W dziesiątą rocznicę śmierci papieża Polaka wracają dyskusje nie tylko o jego pontyfikacie, ale także o tym, jak jest dziś postrzegany i jaką postać przyjmuje kult, którym jest otaczany. Wyrazy czci i szacunku to jedno, ale jest przestrzeń, w której Jan Paweł II spotyka się często wyłącznie z krytyką, kpinami i inwektywami. To internet, gdzie – jak przekonują katolickie portale – zapanowała "moda na obrażanie papieża".
O Wojtyle bez cenzury
Kiedy wpisze się w wyszukiwarkę na YouTube frazę "Jan Paweł II", jedna z pierwszych podpowiedzi brzmi: "gwałcił małe dzieci". Już ten jeden przykład pokazuje, jaki jest dominujący ton komentarzy o zmarłym papieżu na wielu portalach i serwisach. Prostackie uwagi dotyczące pedofilii, fikcyjne, prześmiewcze profile, memy z głową papieża wklejoną w zdjęcia pornograficzne, żarty z rocznicy jego śmierci (teraz szczególnie widoczne) – taka jest internetowa rzeczywistość.
Zignorować się jej nie da. Choćby dlatego, że co jakiś czas – a w ostatnich latach coraz częściej – antypapieskie treści stają się powodem oburzenia sporej części środowisk katolickich. Tak było np. kilkukrotnie w 2012 roku. Katolickie media rozpisywały się o stronach na Facebooku, które przedstawiały Jana Pawła II m.in. jako zboczeńca i patrona pedofilów.
Jednej z nich, pod nazwą "Jan Paweł II zajeb** mi szlugi", poświęcono szczególną uwagę. Doszło nawet do tego, że katolicy przeprowadzili śledztwo i zdemaskowali rzekomych administratorów strony. Pojawił się też pomysł pozwu zbiorowego przeciwko nim. Ostatecznie profil został zlikwidowany, ale na jego miejsce powstało kilka kolejnych, o podobnych nazwach. Dziś bez trudu można je znaleźć na Facebooku.
Walka z takimi profilami jest jak walka z wiatrakami. Dwa lata temu prokuratura umorzyła postępowanie w jednej z takich spraw, bo uznała, że osoba Jana Pawła II "nie jest przedmiotem czci religijnej". Katolikom pozostają więc jedynie gesty symbolicznego sprzeciwu.
– Wolność nie oznacza prawa do obrażania. Sam zainteresowany Jan Paweł II pisał w encyklice Veritatis Splendor, że wolność nie jest nieograniczona - ogranicza ją prawo. Musi być w jakiejś kategorii przyzwoitości. Na szczęście katolicy nie są radykałami - jak ich się często określa – więc poprzestają na oburzeniu – komentuje dla naTemat Błażej Strzelczyk z "Tygodnika Powszechnego".
Prawo do obrażania
Temat "obrażania papieża w internecie" właściwie można byłoby zakończyć już w tym miejscu. Jednak, o czym przekonują krytycy Jana Pawła II, za bluzgami, memami i żartami temat Wojtyły kryje się poważniejsze zjawisko. Jak twierdzi Piotr Szumlewicz, autor książki o papieżu "Ojciec nieświęty", internetowy front przeciwko JP2 to konsekwencja zamykania ust tym, którzy nie chcą oddawać czci zmarłemu Ojcu Świętemu.
– Oczywiście forma krytyki w internecie często jest prostacka i zawiera nieprawdziwe treści. Tyle że w zakresie krytyki autorytetów powinno być wolno ciut więcej. Przecież nikt nie ma nic przeciwko temu, że są memy, które obrażają prezydenta czy premiera. Jan Paweł II, mimo że od 10 lat nie żyje, wciąż otoczony jest nienaruszalnym tabu, którego być nie powinno – mówi w rozmowie z naTemat.
Dodaje, że np. o pedofilii i papieżu pisze się w sieci w dość niesmaczny sposób, bo na temat rzekomej obrony pedofilów przez Jana Pawła II spuszczono "zasłonę milczenia". – Środowiska katolickie w sposób agresywny i nienawistny bronią też papieża w kwestiach ukrywania oszustw finansowych i współpracy z dyktatorami – przekonuje. W jego opinii internet jest więc wentylem emocji, które z powodu tabu nie mogą być ujawnione gdzie indziej.
Co więcej, szyderstwo w sieci jest tym bardziej intensywne, im bardziej wzburzeni są katolicy. Katolickie media do opisu antypapieskich treści używają specyficznego, czasem karykaturalnego języka. Na przykład w jednym, krótkim tekście o obrażaniu papieża, portal Radia Maryja użył takich określeń jak "bezkarne szydzenie", "niewyobrażalnie wulgarne treści", "plugawe filmiki i nagrania", "szkalowanie osoby błogosławionego", "rynsztokowy podpis". Tego typu reakcje wywołują skutek odwrotny do oczekiwanego.
Zwraca na to uwagę Piotr Żyłka, publicysta portalu Deon.pl, autor projektu "FaceBóg". – Wydaje mi się, że takie zachowania najlepiej po prostu ignorować. Bez rozgłosu wywołanego wyrażaniem oburzenia, ich działanie traci sens. Oczywiście chciałbym, żeby takich zjawisk było mniej, ale nie można być naiwnym. Istnieje taki typ internautów, którym ogromną radochę sprawia obrażanie innych. To jest cel ich działania i istnienia – obrażać wartości ważne dla innych ludzi – komentuje.
Pułapka czci
Obrażanie jest też sposobem na to, by wyśmiać jedną z form, jaką przyjmuje kult papieża Wojtyły. Niekiedy używa się sformułowania "kult jarmarczny" – chodzi o zamykanie Jana Pawła II w pomnikach, gadżetach i kremówkach, bez refleksji nad tym, co mówił i co po sobie zostawił.
Według Błażej Strzelczyka "obrażanie papieża" jest w jakimś stopniu "przebijaniem balonu patosu". Publicysta "TP" zastrzega jednak, że "mówienie, że Jan Paweł II zaj*** mi szlugi" albo "gwałcił małe dzieci" nie temu chyba jednak służy".
– Inna sprawa, że my w Kościele sami czasem „obrażamy” Jana Pawła. Na przykład budując okropne pomniki, które bardziej przypominają Gargamela niż papieża. Albo kiedy księża nie mający pomysłu na kazanie, rzucają bezrefleksyjnie z ambony kilka cytatów z Jana Pawła II i myślą, że mają odfajkowaną robotę – kwituje zaś Żyłka.
W rocznicę śmierci papieża to dla katolików refleksja tak gorzka, jak żadna "obraza" w sieci".
Napisz do autora: michal.gasior@natemat.pl
Reklama.
Błażej Strzelczyk
Wiem do czego może doprowadzić brak szacunku dla świętości innych religii. Tu jednak nie chodzi tylko o religię, ale zwykłą przyzwoitości debaty publicznej. Zrozumiałe jest krytykowanie, niezrozumiałe jest żenujące obrażanie. Zatem z jednej strony nie ma przyzwolenia na tego typu postawy, a z drugiej oczywiście portale gdzie dochodzi do tego typu zachowań powinny reagować.