
Kobiety, które miały paść ofiarą molestowania ze strony niedawno odwołanego szefa „Faktów” TVN, szykują pozwy przeciwko niemu. Chcą wytoczyć Kamilowi Durczokowi procesy z powództwa cywilnego. Sąd wkrótce rozstrzygnie czy ich roszczenia są zasadne. Wcześniej prokuratura zdecydowała się nie wszczynać śledztwa przeciwko Durczokowi. Dowodów molestowania i mobbingu w redakcji TVN nie dopatrzyła się też inspekcja pracy.
REKLAMA
O wynikach kontroli Okręgowej Inspekcji Pracy w Warszawie dokonanej w stacji TVN pisaliśmy kilka dni temu. Analiza inspektorów nie wykazała żadnych przypadków mobbingu, czy innych nieprawidłowości w podejściu do pracowników, o których zaczęto spekulować po wybuchu afery wokół Kamila Durczoka, byłego szefa "Faktów".
Dwa miesiące wcześniej zupełnie inną ocenę wystawiła wewnętrzna komisja TVN analizująca tę sprawę. Wnioski poprzedziło 60 godzin badania sprawy oraz 37 rozmów z byłymi i obecnymi pracownikami stacji. Według specjalnie powołanego gremium, do „niepożądanych zachowań” w redakcji doszło a narażone na nie były trzy osoby. TVN w trybie natychmiastowym rozstał się z Durczokiem a poszkodowanym zaoferował zadośćuczynienie w wysokości sześciu pensji.
Teraz poszkodowane osoby złożyły w sądzie pozwy cywilne przeciwko Durczokowi. – Z tego, co mi wiadomo, osoby, które czują się pokrzywdzone decyzjami prokuratury i PIP, zwróciły się do sądu i złożyły powództwa cywilne. To sąd będzie musiał rozstrzygnąć, czy ich roszczenia są zasadne – tak słowa osoby „zbliżonej do postępowania" cytuje dziennik "Fakt".
Źródło: „Fakt”
