
Podróże Andrzeja Dudy najczęściej miały miejsce w weekendy, bo właśnie wtedy odbywały się zajęcia w Wyższej Szkole Pedagogiki i Administracji w Nowym Tomyślu, które prowadził. Zaraz po posiedzeniach komisji i głosowaniach poseł wsiadał w samolot i leciał do Poznania. Bilety – jak sprawdził „Newsweek” – rezerwowane były przez sejmową kancelarię.
Lokalni działacze Prawa i Sprawiedliwości przyznają wprost, prezydent przyjeżdżał, „bo wykładał”. Zgodnie z procedurami, Kancelaria Sejmu zwraca koszty podróży tylko wtedy, jeśli mają związek z wykonywaniem mandatu. Po złożeniu dokładnie opisanej imiennej faktury.
Poseł Duda otrzymał zwrot za noclegi w Poznaniu, co oznacza, że musiał opisać swoje faktury. Kancelaria jego adnotacji nie weryfikowała – nie weryfikuje ich nigdy, bo zakłada uczciwość posłów. Czytaj więcej
Grafik wykładów i terminy lotów faktycznie pokrywają się. – Z zestawienia wynika na przykład, że z 23 na 24 marca 2013 roku Duda nocował w Poznaniu, a 24 marca miałem z nim zajęcia – mówi „Newsweekowi” student, o którym wspominał red. Krzymowski.
A co się dzieje, gdyby deklaracja posła okazała się nieprawdziwa? O taką sytuację – hipotetyczną, bez podawania nazwiska obecnego prezydenta – spytaliśmy konstytucjonalistę dr. Ryszarda Piotrowskiego: – Jeśli deklaracja napisana na fakturze jest niezgodna z prawdą, to można to uznać za poświadczenie nieprawdy w dokumencie. W razie wątpliwości Kancelaria Sejmu powinna w takiej sytuacji wystąpić do posła o złożenie stosownych wyjaśnień. Czytaj więcej
Ustawa o wykonywaniu mandatu posła, choć jest bardzo ogólna, wyraźnie nakazuje zwrócić pieniądze wtedy, kiedy Kancelaria udowodni nieprawidłowości. Problem polega na tym, że kancelaria podchodzi do całej sprawy bardzo ogólnie, ponieważ... ufa parlamentarzystom.