Jerzy Urban nie powinien się wypowiadać na temat stanu polskiej demokracji, bo zwyczajnie jej nie chciał.
Jerzy Urban nie powinien się wypowiadać na temat stanu polskiej demokracji, bo zwyczajnie jej nie chciał. FOT. FILIP KLIMASZEWSKI / AGENCJA GAZETA
Reklama.
Nie milkną echa nazwania premier Ewy Kopacz „Urbanem w spódnicy”, na co pozwolił sobie prezes PiS Jarosław Kaczyński w ostatnim wywiadzie dla „Wprost”. Nie trzeba było długo czekać, aż wywołany do tablicy przez lidera opozycji były rzecznik rządu PRL znów pojawił się w mediach. We wtorek zaproszono go do udziału w audycji, w której oceniał aktualną sytuację w Polsce. To zła decyzja.
Urban: Kaczyński mnie obraził!
To niezwykły paradoks, że w roli ekspertów występują ludzie, którzy czynem lub słowem tłumili wszelkie przejawy wolności w PRL. I to 25 lat po przeprowadzeniu pierwszych częściowo wolnych po wojnie wyborów parlamentarnych, wydarzeniu tak hucznie świętowanym w czerwcu.
logo
Premier Ewa Kopacz "Urbanem w spódnicy"? FOT. GRAŻYNA MARKS / AGENCJA GAZETA
Odwołując się do niedawnych słów Kaczyńskiego o Kopacz, Urban przyznał, że sam czuje się nimi urażony. – On chciał obrazić Ewę Kopacz, a w istocie rzeczy obraził mnie. Dotychczas byłem porównywany do Goebbelsa, człowieka mądrego, sprawnego, prawdziwego doktora. Teraz jestem porównywany do Kopacz, niedługo do Breivika. Strasznie się obsuwam w tym publicznym obiegu - stwierdził Urban.
Redaktor naczelny tygodnika „NIE” w swoim stylu, z dużą dozą autoironii, odpowiadał na pytania – Urban jest samo przez się dla Kaczyńskiego ohydny, a stworzenie w spódnicy jest ohydne w dwójnasób – dodał kontrowersyjny gość TOK FM.
Ekspert z przeszłością komunisty
Były propagandzista PRL widzi główne zagrożenie w Kaczyńskim, który – według niego – jeśli raz zdobędzie władzę, może jej już nie oddać, nawet w przypadku przegrania kolejnych wyborów. – Powie, że wybory, przez które traci władzę, były w sposób oczywisty sfałszowane i tak zamrozi cały system przemiany władz demokratycznych – tłumaczył Urban pozując na obrońcę demokracji.
Tymczasem fałszerstwa, brak wolności... - to pojęcia nierozerwalnie związane z rządami komunistów. Przecież w 1947 roku to oni zafałszowali wybory do Sejmu Ustawodawczego, aby stworzyć pozory legalności swej władzy, w rzeczywistości przywiezionej na czołgach z Moskwy. To był jeden z mitów założycielskich Polski Ludowej. Kraju, w którym doskonale odnalazł się właśnie Urban.
logo
Twitter.com
Ten, który skrytykował też Leszka Millera i SLD za nieformalne "porozumienie" z PiS. Najgroźniejszy w jego przekonaniu jest Kaczyński, który kontestuje wyniki wszystkich wyborów. – Teraz mówi, że sfałszowano wybory, w których osiągnął najlepszy z dotychczasowych wyników, jest symbolicznym zwycięzcą tych wyborów. A co dopiero, gdy będzie miał władze, policję, służby specjalne, wojsko. I przyjdą wybory, które będą chciały mu to odebrać. Już mamy Putina, tylko bardziej zdziczałego - stwierdził. I tak dalej, i tym podobne.
logo
Jerzy Urban w redakcji tygodnika "NIE". FOT. SŁAWOMIR KAMIŃSKI / AGENCJA GAZETA
Goebbels stanu wojennego, tuba PRL-u
Prawem żyjących w demokracji, nawet byłych komunistów, jest to, że mogą wypowiadać się o kraju, w którym żyją. Ale kuriozum jest kreowanie ich jako ekspertów od praworządności, zapominając, że nigdy jej nie szanowali. Tak, Urban ma z demokracją niewiele wspólnego. I choćby dlatego też porównanie Kaczyńskiego Kopacz do PRL-owskiego rzecznika rządu było nietrafione. Nasi politycy powinni wreszcie zrozumieć, że polskiemu życiu publicznemu nie sprzyja obecność w nim Urbana. Człowieka uwikłanego w system zbudowany na terrorze i kłamstwie.
O Urbanie zaczęło być głośno już w latach 60., kiedy został kierownikiem działu krajowego „Polityki”. W latach 80., pod pseudonimem Jan Rem, publikował felietony krytykujące „Solidarność”. Był przeciwny wręczeniu Pokojowej Nagrody Nobla Lechowi Wałęsie, a samo jej przyznanie nazwał „niewielkim epizodem w antypolskiej i antykomunistycznej krucjacie”.
Po angażu na rzecznika rządu PRL w 1981 roku stał się „tubą” komunistycznych władz. Był zręcznym propagandzistą, umiał manipulować tłumem; zawsze był cynikiem, jednocześnie głęboko wierzył w komunizm. Postrzegano go jako„twarz” ekipy stanu wojennego.
Najpierw Popiełuszko, potem Jan Paweł II
To Urban właśnie rozpętał za przyzwoleniem władz nagonkę na ks. Jerzego Popiełuszkę, kapelana „Solidarności”, bestialsko zamordowanego w październiku 1984 roku przez bezpiekę. Odprawiane przez niego msze za ojczyznę nazywał „seansami nienawiści”, a duchownego oskarżał o polityczny fanatyzm.
logo
Jerzy Urban jest redaktorem naczelnym tygodnika "NIE". Na jego łamach obraził m.in. polskiego papieża, za co prawomocnie skazał go sąd. Domena Publiczna / Tygodnik NIE
Urban nie oszczędził nawet schorowanego papieża Jana Pawła II, który w 2002 roku po raz ostatni przybył z pielgrzymką do ojczyzny. Nazwał go „Breżniewem Watykanu” oraz „żywym trupem”. – Choruj z godnością, gasnący starcze, albo kończ waść, wstydu oszczędź – pisał o papieżu w artykule „Obwoźne samo-maso”. Za te słowa sąd skazał go na 20 tys. zł grzywny.
Urban to mistrz kpiny. Zawsze otwarcie wyrażał poglądy, nawet te najbardziej kontrowersyjne. Wywoływał skandale obyczajowe; jednych gorszył, drugich pozytywnie zaskakiwał szczerością, błyskotliwością i dystansem do własnej osoby. Ale był przede wszystkim człowiekiem „tamtego” systemu, który realnie kształtował strategię władz lat 80. i położył fundamenty pod naszą mowę nienawiści.
Słaba to rekomendacja dla eksperta od polskiej demokracji.