Im dłużej słucha się Andrzeja Dudy, tym silniejsze można odnieść wrażenie, że prawdziwym kandydatem Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta znowu jest... Lech Kaczyński. Niewiele słyszymy o tym, jakie są pomysły na Polskę Dudy, za to co chwila dowiadujemy się, co zrobiłby jego nieżyjący, legendarny mentor. Czy pięć lat po tragicznej śmierci i dekadę od chwili, gdy triumfował w wyborach, Lech Kaczyński jest w stanie zapewnić PiS jeszcze jeden sukces?
Tak Andrzej Duda mówił w niedzielę, gdy w Małopolsce ostrzegał rolników, że dalsze rządy Platformy Obywatelskiej to zagrożenie dla polskiej ziemi. Jego pomysły na zapobieżenie temu rzekomemu zagrożeniu i tym razem sprowadził się więc do obietnicy kontynuowania polityki prowadzonej w Pałacu Prezydenckim do tragicznych wydarzeń z 10 kwietnia 2010 roku.
Awatar
Zapowiedź powtórki z prezydentury nieżyjącego prezydenta to bowiem odpowiedź Andrzeja Dudy w zasadzie na każdy problem. Nie ukrywa on zbytnio, że jego wizja prezydentury nie istnieje. Zapewnia natomiast, że to właśnie dzięki niemu na Krakowskim Przedmieściu znowu poczujemy ducha Lecha Kaczyńskiego.
- Spojrzał na nas i powiedział: „Ale wy jesteście przyszłością polskiej polityki i to na was będzie spoczywał obowiązek, żeby sprawy prowadzić dalej” - wspominał ostatnią rozmowę z nieżyjącą głową państwa w jednym z pierwszych wywiadów w roli kandydata do fotela prezydenta.
Lech Kaczyński był również głównym bohaterem pierwszego spotu wyborczego Dudy. Zamiast przedstawić siebie, krakowski polityk wolał przypomnieć, czego chciałby dziś jego mentor. - Aby nasz kraj szedł drogą demokracji, aby polskie państwo chroniło słabszych, aby zwyciężała uczciwość, a nie cynizm i draństwo - życzył rodakom trochę w jego imieniu tuż przed świętami.
Legenda Lecha Kaczyńskiego jest też najlepszą odpowiedzią Andrzeja Dudy, gdy pytają go o realne szanse na zwycięstwo. - W marcu 2005 roku Lech Kaczyński, potem przecież prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, w notowaniach sondażowych miał wynik 15 proc., nawet mniej. Ja mam dziś wynik znacznie wyższy - przekonuje pełen optymizmu.
Kampania najlepsza z możliwych
Jaki ma to wszystko sens, skoro od czasu zwycięskich dla Lecha Kaczyńskiego wyborów mija wkrótce dziesięć lat, a wśród nas nie ma go już piąty rok i spora część elektoratu tamtych lat w ogóle nie pamięta? - Dla Prawa i Sprawiedliwości to właśnie pomysł na kampanię lepszy niż jakikolwiek inny - zapewnia ekspert marketingu politycznego dr Olgierd Annusewicz.
- Ludzie zapominają już przecież o wadach Lecha Kaczyńskiego i pamiętają tylko te najlepsze jego cechy. Badania dotyczące oceny prezydentury Kaczyńskiego z marca 2010 roku i te obecne diametralnie się różnią. Ocena jego rządów znacznie się poprawiła - zwraca uwagę wiceszef Ośrodka Analiz Politologicznych Uniwersytetu Warszawskiego.
W jego ocenie, "kandydatura Kaczyńskiego" zwiększa też poparcie PiS wśród młodych. - Oni nie pamiętają tamtej prezydentury, więc Andrzej Duda jest dla nich tym bardziej atrakcyjny. Oferuje urzeczywistnienie legendy, o której słyszeli w samych superlatywach, bo w Polsce o zmarłych mówimy przecież tylko pozytywnie. Dla najmłodszego elektoratu to był bardzo dobry prezydent, który tragicznie zginął . Mit Lecha Kaczyńskiego jest niezwykle pozytywny i można na nim zbudować spore poparci społeczne - stwierdza.
"Lekka uzurpacja"
Nieco innaczej widzi to jednak były europoseł i politolog Marek Migalski. - Andrzej Duda powołuje się na spuściznę człowieka, z którym tak na prawdę miał bardzo mały kontakt. Przecież nie był wcale najbliższym współpracownikiem Lecha Kaczyńskiego. W związku z tym nawiązywanie do pamięci o nim jest lekką uzurpacją. Szczególnie, gdy przedstawia się jako kontynuator dzieła Lecha Kaczyńskiego - mówi.
Przyznaje jednak, że ma to niezaprzeczalny sens marketingowy, bo dla większości wyborców PiS nazwiska Lecha i Jarosława Kaczyńskich są marką samą w sobie. Jeśli Andrzej Duda będzie więc mocno zidentyfikowany przez wyborców z określoną, ortodoksyjnie PiS-owską myślą polityczną, to będą dla niego bardzo dobre wieści.
Marek Migalski zwraca też uwagę, iż Andrzej Duda ma szereg cech formatu prezydenckiego, które pozwoliłyby mu na walkę o najwyższy urząd w państwie i bez ciągłego powoływania się na Lecha Kaczyńskiego.
Dlaczego wstydzi się pracowitości?
Siłą samego Andrzeja Dudy powinny być również świetne noty w Parlamencie Europejskim. Z ostatniego podsumowania aktywności europosłów wynika przecież, że kandydat PiS należy do najlepiej ocenianych polityków nowej kadencji. Dotąd był w Brukseli i Strasburgu niezwykle pracowity, co mogłoby przecież stanowić reklamę może i lepszą niż powoływanie się na wspomnienia o byłym szefie.
Jak tłumaczy Marek Migalski, europarlamentarną karierę sztab Dudy z premedytacją jednak przemilcza, bo kampania prezydencka wkrótce zmusi go do opuszczenia niezliczonej ilości posiedzeń. - Media szybko zauważyłby też, że po zaledwie pół roku, mimo pracowitości Andrzej Duda po prostu nie może być lepszym i skuteczniejszym europosłem niż na przykład Jacek Saryusz-Wolski, który jest w PE trzecią kadencję - dodaje.
Wszystko zależy od nieżyjącego
- Największe doświadczenie, jakie spotkało mnie w dorosłym życiu to była praca u boku pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego. To była praca niezwykła - mówił Andrzej Duda, gdy już 11 listopada ubiegłego roku Jarosław Kaczyński przedstawił go jako kandydata na prezydenta.
Pozostaje mu zatem liczyć, że Lech Kaczyński jeszcze raz pomoże stanąć naprzeciw niezwykłym wyzwaniom i nawet zza grobu da radę powtórzyć sukces PiS z 2005 roku. A politykom i wyborcom tego ugrupowania, że w przypadku zdobycia fotela prezydenta Andrzej Duda naprawdę zechce być tylko wcieleniem legendy...
kandydat PiS na prezydenta na spotkaniu z elektoratem wiejskim w Wierzchosławicach
To będzie znów prezydentura ukierunkowana na sprawy społeczne. Prezydentura, która będzie kontynuowała wizję polityczną mojego prezydenta i prezydenta, który był wielkim orędownikiem polskich rolników i tych, którzy często zostali pokrzywdzeni, prezydenta RP, prof. Lecha Kaczyńskiego.
dr Olgierd Annusewicz
politolog, Ośrodek Analiz Politologicznych UW
- Andrzej Duda choć sam jest słabo rozpoznawalny, z racji tego, że pracował w Kancelarii Prezydenta może jednak odwoływać się do spuścizny Lecha Kaczyńskiego. Lepiej nawet niż Jarosław Kaczyński, bo brat nieżyjącego prezydenta ma zbyt wielki negatywny elektorat.
Marek Migalski
politolog, były europoseł
Przede wszystkim to świetnie wykształcony doktor nauk prawnych. Dotychczasowa kariera w polityce sprawia też, że o większości zadań prezydenta ma on co najmniej dobre pojęcie. Poza tym, jego siłą jest ogólna kultura osobista i inteligencja. Jest może zbyt mało przebojowy, by zostać premierem, ale to bez wątpienia dobry kandydat na prezydenta.