Lewica - dom na solidnych filarach, który może, ale nie powinien, się rozpaść
Lewica - dom na solidnych filarach, który może, ale nie powinien, się rozpaść Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Reklama.
To sytuacja unikalna w najnowszej historii Polski. Znika potężna machina partyjna, która przez lata zagospodarowywała na scenie politycznej rolę lewicy, realizując politykę w interesie na poły wyższej klasy średniej, na poły 1 procenta tych, którym się w Polsce powiodło. SLD zostawiło po sobie eksmisję na bruk, opinię Polski jako kraju który przyzwala na łamanie praw człowieka, podatek liniowy dla przedsiębiorców, uwłaszczenie nomenklatury. Dla sprawiedliwości trzeba oddać, że skutecznie doprowadziło Polskę do integracji z Unią Europejską, co zdaniem niektórych pchnęło nasz kraj w stronę skoku cywilizacyjnego, porównywalnego tylko ze zniesieniem pańszczyzny.
logo
Fot . Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta
Lukę po Sojuszu będzie próbowało wielu. Już dziś politycy wywodzący się z SLD i TR, tworzący partię Wolność i Równość, rozpoczęli tournee po mediach.. Ta propozycja nie posiada ani spójności programowej (bo ciężko połączyć postulat budowy lewicy narodowej Kazimierza Kika z odrzucającym tradycyjną polskość podejściem Jana Hartman), ani lewicowej wrażliwości (krótka wyliczanka postulatów zgłaszanych niegdyś przez polityków WIR-u to m.in. wprowadzenie odpłatności za studia, możliwość zwalniania kobiet na urlopach macierzyńskich, parytety w radach nadzorczych). W tle WIR-u kręcą się jeszcze Andrzej Rozenek i Grzegorz Napieralski, którzą chcą budować wolnorynkową socjaldemokrację. Ot, taką jak wczesny Korwin-Mikke. Swoją drogą fakt, że ktoś kto głosi takie herezję był przez lata uważany za nadzieję lewicy, woła o pomstę do Bogini.
Pewnie będzie tak, że w światopoglądowych sprawach będzie trzeba i warto budować sojusze z resztkami SLD i TR-u - sami nie przeforsujemy związków partnerskich, liberalizacja ustawy antyaborcyjnej czy świeckiego państwa. Ale w kwestiach dot. gospodarki, budowy reprezentacji politycznej pokrzywdzonych, prekariatu i szeroko rozumianych pracowników, trzeba będzie wyraźnie zaznaczyć różnice.

Filary lewicy - policzmy się!

Przez długi czas nadzieję na odnowę lewicy wiązano z Zielonymi. Partia ta podjęła trzy próby startu w maratonie wyborczym, wszystkie nieudane. W wyborach do Parlamentu Europejskiego zbudowała sojusz z Młodymi Socjalistami, Partią Kobiet i PPS-em. Potknęła się na zbiórce podpisów. Zabrakło pieniędzy, doświadczenia, ludzi. W wyborach samorządowych Zieloni wystartowali tylko w kilku ośrodkach i siłą rzeczy nie było łatwo przekuć tego na ogólnopolski sukces.
Trzecia porażka to start Anny Grodzkiej w wyborach prezydenckich. Choć kandydatka miała mocno socjalny program, skupiała się na istotnych tematach, podjęła próbę budowy szerokiej koalicji (najpierw proponując prawybory w których cała lewica wspólnie wyłoni kandydata) to znów zbiórka podpisów się nie udała. Biedamachiavelistyczna postawa Wandy Nowickiej (dziś wspiera WIR Hartmana i Środy) , która nie skorzystała z zaproszenia do prawyborów na pewno nie pomogła.
logo
Fot. Agata Grzybowska / Agencja Gazeta
Nie oszukujmy się - na Grodzką zbierało się ciężko, poza dużymi ośrodkami wręcz bardzo ciężko. Koleżanka z Zielonych zawsze przynosząca setki podpisów od rolników ekologicznych, tym razem została odprawiona z kwitkiem. Ogromny elektorat negatywny Grodzkiej sprawił, że była to kandydatura w dużym stopniu skazana na klęskę już na początkowym etapie zbiórki. Niezależnie od przymiotów osobowościowych, charakterologicznych i politycznych, jakie posiadała.
Start Grodzkiej nie tylko nie zbudował Zielonych, ale sprawił, że w oczach potencjalnych wyborców i sympatyków staliśmy się synonimem klęski, nieskuteczności, braku ogarnięcia. Działacze i działaczki wykonali syzyfową pracę, która nie przyniosła żadnego efektu, a jednocześnie odebrała partii Grzybek i Ostolskiego pozycję nadziei lewicy. Zresztą już kłopotliwe z punktu widzenia elektoratu było wystawianie polityczki, która przez lata budowała swoją karierę w PZPR, SLD i Ordynackiej. Mocno kłóciło się to z nowolewicowym przekazem i osłabiało możliwości zbierania głosów i podpisów w elektoracie rozczarowanym sytuacją społeczno-ekonomiczną, niekoniecznie utożsamiającym się z całym wachlarzem postulatów światopoglądowych.
Dlatego, jeśli Zieloni chcą jeszcze odegrać jakąś istotną rolę w lewicowej układance muszą poważnie pomyśleć o zmianie swojego modelu działania. To na szczęście już się dzieje. Przez lata zaniedbywana młodzieżówka jest dziś w rozkwicie, w przeciwieństwie do partii. Ostra Zieleń stała się wiarygodnym rzecznikiem młodym dyskryminowanych z powodu orientacji seksualnej czy religii, pracowników zatrudnionych na prekaryjnych umowach cywilno-prawnych, młodych dorosłych, którzy są niepewni swojego losu. Ta praca zaowocuje zbudowaniem generacji odważnej, ideowej, sformatowanej lewicowej młodzieży, która w przyszłości będzie mogła skutecznie da odpór konserwatywno-liberalnej dżumie. Pytanie też jak blisko Zielonych powinna być Ostra Zieleń, aby nie utracić swojej świeżości i dynamizmu i nie być narażona na różnego rodzaju fluktuacje związane z cyklem wyborczym.
Mimo oczywistych mankamentów Zieloni cały czas mają szansę być istotną częścią rozdania na lewicy społecznej w nadchodzących wyborach. Wymaga to odrzucenia proestablishmentowych pokus budowania sojuszy z SLD i Wolnością i Równością i wybranie wiarygodnych sojuszy. Silna noga ekologiczna (nie ma lepszej lewicowej opowieści niż zrównoważony rozwój), wiarygodna reprezentacja praw osób LGBT, aktywność w miastach i działania lokalne, a także wychodzenie poza polski ogródek (globalne spojrzenie) to ogromne atuty, których ni zniszczą nawet największe wyborcze porażki. Do tego liczna grupa sprawdzonych, rozpoznawalnych, otrzaskanych lokalnie działaczy. Bez Zielonych sensowny start lewicy społecznej byłby trudny, wręcz niemożliwy.
Powstanie Partii Razem obudziło ogromne nadzieje. Ponad 1000 zgłoszeń, dwieście osób na Kongresie, powstające kolejne struktury lokalne, wskazują, że ugrupowanie Marceliny Zawiszy i Macieja Koniecznego trafiło w swój czas. Seria programowych memów, puszczono przez „purpuratów” (Razem przybrało fioletowe barwy) budują spójną opowieść o Polsce – taka oldschoolowa socjaldemokracja z tekstu Orlińskiego, ale w nowoczesnym opakowaniu. Bez wsparcia większych mediów (i większych pieniędzy) Razem konsekwentnie buduje partię polityczną, której aktem założycielskim była budowa wspólnych list lewicy społecznej. Choć na początku jako swoich partnerów wymieniali Grodzką i Ikonowicza, to dziś odrzucają budowanie lewicy na nazwiskach. Lekko kąsają Zielonych (za niewłaściwe, ich zdaniem, rozłożenie akcentów) i Ikonowicza (za „biedyzm”, który zdaniem Zawiszy jest słabą i nieprawdziwą opowieścią o Polsce.
Faktem jest, że Razem wywołuje zainteresowanie, niejednokrotnie byłem już pytany czy tam się zapisuję, co o tym sądzę. Przypadkowo spotkani ludzie sugerowali mi, że utożsamiają się z programem partii, czują się przez nich reprezentowani i kibicują. Nie można tego ignorować. Nawet jeżeli na początku wydawało się, że Razem będzie jakąś mutacją stowarzyszenia Młodzi Socjaliści, to dziś widać, że (nawet patrząc na skład organów partii) udało im się przyciągnąć setki wcześniej niezaangażowanych politycznie osób. Ugrupowanie działa w sposób przemyślany i zorganizowany i tak też kontaktuje się z otoczeniem.
To dobra strategia na tle mocno zanarchizowanego sposobu funkcjonowania innych środowisk mikrolewicy. Na ile starczy zapału i głodu politycznego sukcesu i autentycznej zmiany? Oby na jak najdłużej, bo jeśli rzeczywiście udało się przyciągnąć tych, którzy do tej pory unikali politycznego zaangażowania (w Razem podobno jest duża reprezentacja inteligencji technicznej, klasy średniej) to przed nowy ugrupowaniem stoi wielkie wyzwanie utrzymania tego potencjału.
Jest jeszcze Ruch Sprawiedliwości Społecznej Piotra Ikonowicza, który od lat wspiera osoby bezdomne, samotne, wykluczone, pokrzywdzone przez złodziejską reprywatyzację, banki, nieuczciwych pracodawców. Ikonowicz upolitycznia bezrobotnych, bezdomnych, biednych pracujących, dając im poczucie walki o lepsze jutro, budując autentyczną wspólnotę opartą na samopomocy i solidarności. Jednocześnie w polityce zagranicznej, która przez długi czas była osią sporu pomiędzy „Ikonem” a Zielonymi czy MS-em, polityk twardo opowiedział się przeciwko proputinowskim tendencjom na lewicy, silnie reprezentowanym chociażby przez populistyczną, faszystowską Zmianę (próbującą, póki co bezskutecznie), grać na lewicowym podwórku.
Jest jeszcze Polska Partia Socjalistyczna (która czasem wychodzi z pozycji kółka historycznego i jest zainteresowana budową sojuszu), ruchy miejskie, niezależne związki zawodowe – Inicjatywa Pracownicza i posiadający duże siły organizacyjne Sierpień 80, OPZZ, który jest gotowy do współpracy zarówno z lewicą społeczną jak i SLD.
Są zbudowane długie (i co nie jest tajemnicą) trudne relacje współpracy i rywalizacji pomiędzy władzami wymienionych ugrupowań. Ale jest też wola współpracy, przekonanie, że jak tego nie zrobimy teraz, to już nigdy.
Wreszcie są wspólne akcje – solidarny udział w Marszu Prekariatu, wspólny sprzeciw wobec betonującego scenę polityczną i antydemokratycznego postulatu wprowadzenia jednomandatowym okręgów wyborczych, akcja „Chcemy więcej zarabiać” – to tylko działania z kilku ostatnich miesięcy.
Już dziś możemy zbudować lewicę na solidnych filarach. Więcej, możemy to zrobić tylko dziś, albo będzie nam dane długo na to czekać. Tylko od dojrzałości wszystkich opisanych środowisk będzie zależało czy tym razem wyborcy dostaną czerwono-zielono-purpurową opowieść, czy znów ich zawiedziemy.
I pamiętajmy. To nie o nas chodzi. Nie robimy lewicy dla lewicowych działaczy, publicystów, funkcjonującej w publicznym dyskursie inteligencji.
Robimy ją dla mieszkanek i mieszkańców Polski, którzy od lat czekają na reprezentację i nie mogą się doczekać. Pokażmy w końcu, że jesteśmy skuteczni, zdeterminowani i zorganizowani. Mówiąc patetycznie – jeśli Polska ma być lepszym miejscem do życia, musimy to zrobić.