
Donald Tusk nie otrzymał zaproszenia na czwartkowe zaprzysiężenie od głowy państwa, więc nie pojawi się na uroczystości. Współpracownicy Andrzeja Dudy nie rozumieją całego zamieszania. – Prezydent elekt zaprasza wyłącznie małą grupę swoich przyjaciół i krewnych – przekonują. Reszta należy do obowiązków „szefów” poszczególnych instytucji.
Zaprzysiężenie nowego prezydenta to uroczystości państwowe. Do Sejmu RP zaprasza marszałek Małgorzata Kidawa-Błońska, do katedry – kardynał, na Zamek Królewski – jego dyrektor, a na uroczystości odbywające się na Placu Piłsudskiego – minister obrony narodowej, z racji tego iż jest to przekazanie władzy zwierzchniej nad armią.
Donald Tusk otrzymał zaproszenie od pani marszałek Kidawy-Błońskiej na uroczystości w Sejmie jako były premier (podobnie jak wszyscy był premierzy i prezydenci). Otoczenie Tuska zwrociło jednak uwagę, że Tusk nie jest wyłącznie „byłym premierem”. „Nie było zaproszenia dla szefa Rady Europejskiej od prezydenta elekta” - informuje Paweł Graś.
W krótkim komunikacie pojawiają się jednak dwie nieścisłości. Po pierwsze – wspomniana kwestia zaproszeń od Andrzeja Dudy (wyłącznie dla bliskich), a po drugie – jako szef Rady Europejskiej – Donald Tusk zaproszenia otrzymać nie powinien. Do tej pory nie było takiego zwyczaju, aby zapraszać głowy innych państw oraz szefów organizacji międzynarodowych, co potwierdza w komunikacie do redakcji naTemat Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
W programie zaprzysiężenia Prezydenta RP w 2005 roku oraz w 2010 roku nie była przewidziana obecność głów państw ani szefów rządów czy też organizacji międzynarodowych. W Polsce do udziału w zaprzysiężeniu Prezydenta RP zaproszeni są szefowie misji dyplomatycznych akredytowani w RP i to oni reprezentują państwa, z którymi utrzymywane są stosunki dyplomatyczne.
Napisz do autora: karolina.wisniewska@natemat.pl
