PSL nie musiał fałszować wyników, by zdobyć wysokie poparcie w samorządzie.
PSL nie musiał fałszować wyników, by zdobyć wysokie poparcie w samorządzie. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Poprawione o ponad 1100 proc. wyniki, czy automatycznie wręcz głosujące broszury wyborcze to tylko ułamek z coraz to nowych legendy wokół trzeciego miejsca Polskiego Stronnictwa Ludowego w wyborach samorządowych. Dla tych, którzy twierdzą, że wybory perfidnie sfałszowano, sukces ludowców to koronny dowód na nieprawidłowości. Co więcej, w samym PSL niektórzy mówią tak, jakby ich też zdziwił dobry wynik. Kiedy emocje schowa się do kieszeni i rzuci okiem na twarde dane, wciąż jest jednak tyle powodów do zdziwienia?

REKLAMA
Polskie Stronnictwo Ludowe jakie jest, każdy widzi. Ugrupowanie dopiero od niedawna korzysta z podstawowych narzędzi marketingu politycznego. Odświeżyło nieco identyfikację wizualną, mobilizuje młodzież i zaczyna komunikować się w mediach społecznościowych. W oczach wielu Polaków wciąż jest jednak siermiężną zgrają rolników, którzy po obsadzeniu fotelu szefa rządu zrobili rządowe limuzyny z polonezów.
Przecież sondaże nie kłamią...
Adam Hofman
o politykach PSL

Z PSL to jest tak, że te chłopy wyjechali ze swoich miasteczek, wsi, trafili do Warszawy. (...) Chłopy wyjechały ze wsi i kompletnie im odbiło...

Gdy w ten sposób ludowców wyśmiewał Adam Hofman z Prawa i Sprawiedliwości, po cichu rację przyznawali mu pewnie nie tylko wyborcy prawicy. Jak to więc możliwe, że nagle ten polityczny skansen okazuje się deptać w wyborach samorządowych po piętach Platformie Obywatelskiej i Prawu i Sprawiedliwości?
W jednym z najnowszych felietonów ekspert ds. marketingu politycznego i politolog dr Norbert Maliszewski przekonuje, że to efekt niespodziewanego połączenia trzech czynników. Wskazuje na silną pozycję ludowców w regionach, wysoką frekwencję właśnie wśród sympatyków PSL, no i oczywiście "tajemnicę pierwszej strony" tegorocznej broszury z kartami do głosowania.
Dr Norbert Maliszewski
politolog na Onet.pl

" Sukces odniosło Polskie Stronnictwo Ludowe: dwa razy więcej mandatów w porównaniu z 2010 rokiem – 157 ( 23.68 proc. poparcia). Największy przyrost wyborców PSL (z 16.4 do 23.68 proc), nie notowany wcześniej w sondażach, jest przedmiotem kontrowersji, stąd potrzebna analiza jego przyczyn. Czytaj więcej

- Też się zastanawiam, z czego się bierze, że mamy dużo więcej niż żeśmy się spodziewali... Dla mnie przyczyna jest jedna – w tych wyborach frekwencja w gminach i małych miasteczkach jest większa niż w dużej aglomeracji - próbował tłumaczyć skonfundowany Jarosław Kalinowski na antenie radiowej "Trójki".
... a media zawsze mają rację
Bo ludowcom udzieliło się powszechne zaskoczenie tym, że tylu Polaków ich poparło. Dlaczego? Wydaje się, że to efekt połączenia siły mediów i bezsilności sędziów z PKW. Zjawisko to sięgnęło zenitu, gdy w oczekiwaniu na oficjalne wyniki najpopularniejsze redakcje postanowiły zrobić głównego newsa z tego, co było wiadomo po analizie tylko 88 proc. protokołów. Zazieleniona mapa Polski wskazywała wówczas, że to PSL jest zwycięzcą wyborów.
To wtedy zaczęły się pojawiać pierwsze komentarze, iż to "hucpa", które doprowadziły dziś do tego, że 13 grudnia Jarosław Kaczyński zamierza wyprowadzić na ulice tysiące sympatyków prawicy w proteście przeciwko wynikom, o których mówi: "nieprawdziwe, nierzetelne, by nie powiedzieć sfałszowane".
A przecież w rzeczywistości nie różnią się dramatycznie od tych, które przedstawiono w badaniu exit poll, obciążonym w przypadku wyborów samorządowych nieco większym ryzykiem błędu niż zwykle. Opinia publiczna żyje dziś jednak wciąż tą zazielenioną mapą przedstawiającą bardzo niepełne wyniki i legendami, która natychmiast wokół niej wyrosły.
1100 proc. w Gdyni i inne brednie
Jak ta o rzekomym 1100-proc. przyroście poparcia dla PSL w Gdyni. Powtarzają to już nawet renomowane redakcje z "Rzeczpospolitą" na czele, ale twarde dane pokazują, że to... absolutne brednie.
Historia z niewiarygodnym sukcesem ludowców w Gdyni opiera się na założeniu, że w tym roku zdobyli tam 8811 głosów (z czego aż 5710 oddano na byłego reprezentanta Polski w piłce nożnej Janusza Kupcewicza), a w poprzednich wyborach głosów na PSL było tylko 800.
Prawda jest natomiast taka, że w roku 2010 Janusz Kupcewicz co prawda nie zdobył dla PSL mandatu, ale w Gdyni zagłosowało na niego 3049 osób. O wiele słabszy wynik były sportowiec zanotował tymczasem w 2006 roku, gdy z listy PO startował do rady miasta zdominowanej od dawna przez ludzi prezydenta Wojciecha Szczurka. To wtedy na Kupcewicza zagłosowało 917 gdynian. I niewiele zabrakło mu do zdobycia mandatu radnego.
Skąd więc legendarne już 800 głosów, z których zrobiło się 8000? Z fantazji prawicowych mediów, szczególnie Niezależna.pl i wPolityce.pl. To tam postanowiono bowiem tegoroczne dane z komisji wyborczej zestawić z... przypadkowym komentarzem czytelnika na Facebooku. W swoim felietonie wyśmiał to nawet były poseł PiS i gdynianin Zbigniew Kozak. "
Zbigniew Kozak
były poseł PiS

Na portalu wPolityce.pl możemy przeczytać nieprawdziwą tezę, którą nieświadomie niestety rozgłasza wielu moich kolegów z Prawa i Sprawiedliwości i innych partii niezadowolonych z wyników wyborów... Czytaj więcej


Medialna lawina toczyła się jednak tylko dalej i dalej. I do dziś nikt nie pochylił się nad tym, jaki sens ma w ogóle porównywanie poparcia w walce o miejsce w radzie miasta z wynikiem w wyborach do sejmiku województwa.
Nic niespodziewanego
Po całym tym zamieszaniu niejeden ludowiec zdziwiony pewnie jest już nawet tym, że jego ugrupowanie zdobyło pierwsze miejsce w dwóch województwach. Cóż jednak w tym dziwnego, że 46,24 proc. mieszkańców województwa świętokrzyskiego poparło ludowców, skoro przed czterema laty również zwyciężali tam z wynikiem 32,91 proc.? W warmińsko-mazurskim PSL ma dziś 37,09 proc. i zwycięża, ale to całkiem realne, by poparcie dla PSL wzrosło tam od ostatnich wyborów, w którym było w tym regionie już drugą siłą.
logo
Tak w ciągu minionych lat rosło poparcie dla PSL w samorządach. Michał Zieliński, Twitter.com/PopPolityk
Podejrzanie wysokie poparcie dla PSL jest za to w mazowieckim i podkarpackim, gdzie ludowcy mają około 25 proc.? Gdy zestawi się to z danymi z roku 2010, okazuje się, że notowania partii Janusza Piechocińskiego wzrosły tam tylko o 3 punkty procentowe. Wśród pozostałych regionów nie ma takiego, gdzie PSL miałby wynik podobny do tego, do którego przyzwyczailiśmy się w sondażach dotyczących wyborów parlamentarny, ale tak było nawet kilka, czy kilkanaście lat temu.
Wyliczenie popularnego blogera Michała Zielińskiego (PopPolityka) wyraźnie wskazują, że od ponad dekady ludowcy konsekwentnie zwiększają swoje wpływy w regionach, poprawiając wynik w każdych kolejnych wyborach o kilka punktów procentowych. Być może tym razem pomógł im szereg niespodziewanych czynników takich jak osławiona broszura wyborcza, czy niska frekwencja wśród wyborców PO.
Skąd jednak tyle zdziwienia i śmiechu? "Naśmiewanie się z PSL, to naśmiewanie się z wyborców PSL, których jest już tyle co PO lub PiS" - komentuje na Twitterze Tomasz Urbaś ze Stowarzyszenia mPolska. I warto te słowa wziąć na poważnie.