
"Nie uwierzycie w którym miesiącu ciąży jest ta dziewczyna" - od tego hasła wszystko się zaczęło. Modelka, którą najczęściej można zobaczyć na reklamach bielizny, w ósmym miesiącu ciąży wygląda lepiej niż niejedna kobieta, która w ciąży nigdy nie była. Jak to możliwe? I czy to nie szkodzi dziecku?
REKLAMA
Kaloryfer na brzuchu pięknej i seksownej Sary wzbudza ogromne kontrowersje. Większość kobiet przyznaje, że tak wyćwiczonych mięśni brzucha nie mają nawet bez ciąży, a co dopiero w jej tak zaawansowanym stadium! Z pewnością modelka nie przypomina ciężarnych kobiet, które znamy z widzenia lub z autopsji. Czyli takich z lekką (albo i nie) nadwagą i wyraźną "piłką" z przodu. Niektóre kobiety pod koniec ciąży są opuchnięte, a nawet otyłe. I taki widok wydaje się nam bardziej naturalny, bo znany, niż to co serwuje nam zjawiskowo zgrabna modelka.
Ale wokół Sary powstaje oczywiście także fala hejtu. "Życzliwi" komentatorzy jej sylwetki pouczają pytając czy aby nie przesadza z fitnessem i siłownią? I czy powinno się w ciąży w ogóle ćwiczyć? A modelka nie wstydzi się tego, że od lat ćwiczy, dba o swoje ciało - z którego zresztą żyje - i jest osobą wysportowaną i aktywną.
Czy rzeczywiście ciąża wyklucza aktywność? Jako matka i uczestniczka szkoły rodzenia, pilatesu i jogi dla kobiet w ciąży śmiem twierdzić, że jest wręcz przeciwnie! Jeśli czujemy się dobrze, ani nam ani dziecku nic nie zagraża, to trening jest wręcz wskazany. Pomaga zwalczyć nudności i senność, niweluje bóle zmęczonego wszystkimi nowymi procesami, jakie w nim zachodzą organizmu. I zdecydowanie ma wpływ na to jak wyglądamy, kiedy spodziewamy się dziecka. Znam kilka kobiet, które niemalże do momentu urodzenia dziecka chodziły na fitness i czuły się dobrze. Urodziły zdrowe dzieci, szybko wróciły do figury sprzed ciąży i wyglądają piękniej niż kiedykolwiek. Ale...
No właśnie, jest pewne ALE. Na jakichkolwiek zajęciach czy treningu dla przyszłych mam nie słyszałam o ćwiczeniach na mięśnie brzucha. Raczej byłyśmy przestrzegane o ich potencjalnej szkodliwości. Natomiast przypadek Sary, to moim zdaniem zupełnie inna bajka. Modelka tak wyćwiczony brzuch miała ZANIM zaszła w ciążę. Co zresztą potwierdzają eksperci komentujący fenomen jej figury.
Jeśli chcecie wyglądać w ciąży tak jak Sarah, albo chociaż podobnie, zainwestujcie w trening zanim wpadniecie na pomysł w tę ciążę zajścia. Uwierzcie, dobrze umięśniony brzuch trzyma kręgosłup, który po 36 tygodniu staje się naprawdę narażony na szwank od noszenia słodkich kilogramów. Wówczas pomaga pływanie i niektóre pozycje jogi, ale w ciąży mięśni brzucha ćwiczyć nie wolno, więc to co wypracujecie przed, będzie procentować w przyszłości.
I jeszcze jedna rzecz. Brzuch, jak i cała figura Sary Stage, to zasługa genów. Niektóre umięśnione kobiety pod wpływem hormonów ciążowych nie przypominają modelki. Ich pozbawione tkanki tłuszczowej, jędrne ciała, miewają obrzęki. I to też jest naturalne.
Drażni mnie jednak w tej całej historii jedna i to najważniejsza kwestia. Że skupiając się na wyglądzie modelki zapominamy o dziecku, które nosi w tym wyrzeźbionym brzuchu. To czy będziemy zgrabne jak sama Sarah Stage czy przytyjemy 20 kilo i spuchną nam kostki, ma naprawdę nikłe znaczenie. W ciąży najważniejszy jest ten mały człowiek i jego zdrowie. Jeśli urodzi się szczęśliwie problem kaloryfera na brzuchu wydaje się dość absurdalny. Chyba że po kilku tygodniach od porodu planujemy wystąpić w sesji na łamach "Playboya".
Napisz do autora: maria.kowalczyk@natemat.pl
