Prezydent Andrzej Duda, jeszcze jako poseł, za pieniądze z Kancelarii Sejmu opłacał podróże do Poznania, gdzie wykładał na prywatnej uczelni.
Prezydent Andrzej Duda, jeszcze jako poseł, za pieniądze z Kancelarii Sejmu opłacał podróże do Poznania, gdzie wykładał na prywatnej uczelni. Fot. Newsweek.pl
Reklama.
Co robi krakowski poseł w Wielkopolsce?
Podróże Andrzeja Dudy najczęściej miały miejsce w weekendy, bo właśnie wtedy odbywały się zajęcia w Wyższej Szkole Pedagogiki i Administracji w Nowym Tomyślu, które prowadził. Zaraz po posiedzeniach komisji i głosowaniach poseł wsiadał w samolot i leciał do Poznania. Bilety – jak sprawdził „Newsweek” – rezerwowane były przez sejmową kancelarię.
Redaktorzy szukali odpowiedzi na pytanie, co było celem tych podróży. Andrzej Duda – poseł z Krakowa (a nie z Poznania), biura w Wielkopolsce nie miał. Weekendowych spotkań z interesantami z Poznania również nie odnotowano. „Sprawdzamy archiwa lokalnej prasy – nie ma w nich jakichkolwiek informacji o politycznej aktywności posła. Czy w latach 2012-2014 był gościem zaprzyjaźnionego z PiS klubu „Gazety Polskiej”? Na stronach klubu nie ma o tym ani słowa.” – „czytamy w Newsweeku”.
Przyjeżdżał, bo wykładał
Lokalni działacze Prawa i Sprawiedliwości przyznają wprost, prezydent przyjeżdżał, „bo wykładał”. Zgodnie z procedurami, Kancelaria Sejmu zwraca koszty podróży tylko wtedy, jeśli mają związek z wykonywaniem mandatu. Po złożeniu dokładnie opisanej imiennej faktury.
"Newsweek"

Poseł Duda otrzymał zwrot za noclegi w Poznaniu, co oznacza, że musiał opisać swoje faktury. Kancelaria jego adnotacji nie weryfikowała – nie weryfikuje ich nigdy, bo zakłada uczciwość posłów. Czytaj więcej

Co wspólnego wykłady mają z wykonywaniem mandatu? – Dla czystości tej sprawy, dobrze byłoby, aby pan prezydent wyjaśnił wszelkie niejasności. Powinien ustosunkować się do każdego przelotu i każdego noclegu oddzielnie. Próbowaliśmy zrekonstruować jego grafik, dotarliśmy do jednego z jego studentów i częściowo to się udało – komentuje w rozmowie z naTemat red. Michał Krzymowski, autor artykułu.
Ustawa: Za prywatne podróże poseł płaci sam
Grafik wykładów i terminy lotów faktycznie pokrywają się. – Z zestawienia wynika na przykład, że z 23 na 24 marca 2013 roku Duda nocował w Poznaniu, a 24 marca miałem z nim zajęcia – mówi „Newsweekowi” student, o którym wspominał red. Krzymowski.
"Newsweek"

A co się dzieje, gdyby deklaracja posła okazała się nieprawdziwa? O taką sytuację – hipotetyczną, bez podawania nazwiska obecnego prezydenta – spytaliśmy konstytucjonalistę dr. Ryszarda Piotrowskiego: – Jeśli deklaracja napisana na fakturze jest niezgodna z prawdą, to można to uznać za poświadczenie nieprawdy w dokumencie. W razie wątpliwości Kancelaria Sejmu powinna w takiej sytuacji wystąpić do posła o złożenie stosownych wyjaśnień. Czytaj więcej

„Kwestia uczciwości, nie pieniędzy”
Ustawa o wykonywaniu mandatu posła, choć jest bardzo ogólna, wyraźnie nakazuje zwrócić pieniądze wtedy, kiedy Kancelaria udowodni nieprawidłowości. Problem polega na tym, że kancelaria podchodzi do całej sprawy bardzo ogólnie, ponieważ... ufa parlamentarzystom.
Jeśli podróż posła związana jest z inną pracą zarobkową, ten nie powinien brać pieniędzy z Kancelarii Sejmu, lecz sam za nią zapłacić. Prezydent Andrzej Duda na swoich wykładach zarobił w sumie 280 tys. zł. Koszt za wszystkie 17 przelotów i 6 noclegów wyniósł 11 tys. Dlaczego nie zapłacił sam?
Michał Krzymowski informuje nas, że „Newsweek” próbował uzyskać wyjaśnienie od pana prezydenta – bezskutecznie. – Nam prezydent nie musi odpowiadać, jeżeli nie chce. Wyjaśnienia należą się przede wszystkim Polakom – dodaje. Redaktor przekonuje, że w tej całej sprawie nie chodzi jednak o pieniądze, bo kwota 11 tys. zł nie jest aż tak „porażająca”.
– Chodzi po prostu o uczciwość i prawdomówność, czyli wartości, na które pan prezydent w swojej kampanii powoływał się bardzo często – tłumaczy. Nawet podczas zaprzysiężenia prezydent Duda potwierdzał, że jest „niezłomny”. – Warto wobec tego skonfrontować słowa i czyny – podsumowuje Michał Krzymowski.
Cały artykuł można przeczytać w poniedziałkowym "Newsweeku".