
Plebiscyt na "Knajpę Roku" Gazeta Stołeczna organizuje już po raz dziewiąty. Przez te wszystkie lata redakcji warszawskiego dziennika udało się sprawić, by konkurs na restaurację godną polecenia stał się ważnym elementem gastronomicznej branży tego miasta. W ciągu tych wszystkich edycji wybrano restauracje, które zaraz po otrzymaniu tytułu “Knajpy Roku” stawały się najpopularniejszymi lokalami w mieście.
Bardzo trudno jest mi powiedzieć co nominowane restauracje mówią o upodobaniach mieszkańców Warszawy, ponieważ nie oni dokonali tego wyboru - stoi za nim Pan Maciej Nowak i bliżej nieznani mi ludzie uczestniczący w tworzeniu plebiscytu. Odzwierciedlenie upodobań gości stołecznych restauracji będzie widoczne dopiero po ujawnieniu wyników ich głosowania.
Opinie mogą być różne, ale nie zmienia to faktu, że taki plebiscyt ma sens i rację bytu. Na przestrzeni ostatnich 10 lat Warszawa kulinarnie rozkwitła. Można nawet śmiało powiedzieć, że nauczyliśmy się “kultury restauracyjnej” na nowo, choć jeszcze w 2005 roku nic nie zapowiadało, że nabierzemy na to takiego apetytu. No dobrze, powiedzmy sobie to wprost - warszawskie lokale jeszcze kilka lat temu były tematem ciężkim do strawienia. Kiedy przyszedł prawdziwy boom, a co za tym idzie, zmiany na lepsze?
Mieszkając ostatnie kilka lat za granicą zauważyłam ciekawy trend wśród popularnych miejsc, który zaczyna funkcjonować i w Polsce. Mianowicie - ekskluzywność restauracji przestaje polegać na stolikach z białymi obrusami, kelnerach pod muszką, czy drogim wnętrzu. Zamiast drukowania ładnych menu i ubierania kelnerek w szpilki skupiliśmy się na rozmowie z ogrodnikiem, kucharzami, szefami baru, dostawcami ekologicznych produktów. Takimi wartościami kierowaliśmy się tworząc Patio Kredytowa 9. Nie przeszkadzało nam też stanąć czasami za barem, aby dokładnie poznać potrzeby naszego klienta.
Cieszy mnie to, że nasza scena gastronomiczna jest coraz bardziej zróżnicowana - pojawiają się kolejne miejsca typu fine dining, ale też nieformalne knajpki, specjalizujące się w danego typu daniach czy kuchni regionalnej. Przykładem niech będzie np. otwarty jakiś czas temu Tapas Gastrobar z - jak wskazuje nazwa - tapasami, Bekef z hummusem i falafelami, czy Flambeeria, której menu opiera się na alzackiej wytrawnej tarcie. Wydaje mi się, że tego rodzaju miejsc - niewielkich, nieformalnych, gdzie można przyjść w kilka osób i zamówić na wspólny stół kilka różnych dań - takich jak np. Bibenda czy dobrze znany Bejrut lub Kraken - będzie powstawać coraz więcej.
Stolica Polski pełna jest dziś miejsc multikulturowych, które łączą w sobie zarówno dobre jedzenie z kulturalnymi wydarzeniami. Mowa o klubokawiarniach. To właśnie w nich od kilku sezonów chcemy spędzać czas wolny, w gronie rodziny czy przyjaciół i chcemy nie tyle posłuchać muzyki, co dobrze zjeść. A właściciele modnych warszawskich knajp musieli te oczekiwania spełnić. I tak dziś na Placu Zbawiciela możemy zajadać się kuchnią azjatycką, wspomnianym już hummsem, zasmakować w polskich wypiekach, a na deser spróbować lodów “tradycyjnych”. Na bogato! Podobnie jest z lokalami nad Wisłą, takimi jak Cud Nad Wisłą czy Temat Rzeka, gdzie w okresie letnim organizowane są zjazdy food-trucków.
Tegoroczny plebiscyt na "Knajpę roku" mówi coś zarówno o warszawiakach, jak i też o samym mieście. Z jednej strony utrwala on pewien trend, że dobra restauracja nie musi być koniecznie w samym Śródmieściu, a także że może łączyć funkcje "miejsca lokalnego" z dobrą kuchnią. To z kolei mówi też coś o warszawiakach. Oczywiście nie o wszystkich, bo nie każdy zapewne będzie chciał się do nich wybrać, ale z pewnością zauważalne są na ich podstawie pewne preferencje. Przede wszystkim widać, że wymagania względem kuchni idą coraz wyżej. Dziś nie wystarczy mieć dobrych kucharzy, ale też odpowiednie "opakowanie" dla efektów ich pracy. Dotyczy to nie tylko kuchni "lokalnej", ale również tej "światowej" - dziś nimb, że coś jest spoza granic naszego kraju nie wystarcza i liczy się przede wszystkim jakość. Miejsca, które stawiają na nią są wciąż dość nieliczne w skali całego miasta, ale ich liczba zauważalnie wzrasta. Również dzięki temu, że są one coraz częściej wybierane przez młodych warszawiaków.
Warto wspomnieć, że warszawska gastronomia jeszcze przed wojną miała się bardzo dobrze. Ba, ilość restauracji i lokali gastronomicznych przypominała opasłe menu, w którym mogliśmy znaleźć smaki z całego niemal świata. I nie trzeba daleko szukać dobrych przykładów tego, jak potrafiliśmy się tu, nad Wisłą, stołować. Jedną z najsłynniejszych restauracji była ta należąca do Fukierów. Na początku była to winnica z najstarszymi winami na świcie! Niestety, czasy II Wojny Światowej spowodowały, że po słynnych zbiorach nie zostało śladu. Podobnie było z kulturą restauracyjną, która może nie zniknęła na dobre, ale bardzo zanikła.
Maciej Nowak w jednym z ostatnich swoich tekstów o konkursie “Knajpa Roku” pisze tak:
Warszawska gastronomia to dziś ładniejsza i młodsza twarz stolicy. Branża kwitnie, pojawiają się nowe i coraz bardziej oryginalne koncepty kulinarne. Nie musimy już mieć żadnych kompleksów wobec innych wielkich metropolii Europy.