkolnego (...). Oglądał ślady niszczycielskiej działalności ukraińskich żołnierzy, którzy znęcali się nad rosyjskojęzyczną ludnością, dewastowali domy, złośliwie palili w piecu rosyjskimi książkami, a także bezczelnie kradli mieszkańcom samochody i telewizory” – ten opis ze strony OWP nie pozostawia jednak wątpliwości, po której stronie lokuje sympatię.
Podobnie jak lider radykalnej Falangi Bartosz Bekier, którego wyprawy na ukraiński front opisywaliśmy w naTemat, tak on aparatem fotograficznym i piórem walczy o "Noworosję".
"Przyjechałem, bo tak trzeba"
Dlaczego 28-latek z Żywca postanowił pojechać na wojnę? – Zawsze te same pytania: a po co? A dlaczego? A co z tego będziesz miał? Przyjechałem do Doniecka, bo tak trzeba. Jeżeli zło atakuje, to wystarczy, żeby dobrzy ludzie nie robili nic i wtedy zło zwycięży – wyjaśniał w rozmowie z portalem kronikanarodowa.pl.
W połowie września poleciał samolotem z Krakowa do Moskwy. Potem dostał się do stolicy samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej. Jak mówi, kiedy ukraińscy strażnicy graniczni zażądali łapówki od kierowcy jego samochodu, postanowił, że "wroga dokarmiać nie będzie" i się przejdzie. – Ukraińska straż graniczna miała miny, jakby chciała mnie rozstrzelać na miejscu – wspomina.
Na miejscu zaczął pracę w roli korespondenta. Na YouTube można obejrzeć film z patrolu prorosyjskich separatystów, w którym uczestniczy. Jedna z osób mówiących po rosyjsku z obcym akcentem (prawdopodobnie on) pyta: "Do Polaka będą strzelać?", a potem ze śmiechem dodaje "to skandal". Film kończy się zawołaniem "Sława słowiańskim narodom".
Swoje spostrzeżenia Hudziec publikuje też na facebookowym profilu. Można się z nich np. dowiedzieć, że na Ukrainie nie ma rosyjskich żołnierzy. "Jest tutaj bardzo dużo ochotników z Rosji, ale pogląd, że wtargnęła tu armia Federacji należy włożyć między bajki" – pisze.
Przekonuje również, że ukraińska armię na wschodzie kraju czeka klęska. "Nawet lojalne kundle medialne przyznają, że wojskom junty grozi zagłada. 'Wygląda na to, że Rosjanie wywalczą autonomię'. Niepodległość!"" – twierdzi. Na jego profilu są też linki do wypowiedzi lidera separatystów Igora Striełkowa i do pieśni sławiących "Noworosję".
"Nie jestem najemnikiem"
Działalność Hudźca budzi spore kontrowersje. Pod jego relacjami mnożą się komentarze oskarżające go o współpracę z Rosjanami i o antypolską postawę. "Gazeta Polska Codziennie" nazwała go nawet "zdrajcą". "Wbrew strachliwej woli tych , którzy chętnie widzieliby mnie w więzieniu, nie jestem frontowym żołnierzem armii noworosyjskiej . Jestem tutaj , aby wiarygodnie przełamać blokadę informacyjną jakiej zostało poddane nasze (i nie tylko nasze ) społeczeństwo" – odpowiada na to sam zainteresowany.
Ma też słowo do tych, którzy chcieliby dołączyć do prorosyjskich separatystów. Choć zaznacza, że nie jest "biurem werbunkowym", oferuje swoją pomoc potencjalnym ochotnikom. "Proponowałbym przybyć do Doniecka, najbezpieczniej przez Rosję i wtedy teoretycznie pomogę. Oczywiście ja wcale nie nawołuję do wspierania słusznej sprawy z bronią w ręku, jak to przystało dumnym ludziom" – komentuje.
To on nagłośnił historię Dariusza Lemańskiego, polskiego obywatela, który przyjechał na Ukrainę z Wielkiej Brytanii i przyłączył się do separatystów - teraz walczy z bronią w ręku.
Hudziec nie wie, kiedy wróci do Polski. Nie ma też konkretnych planów na przyszłość, kiedy skończy się wojna. – Na pewno chciałbym jechać na Syberię i do Lwowa – powiedział w wywiadzie. A potem dodał coś, co może brzmieć jak groźba: – Gdy wojna się skończy… Tyle słowiańskich krajów jeszcze trzeba wyzwolić.
Reklama.
Dawid Hudziec
Przyjechałem do Doniecka, bo nie będę bezczynnie patrzył jak Unia Europejska chce pożreć kolejny słowiański kraj i zabić Rosjan, bo pragną wolności. Przyjechałem, bo uznałem, że w interesie Polski jest wspierać każdego, kto walczy z silami okupującymi Polskę. "Za wolność waszą i naszą" - jak przez wieki mówiły sztandary polskich zrywów niepodległościowych.