Największe poparcie dla euro Polacy deklarowali jeszcze przed wejściem do Unii Europejskiej.
Największe poparcie dla euro Polacy deklarowali jeszcze przed wejściem do Unii Europejskiej. Fot. isak55 / www.shutterstock.com

Jeszcze nigdy strach przed wejściem do strefy euro nie był w Polsce tak wielki.

REKLAMA
Z najnowszego sondażu CBOS wynika, że przeciwko przyjęciu przez Polskę euro opowiada się już 68 proc. Polaków. Za jest tylko 24 proc. naszych rodaków. - To najniższy wynik w historii naszych badań – podkreśla Centrum.
Powodem tej niechęci jest przede wszystkim lęk przed tym, że pogorszą się warunki życiowe przeciętnego Kowalskiego. Obawia się tego blisko 67 proc. badanych. Chodzi zwłaszcza o wzrost cen.
Sporo wątpliwości mają też kredytobiorcy. Kłopotów z oprocentowaniem - choć Europejski Bank Centralny wprowadził minimalne stopy procentowe - jakie mogłoby pociągnąć za sobą wprowadzenie w Polsce euro, obawia się aż 42 proc. ankietowanych.
Choć to kwestia także związana z kredytami, utrata przez Polskę możliwości prowadzenia samodzielnej polityki pieniężnej martwi tylko 7 proc. badanych. A teraz porzućmy bezosobowy sondaż i porozmawiajmy.
Po pierwsze strach
– Rok temu kupiłem mieszkanie – mówi w rozmowie z naTemat torunianin, Adrian Aleksandrowicz. – Będę je spłacać jeszcze przez 29 lat i zwyczajnie boję się, że warunki mojego kredytu po wejściu do strefy euro znacznie się pogorszą.
Mieszkanka stolicy, Łucja Mazurek dodaje: – Wiem, że w innych krajach sprzedawcy, przy przeliczaniu złotego na euro podnosili ceny. Obawiam się, że w Polsce będzie tak samo - ceny wzrosną a moja pensja nie. Mam też kredyt mieszkaniowy we frankach i nie wiem jaki wpływ zmiana waluty będzie miała na spłacane przeze mnie raty. Z drugiej strony, przy tak globalnym rynku, większość towarów, szczególnie tych pochodzących z dużych koncernów czy „sieciówek” ma ceny porównywalne do tych, jakie są w innych europejskich krajach. Mój lęk przed euro, jest po prostu lękiem przed nieznanym.
– Podoba mi się pomysł wprowadzenia wspólnej waluty na terenie Unii – przyznaje z kolei 27-letni Tomek. – Uważam jednak, że polska gospodarka jest obecnie zbyt słaba na zmianę waluty. Nie wiem, w jaki sposób wprowadzenie euro wpłynie na moją realną pensję, czy będzie to zmiana według obecnego kursu, w jaki sposób wpłynie to na moje zdolności nabywcze. Jeśli faktycznie mielibyśmy wchodzić do strefy euro, to nie wyobrażam sobie takiej decyzji bez referendum. A przede wszystkim - bez realnych i publicznie dostępnych prognoz gospodarczych z tym związanych.
Po drugie niewiedza
A o te coraz trudniej. Przede wszystkim dlatego, że wejście do strefy euro wymagałoby od Polski zmiany konstytucji. A do tego ekipy rządzące wcale się nie palą.
Maciej Reluga, główny analityk Banku Zachoniego WBK

To właśnie o politykę rozbija się cała dyskusja. Jeśli elity dogadają się w tej sprawie i wprowadzą nasz kraj do strefy euro z rozwagą, niczego na tym nie stracimy, a sporo zyskamy.

I tak – przekonuje Reluga – jeśli chodzi o ewentualny wzrost cen, nie mamy się czego bać: – Mieliśmy już przykład chociażby Słowenii, który udowadnia, że wprowadzenie euro nie wpływa w znaczący sposób na ceny.
Kredyty? I tutaj są dobre wieści. Wprowadzenie euro wiąże się z wyrównaniem obowiązujących w Polsce stóp procentowych do tych europejskich. 2 proc. stanowione przez Narodowy Bank Polski spadłoby do 0,5 proc. wyznaczonego przez Europejski Bank Centralny. Zatem kredyty spłacane dotąd w złotówkach stałyby się dla Polaków znacznie tańsze.
Zyskaliby tez frankowicze. Ile? – Wszystko zależy od tego po jakim kursie weszlibyśmy do strefy euro – mówi główny analityk BZ WBK. – Dziś pewne jest tylko to, że kurs euro jest zdecydowanie bardziej stabilny niż franka szwajcarskiego. Frankowicze zatem z pewnością nie musieliby się już obawiać comiesięcznych wahań wysokości raty kredytu.
Czas działa na naszą korzyść
– Oczywiste jest, że euro musimy przyjąć, aby być pełnoprawnym członkiem Unii Europejskiej – komentuje Jacek Gratkiewicz, dziennikarz Radia ZET. – Musimy, ale dopiero kiedy będziemy na to gotowi. Naprawdę gotowi. Na razie nie jesteśmy i minie wiele lat zanim będziemy. Na razie zostaje nam dyskusja w której uczestniczy wielu polityków, którzy chcą wejścia Polski do euro, ale sami nie wiedzą po co. Skąd więc mają to wiedzieć Polacy?
Jedno jest pewne. Jeśli mamy wchodzić do strefy euro to nie dziś i nie za rok. Po kryzysie finansowym, który w ostatnich kilku latach dotkliwie poturbował jej państwa członkowie, strefa euro weszła w etap mentalnej przebudowy. Musimy - przekonują moi rozmówcy - cierpliwie poczekać na owoce tych zmian i dopiero wtedy szacować zyski i straty z jakimi wiązać się będzie dołączenie do grona krajów posługujących się wspólną, europejską walutą.
Strach w tych rachunkach nic nam nie pomoże.