Bieda, choroby, analfabetyzm, bezrobocie, wykluczenie społeczne. Puławy to jedno z kilku polskich miast, które mają duży problem ze społecznością romską. To też miasto, które w boju o integrację Romów sromotnie przegrywa. O tym, dlaczego tak się dzieje, na czym polega "pasożytnictwo na pomocy społecznej" i kto się boi oskarżeń o rasizm, mówi w rozmowie z naTemat Paweł Maj, miejski radny.
Ilu Romów mieszka w Puławach? Jakie środki miasto na nich przeznacza?
Trudno dokładnie powiedzieć, bo są traktowani jak obywatele polscy i tak naprawdę ich liczba może być weryfikowana tylko podczas programów pomocy, z których korzystają. Z tego, co wiem, zasiłki pobiera około 90 romskich rodzin, a więc mowa o 400-500 osobach.
Jeśli chodzi o pieniądze, to w ramach ogólnych programów aktywizacji wydaliśmy około dwa miliony złotych. Część z tej kwoty pobrali Romowie i ta część została po prostu zmarnowana. Z tego, co usłyszałem od szefowej Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, żaden z Romów korzystających z opieki społecznej nie podjął pracy, a co tutaj dopiero mówić o wyjściu z systemu pomocy społecznej.
“Spychamy i odwlekamy problem kosztem tysięcy ludzi i naszych pieniędzy. Ceną za niewątpliwy spokój jest stygmatyzacja, zepchnięcie tej grupy na skraj przepaści i wykluczenie całej społeczności” – mówił pan podczas ostatniej sesji rady miasta. Jak pan właściwie definiuje ten “problem”?
Sytuacja jest taka, że finansujemy system pomocy społecznej, który w przypadku Romów po prostu nie działa. A jeśli nie działa, to istnieje konieczność ponownej diagnozy sytuacji. I żeby było jasne – nie jestem rasistą, nie mam do nich negatywnego stosunku. To obywatele tego kraju, którzy mieszkają na tych ziemiach od kilkuset lat. Tym bardziej jest rzeczą niebywałą, że w XXI wieku są nadal społecznością praktycznie analfabetyczną.
Największym problem to nierówność wobec prawa. Te same instytucje, które w przypadku innych grup działają i spełniają swoją rolę, u Romów zawodzą.
Jak konkretnie?
Weźmy przykład obowiązku szkolnego. Czy można sobie wyobrazić, że polski rodzic nie posyła dziecka do szkoły i nikt nie reaguje? A z Romami tak jest. Romskie dzieci nie chodzą do szkół, nie uczą się czytać ani pisać. Gdzie są dyrektorzy szkół? Dlaczego kurator się tym nie interesuje? Nikt nie reaguje, choć gdyby sytuacja dotyczyła kogoś innego, w grę wchodziłoby nawet odebranie praw rodzicielskich.
Inny przykład - rodziny zastępcze. Matka teoretycznie przekazuje dziecko w ręce dziadków, czyli rodziny zastępczej, a robi to tylko po to, by pobierać dalsze korzyści majątkowe. Dzieje się to poza kontrolą i weryfikacją.
Z tego, co słyszę, bardzo częste u Romów jest też np. to, że 14 czy 15-latki zachodzą w ciążę. Dlaczego nie ma interwencji odpowiednich instytucji, skoro może być mowa o pedofilii? Na podobne pytania chcę znaleźć odpowiedź.
Na posiedzeniu rady mówił pan też o tym, że Romowie pobierają zasiłki z tytułu niepełnosprawności intelektualnej.
Tak. Szefowa MOPS-u powiedziała nam, że "prawie cała ta grupa dotknięta jest chorobami psychicznymi" i "widać to nawet w czasie pracy". Tyle że z logicznego punktu widzenia nie jest możliwe, by większość tej społeczności pobierała zasiłki na podstawie orzeczeń o niepełnosprawności intelektualnej. Po prostu nie da się uwierzyć w to, że tak wiele osób cierpi na choroby psychiczne i że jest to charakterystyczne właśnie dla Romów. Dlaczego nikogo to nie dziwi?
Z moich informacji wynika, że większość osób, które pobierają takie zasiłki, dokumentację medyczną, na podstawie której orzeka się o niepełnosprawności, uzyskuje od wąskiej grupy lekarzy, a czasem od jednego tego samego doktora. Z kolei dyrektor MOPS-u powiedziała, że w zespołach orzekających o niepełnosprawności pojawiają się te same nazwiska lekarzy.
Czyli można się domyślać, że wiele z orzeczeń o niepełnosprawności po prostu załatwiono. Ale dlaczego? Romowie, którzy przecież nie są majętni, mieliby korumpować lekarzy?
Niektórzy są majętni. Wystarczy podjechać pod ich bloki i zobaczyć, jakie tam samochody stoją. A to dlatego, że osoby z wielu rodzin zaczęły wyjeżdżać do Anglii czy Skandynawii. Raz, że przysyłają pieniądze, a dwa, że w Polsce na te osoby wyłudza się zasiłki. One są wydawane ich krewnym tylko na podstawie upoważnienia i nawet bez dowodu osobistego.
Oczywiście nie mam dowodów, by mówić o korupcji. Moim zdaniem podstawową przyczyną bezczynności - czy to lekarzy, czy policjantów albo pracowników socjalnych - jest strach. Oni się boją oskarżeń o nietolerancję i rasizm. Nie można mówić o pasożytnictwie na pomocy społecznej, bo od razu przyklejona zostanie etykieta rasisty. A ja twierdzę, że właśnie taka postawa jest rasistowska. Bo bezczynność prowadzi do pogłębiania marginalizacji Romów.
Są też osoby, które nic w tej kwestii nie robią, bo boją się o mienie i zdrowie. Mieszkańcy Puław spotykają się z agresywnym i wulgarnym zachowaniem Romów. Niektórzy np. wyzywają pracownice opieki społecznej, kiedy nie chcą wypłacić im zasiłków. Dochodzi do awantur, na podstawie których mieszkańcy wyrabiają sobie opinie o niezrównoważonych i niebezpiecznych Romach.
Pan mówi "dość", bo "nic nie zmienia się od pokoleń, a wręcz się nasila". Ale właściwie co trzeba zrobić, by się zmieniło?
Trzeba zmienić system - i na poziomie samorządów, i ustawodawstwa. Dzisiaj widzimy, że Romowie są izolowani, żyją swoim życiem, nie integrują się i nie uczestniczą w życiu społecznym. Wina leży też rzecz jasna po ich stronie, bo nie ma kogoś, kto by się wyrwał i dał swoim zachowaniem dobry przykład. Nie zmienia to faktu, że my musimy zareagować.
Na początek trzeba poznać problem, czyli sprawdzić, ile dokładnie jest takich osób i kim są. Dziś nie mamy o nich pełnej informacji. Potem popracować nad efektywną pomocą społeczną – nie może być tak, że strumień zasiłków płynie do rodzin, gdzie dzieci nie uczą się czytać czy pisać. Takie wsparcie w wielu przypadkach musi być warunkowe. W dalszej kolejności trzeba pochylić się m.in. nad orzeczeniami lekarskimi i dokumentacją do orzeczeń o niepełnosprawności.
A co ze stosunkiem lokalnej społeczności? Czy nie jest problemem ogólna społeczna niechęć, czasem nawet wrogość do Romów?
Ja się w Puławach z wrogością do Romów nie spotkałem. Jedynie słyszałem o przypadkach, że mieszkańcy reagują agresją np. wtedy, kiedy Rom kradnie coś ze sklepu. Wtedy rzeczywiście jest wrogość. Ale generalnie uważam, że Polacy nie są rasistami. Po prostu chcą równego traktowania. Co jest w ich, i Romów interesie.