Jedź do Niemiec – twoje mieszkanie już tam jest. Tańsze, ładniejsze, a wymarzony dom będzie stał na większej działce. Różnica w cenie? Nawet połowa. Podobnie będzie z liczbą lat potrzebnych do spłacenia kredytu. Mało tego. Dostaniesz jeszcze dodatek na dzieci, który możesz przeznaczyć na spłatę części kredytu.
Cofnijmy się do roku 2007. Polskę ogarnia kredytowe szaleństwo. To "rok kredytów hipotecznych", które banki przyznają bez zahamowań. 311 tysięcy kredytobiorców zadłuża się na 56 mld zł. Okres kredytowania? Nawet 50 lat.
Polska kredytowa nie kusi wszystkich. W tym samym czasie nasz kraj wchodzi do strefy Schengen, a Radosław Popiela wraz z żoną pakuje manatki i wyjeżdża do Niemiec. Pracuje, zna język niemiecki, a po pewnym czasie decyduje się na zakup domu. Dowiaduje się, co, gdzie i jak trzeba załatwić przy zakupie nieruchomości. To jego przyszły kapitał.
Po pewnym czasie, zaczynają przychodzić do niego znajomi Niemcy z prośbą, o znalezienie klientów na ich mieszkania. Nie tylko oni. Wkrótce pojawiają się też Polacy z prośbą: może by nam pan coś znalazł po drugiej stronie granicy? – Dlaczego nie – myśli wówczas, nie wiedząc jeszcze, że za chwile taka pomoc stanie się jego sposobem na życie. Wszystko było kwestią przypadku.
Ogromna różnica w cenach
Zanim Popiela trafił na rynek nieruchomości, działał w polityce. Był sekretarzem generalnym, a później wiceprzewodniczącym Partii Demokratycznej za czasów Onyszkiewicza, Geremka, Frasyniuka czy Lityńskiego. Firma Radosława Popieli działa od 2008 roku, a podobnych agencji jest już co najmniej kilka.
– Rocznie sprzedajemy kilkadziesiąt domów i mieszkań na terenie Niemiec – mówi naTemat Radosław Popiela, założyciel Popiela Immobilien. Są to głównie nieruchomości między Szczecinem a Berlinem. Jego klientami nie są wcale emigranci zarabiający w euro, tylko osoby pracujące w Polsce. Jak mówi, aby kupić dom w Szczecinie trzeba wydać około miliona złotych (ok 250 tys. euro). I nie są to wcale ceny "pod Niemca", bo ci są zainteresowani nieruchomościami nad morzem lub na mazurach.
W Niemczech, dom do remontu można dostać bez problemu do 200 tys. zł (50 tys. euro), a w bardzo dobrym stanie za około 400 - 600 tys. zł (100 - 150 tys. euro).
Firma pana Radosława ma coraz więcej pracy, a ostatnie dwa lata to bardzo wyraźny wzrost zainteresowania niemieckimi mieszkaniami wśród Polaków. – Różnica w cenach domów w Niemczech i Polsce jest ogromna. Jeszcze do niedawna, to właśnie one cieszyły się największym zainteresowaniem. Teraz Polacy kupują w Niemczech więcej mieszkań niż domów – mówi Popiela.
– Ta różnica jest bardzo duża. Domy w Szczecinie i okolicach stoją na niewielkich działkach, najczęściej 500 - 700 metrów kwadratowych, natomiast po niemieckiej stronie, te domy mają minimum 1000 metrów działki – mówi sprzedawca wyspecjalizowany w niemieckich nieruchomościach.
Niemcy nam dopłacą
Ktoś mógłby powiedzieć, że trzeba brać pod uwagę odległość do pracy. Radosław Popiela twierdzi jednak, że z Niemiec (w jego przypadku z Rosow) można dojechać do centrum miasta szybciej, niż z prawobrzeżnej części miasta. Powód? Lepsza infrastruktura. Ale to nie jedyna korzyść wyboru Niemiec jako miejsca zamieszkania. Jest to szczególnie atrakcyjne dla młodych i to oni najczęściej decydują się na przeprowadzkę.
Nie trzeba być Niemcem, aby dostać od tamtejszego rządu pieniądze na dzieci. Wystarczy mieszkać u naszego sąsiada, aby dostać kindergeld. To dodatek na dzieci, który przysługuje każdej rodzinie mieszkającej na terenie Niemiec. – W zależności od liczby dzieci wynosi on około 184 euro na każde dziecko. To porządny zastrzyk pieniędzy dla młodych rodziców, który daje możliwość częściowej spłaty kredytu na mieszkanie – mówi.
Dzieci mogą pójść do niemieckiej szkoły, którą ukończą ze znajomością niemieckiego i angielskiego. – Dostępność żłobków i przedszkoli jest po niemieckiej stronie zdecydowanie większa niż po polskiej stronie – mówi Popiela.
"Samospłacający" się kredyt
Jednak klientów Popieli przyciąga przede wszystkim cena mieszkań, która w Polsce jest dla wielu osób niewyobrażalnie wysoka. – W Polsce jedna pensja idzie na ratę kredytu - 2000 zł. Tu będą płacić co miesiąc 200 - 300 euro. Dostaną też wspomniane Kindergeld. W kraju spłata zadłużenie zajmie im 30 lat, a tu 15 - 20 lat – mówi Popiela.
Skąd wziąć kredyt? Nie z polskiego banku, bo ten nie da nam pieniędzy na mieszkanie w Niemczech. Gdy klient przychodzi do firmy pana Radosława, ten pomaga mu nie tylko znaleźć odpowiednie cztery kąty, ale i kieruje do banku. – Niemiecki bank wymaga wkładu własnego w postaci pokrycia kosztów zakupu: Notariusz, podatek od zakupu nieruchomości itd. Czasem bank wymaga 10 proc. wartości nieruchomości – mówi rozmówca naTemat.
W Szczecinie na Bezrzeczu, 60-metrowe mieszkanie z drugiej ręki to koszt ok 300 - 350 tys. złotych (70 - 80 tys. euro). Po niemieckiej stronie, takie mieszkanie można kupić za 80 - 120 tys. zł (20 - 30 tys. euro). Można oczywiście kupić też tańsze mieszkanie do remontu za 60 – 80 tys. zł (15 - 20 tys. euro). Jak będzie wyglądało? Na przykład tak:
Życie w Niemczech, czy w Polsce?
Wielu Polaków, którzy kupili dom lub mieszkanie w Niemczech, po pewnym czasie, tak jak Radosław Popiela, otwiera działalność w miejscu zamieszkania. – Jej prowadzenie jest po prostu łatwiejsze, większa kwota jest wolna od podatku itd. Coraz więcej osób zakłada tutaj swoje firmy albo szuka na miejscu pracy – mówi. Nawet 20 proc. mieszkańców przygranicznych gmin stanowią Polacy, dlatego potrzebni są tam udzie do pracy władający dwoma językami.
Niektórzy ograniczają się jednak do kupienia mieszkania w Niemczech, jednak życie dalej prowadzą w Polsce. –Tu jest ich dom, ogródek, sąsiedzi, ale całe swoje życie mają po polskiej stronie – rodzinę, znajomych, pracę, szkoły, teatry – mówi. Szczecinianie traktują przygraniczne miasta po niemieckiej stronie jako lepszą "dzielnicę" Szczecina, a nie emigrację.
Kilka lat temu w polskich mediach pojawiały się informacje o niemieckich mieszkaniach z wielkiej płyty, które można było dostać nawet "za jedno ojro". Niemcy ze wschodnich landów mieli je porzucać i przeprowadzać się do bogatszej części zjednoczonego kraju. Jak mówi Popiela, Niemcy wyburzali te mieszkania, a w tej chwili, przynajmniej w mniejszych miejscowościach, proces ten został zatrzymany. – Dotyczyło to większych miast, takich jak Drezno, gdzie nie przeprowadzają się Polacy pracujący w Polsce, tylko emigranci zarobkowi – mówi.
Przy granicy... A Berlin?
A co w przypadku, gdy ktoś chciał przeprowadzić się do niemieckiej stolicy? Od pewnego czasu, Warszawa nazywana jest "drugim", czy też "nowym Berlinem". Jak mówi naTemat Agata Lewandowska, polska dziennikarka mieszkająca w Niemczech, to pomysł co najmniej wart rozważenia. – Średnie ceny wahają się w Berlinie od 2700 do 4400 euro, oczywiście poza luksusowymi mieszkaniami i domami – mówi blogerka naTemat.
– Pamiętajmy, że Berlin to wyspa tzw starych landów, czyli Zachodnich Niemiec – zauważa Agata Lewandowski. Ogromną różnicę w cenach nieruchomości widać nie tylko między poszczególnymi landami, ale nawet dzielnicami Berlina. – Średnia cena metra kwadratowego mieszkania kosztuje tu ok 3400 euro. Ale w takich dzielnicach jak Marzahn-Hellersdorf można kupić mieszkanie w blokowisku nawet za 1400 euro za metr kwadratowy – mówi dziennikarka. Gdyby natomiast ktoś chciał zamieszkać w Charlottenburg-Wilmersdorf, średnia cena mieszkań wynosi 3000 euro za metr kwadratowy. – To piękna dzielnica, w pobliżu zamku Charlottenburg – mówi blogerka naTemat.
Tanie mieszkania w Niemczech są atrakcyjne nie tylko dla Polaków. Niemcy cieszą się, że wyludnione wschodnie landy znów tętnią życiem. – Nastawienie do Polaków jest tutaj bardzo dobre. Niemcy zobaczyli, że to bardzo pozytywny proces. Jeszcze parę lat temu planowali zamknięcie części przedszkoli i szkół. Dziś są rozbudowywane – mówi Radosław Popiela.
Piotr Winiarski prowadzący firmę doradczą w Berlinie zauważa, że Niemcy mają bardzo poważny problem demograficzny. Nie tylko w obszarze przygranicznym, lecz także wokół Berlina w najbliższych pięciu latach przewiduje się ujemny przyrost demograficzny. Efekt? Pojawił się problem z utrzymaniem nieruchomości, które są do kupienia za nieduże pieniądze. Winiarski przyznaje, młodzi Niemcy po prostu wyjechali ze Wschodnich Niemiec w poszukiwaniu pracy. I nie pomogło, że rząd wydał na renowację byłego DDR ponad bilion euro.
– Jeśli ktoś ma w Polsce pensję w wysokości 5-10 tys. zł, to mieszkanie w Niemczech jest możliwe do utrzymania i na pewno standard oraz komfort mieszkania, nawet w byłym NRD, będzie o wiele wyższy niż w Polsce – mówi współwłaściciel Winiarski Poland Germany Consult. Jak mówi, opłaty za ogrzewanie, elektryczność w mieszkaniu dwupokojowym, to około 150 euro, w zależności od zużycia.
Jak mówi Agata Lewandowska, najważniejsze przy zakupie mieszkania są trzy rzeczy: lokalizacja, lokalizacja i lokalizacja. Tak w Berlinie, w Niemczech, jak i w Europie. Od nas zależy, co uznamy za dogodną lokalizacje. Warto jednak pamiętać, że świat nie kończy się ani na centrach polskich miast, ani na 30-letnich kredytach.