Krzysztof Pieczyński, który niedawno publicznie skrytykował istnienie i działalność Kościoła Katolickiego w Polsce, został przez duchownych ogłoszony „opętanym nienawiścią”. Na te zarzuty odpowiada w rozmowie z Onetem i przekonuje: – Czuję, że Kościół czegoś mnie pozbawił. Jestem okradziony z partnerów do twórczej rozmowy, bo Kościół przeniknął także kulturę i sztukę. Przez to ludzie w Polsce produkują zbyt wiele mizernych kopii tego, co stworzono w innych krajach. Widocznie wstydzą się siebie i robiąc kalki myślą, że przez to będą lepsi.
Ideologiczny spór rozpoczął się 16 lutego, gdy Pieczyński wraz ze swoim kolegą po fachu Jerzym Zelnikiem gościli w programie „Tak jest” na antenie TVN24. Pierwszy z aktorów stwierdził wtedy m.in., że Polska nie jest krajem świeckim a każdy kontakt z Kościołem Katolickim skutkuje w jego przypadku poczuciem, że deptane są jego wolności obywatelskie.
Wypowiedź aktora spotkała się w większości z pochlebnymi opiniami internautów, jednak naraziła go na ostrą reakcję kościoła i środowisk prawicowych.
Niezrażony tym aktor w wywiadzie udzielonym Onetowi swoje stanowisko potwierdza. I to jeszcze bardziej stanowczo.
Zapytany przez dziennikarza o to czy czuje się opętany nienawiścią stwierdził, że opętani są chrześcijanie przez chrześcijaństwo. Zaznaczył, że w swoich początkach, gdy religię chrześcijańską można było określić mianem gnostycznej, wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Sytuacja zmieniła się jego zdaniem, gdy do władzy doszedł rzymski cesarz Konstantyn i „zaczęły się mordy na wszystkich, którzy nie chcieli przyjąć chrześcijaństwa”.
Aktor stwierdził, że chrześcijanie są dla niego jak zahipnotyzowani. Podkreślił też, że niemałą rolę w tej negatywnej „ewolucji” Kościoła odegrał papież Jan Paweł II. – Wszystkie afery są załatwiane za murami kościołów. Nieprzejednany stosunek wobec stosowania prezerwatyw i środków antykoncepcyjnych jest nie tylko dowodem zacofania, ale i okrucieństwa – przekonuje Pieczyński. I puentuje, że sam woli patrzeć na świat przez własny pryzmat – własnymi oczami i sercem, bo to indywidualna niewinność człowieka jest jego zdaniem najlepszym początkiem drogi do boskości.
Mentalność Kościoła wcale się nie zmieniła. Stąd słowa nienawiści i pomysł, by egzorcyzmować tych, którzy widzą kłamstwa i hipokryzję Kościoła. (…) Kościół wprowadza w podświadomość człowieka swoją własną matrycę: jesteś nikim i tylko Kościół może cię doprowadzić do Boga.