
Przepraszam, kiedy otrę się o kogoś w tramwaju. Przepraszam, gdy chcę zabrać głos. Przepraszam, bo za bardzo mi zależy. Przepraszam za to, że jestem szczera. Nadużywam słowa na P i wszyscy – przyjaciele, a nawet szefowa – zwracają mi na to uwagę. Okazuje się jednak, że nie jestem jedyna.
Karina Schumann i Michael Ross, psycholodzy z Uniwersytetu w Waterloo przeprowadzili badania, które miały pokazać zależność między płcią a używaniem słowa „przepraszam”. Pierwsza część zakładała, że uczestnicy – kobiety i mężczyźni – raportują w dzienniku wszystkie sytuacje, którym byli winni i za które rzeczywiście przeprosili. Wynik? Do kajania się częściej skłonne panie. Badacze wytłumaczyli to następująco: mężczyźni nie traktują aż tak wielu czynności jako powodów do ukorzenia się. Poza tym w ich mniemaniu „przepraszam” jest też oznaką słabości i utraty przewagi. – Panowie nie potrafią przyznać się do błędu – brzmi wniosek. – To najzwyczajniej uderza w ich ego. Kobietom z kolei bardziej zależy na uczuciach innych i dobrych relacjach z otoczeniem.
Reklama Pantene sprzed kilku miesięcy. Zaczyna się sceną: biurowe spotkanie, kobieta przeprasza za zadanie „głupiego pytania”. Inna w następnej przeprasza, że prosi kogoś o rozmowę. Następna też, bo siedzący obok facet musnął ją ramieniem. Później oglądamy te same sytuacje, ale bez „przepraszam”. Dlaczego kobiety tak na nie reagują?
Uważam, że nie wolno generalizować - to nie jest tak, że tylko kobiety przepraszają za wszystko. Znam i panie, i panów, którzy zachowują się w ten sposób, więc myślę, że to kwestia charakteru i wychowania. Przepraszanie jest ważne, owszem. To sztuka umieć przyznać się do winy czy błędu. Ale nie wtedy, gdy bijesz się w piersi i tłumaczysz z tego, że jest brzydka pogoda, że czegoś nie zrozumiałaś, że dziesięć tysięcy innych rzeczy. Jesteśmy tylko ludźmi i na niektóre rzeczy nie mamy żadnego wpływu, albo są tak błahe, że naprawdę nie warto sobie nimi zaśmiecać głowy. Nie musimy zbawiać świata, wiec nie dajmy się zwariować ciągłemu przepraszaniu. Ja przepraszam, ale wtedy, gdy trzeba. Ciągłe kajanie się sprawia, że czujemy się paskudnie, a w przeprosinach chyba chodzi o to, żeby w końcu wyzbyć się złych emocji, prawda?
Nie przepraszaj, że żyjesz
Marysia, dziennikarka, nie sądzi, żeby za często przepraszała. Nie odbiera jednak samemu słowu znaczenia, bo jest ważne, podobnie jak: Dziękuję i proszę. – Nie chodzi mi oczywiście o kompulsywne wręcz zachowania, które mają na celu płaszczenie się przed innymi – tłumaczy. Uważa, że takie sytuacje są po prostu denerwujące i nie lubi, gdy ktoś w takich się stawia.
Może właśnie lepiej nie i zawsze kierować się miłością do danej osoby? I to nawet jeśli dane zachowanie nas męczy. Dochodzę do wniosku, że przepraszam za to, że zagalopuję się w słowach, które mają bardzo dużą moc. To raczej już nie jest nadużywaniem słowa "przepraszam". Kobiety mogą robić to bez powodu, bo rodzi się w nich niesłuszne poczucie winy.
Według niej wynika to także z poczucia "bycia gorszą i zawsze winną". Przyznaje jednak, że mimo iż nie należy do osób, które zaczynają zdanie od słowa na P, to i jej czasem towarzyszy takie myślenie
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl
