– Stawiał opór, nie podporządkował się poleceniom, wyrywał się, odpychał – mówi o Przemysławie Wiplerze były policjant Dariusz Loranty. – Prawo przewiduje użycie pałki w celu wymuszenia postępowania zgodnego z poleceniami policjanta. Zadaje się uderzenia w części ciała z wyjątkiem głowy i podbrzusza. Tutaj wyraźnie mamy uderzenia w okolice uda, a więc prawem dopuszczalne – ocenia.
Oglądał pan nagranie z zatrzymania posła Wiplera. Nazwałby pan to, co zobaczył, „katowaniem”?
To zdecydowanie zbyt mocne słowo. Najważniejszy jest tutaj fakt, że pałki użyto zgodnie z regulaminem, bo służy ona do przełamywania oporu, który niewątpliwie poseł stawiał. Natomiast ewidentnie w działaniach policji była nieudolność. Dwóch funkcjonariuszy mundurowych nie mogło sobie poradzić z osobą, która stawiała bierny opór i nie dawała się skuć w kajdanki. Według mnie obok byli też „wywiadowcy”, czyli funkcjonariusze bez munduru. Nie pomogli, nie przyblokowali mężczyzny, co umożliwiłoby skucie go w kajdanki.
Stawiał opór, nie podporządkował się poleceniom, wyrywał się, odpychał. Policjant nie był w stanie sobie z nim poradzić, ale tylko na filmach takie interwencje wyglądają fantastycznie. Innym sposobem mogłoby być wyłamanie palca czy wybicie stawu, ale osoba pod wpływem alkoholu często nie odczuwa bólu. Dlatego to w ten sposób wyglądało.
Pałka była jedynym wyjściem? Widać, że policjantka wielokrotnie uderza posła.
Prawo przewiduje użycie pałki w celu wymuszenia postępowania zgodnego z poleceniami policjanta. Zadaje się uderzenia w części ciała z wyjątkiem głowy i podbrzusza. Tutaj wyraźnie mamy uderzenia w okolice uda, a więc prawem dopuszczalne. Oczywiście, drobne nieprawidłowości były. Policjantka biła w sposób notoryczny, zdała nadmierną ilość uderzeń. Natomiast jeszcze raz podkreślam, że takie interwencje w praktyce nie wyglądają jak na amerykańskich filmach.
Posłowie dali policjantom pałki do uderzania, bo inaczej się tego zrobić nie da. Amerykańscy policjanci mają w takich sytuacjach prawo oddać strzał. Gdyby historia zdarzyła się w USA, albo unieruchomiliby człowieka zadając mu nieprawdopodobny ból, albo strzeliliby do niego. W Polsce konstrukcja prawna jest taka, że musimy podporządkowywać się wydawanym poleceniom, inaczej policjanci nie byliby w stanie ich wyegzekwować. Poseł Wipler tego nie zrobił.
Miało znaczenie to, że jest posłem?
No właśnie to jest dla mnie zastanawiające. Nie wydaje mi się, by funkcjonariusze o tym nie wiedzieli. Na nagraniu mężczyzna otwiera usta - mógł krzyczeć, że jest posłem, a oni mimo tego nie zaprzestali czynności. Gdyby mieli informację, że mają do czynienia z parlamentarzystą, powinni to zrobić.
Czy można z tej sprawy wyciągnąć jakieś wnioski systemowe, np. dotyczące szkolenia policjantów?
W Polsce, kiedy pojawia się problem z policjantami, zawsze pada ta sama odpowiedź: „szkolić”. Zgadzam się, że proces szkolenia policjanta powinien być systematyczny i ciągły i że tego teraz nie ma. Ale to nie jest odpowiedź na wszystkie problemy. Po prostu trzeba sobie uświadomić, że policjant to nie jest ninja, który robi krzywdę człowiekowi. Te interwencje nie są filmowe. A proszę pamiętać, że wielokrotne uderzenie pałką jest bezpieczniejsze niż wyłamanie stawu kolanowego czy łokciowego, gdzie następuje trwały uszczerbek na zdrowiu.
Część komentatorów zwraca uwagę, że to policjantka nie mogła sobie poradzić z Wiplerem…
No tak, dobrze to tutaj widzimy. Kobieta nie była w stanie nic zrobić. Niestety, ktoś w sposób idiotyczny wymusił, że policjantki muszą wykonywać te same czynności co policjanci. Teraz jest kolejny idiotyczny pomysł, by kandydatki na przyszłe policjantki nie przechodziły jednakowych testów sprawnościowych.
Dla mnie jest jasne, że w awanturach czy bójkach kobiety nie będą reagować tak samo, jak mężczyźni. Natomiast policjant oczywiście też nie potrzebuje być mistrzem karate, który kopnięciem przesuwa szczękę. Ma określony zestaw chwytów, pałkę, gaz i w ostateczności broń. Gdyby miał paralizator, w tej sytuacji też mógłby go użyć.