– Chciałbym przyłożyć się do tego, by Prawo i Sprawiedliwość większości w Senacie nie miało – mówił o swojej motywacji do powrotu do aktywnej polityki były wicepremier Roman Giertych w środowych "Faktach po Faktach". – To wspólny interes Platformy, mój i Polski, by PiS nie miał takiej większości – podkreślał kandydat na senatora.
Jak tłumaczył Roman Giertych, chce on z całych sił wspomóc walkę o to, by w przypadku zwycięstwa Prawa i Sprawiedliwości w wyborach do Sejmu, w wyborach do Senatu ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego nie zdobyło większości. Wówczas sprzeciw senatorów byłby bowiem być może jedynym sposobem na powstrzymanie PiS i prezydenta Andrzeja Dudy przez wprowadzeniem w życie ich kontrowersyjnego projektu nowelizacji konstytucji.
Były wicepremier i minister edukacji w rządzie Jarosława Kaczyńskiego zwrócił jednak uwagę, iż "w polityce nic nie jest przesądzone". Roman Giertych przypominał, iż jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że Bronisław Komorowski ma reelekcję w kieszeni, a o Andrzeju Dudzie wielu Polaków nawet nie słyszało.
– Wygrywa ten, kto bardziej chce. A widać, że premier Ewa Kopacz bardzo che wygrać. Dynamika jest po jej stronie. Widać, że zatrzymał się negatywny dla Platformy Obywatelskiej trend – oceniał kandydat na senatora.
Były bliski współpracownik Jarosława Kaczyńskiego przestrzegał też przed daniem zwycięstwa ugrupowaniu tego polityka. – Jeżeli PiS wygra tak, że będzie miało większość bezwzględną, będzie IV RP. Jeśli wygra i będzie miało większość konstytucyjną, to będzie już V RP, z której tak szybko nie wrócimy do normalności – mówił Giertych.