
Na Węgrzech możemy obserwować obrazki, których jeszcze kilka miesięcy temu przeciętny obywatel się nie spodziewał. Starcia między uchodźcami i węgierską policją stają się smutną codziennością. Jednym z jej bardziej wyrazistych twarzy był jeden z migrantów, którego policja rzekomo brutalnie traktowała na torach. Teraz światło dziennie ujrzała inna, mniej korzystna dla niego, wersja wydarzeń.
REKLAMA
"Byliśmy świadkami okropnego widoku"
Korespondent Sky News był świadkiem zdarzeń, które od kilku dni wzbudzały duże kontrowersje. Najpierw pojawiło się w sieci zdjęcie, które stało się przyczynkiem do krytyki węgierskiej policji. Pisano, że tragicznie traktują oni uchodźców i są wobec nich agresywni. Tymczasem przedstawiony film pokazuje, że być może reakcja władz, w tym konkretnym przypadku, nie była przesadzona.
Korespondent Sky News był świadkiem zdarzeń, które od kilku dni wzbudzały duże kontrowersje. Najpierw pojawiło się w sieci zdjęcie, które stało się przyczynkiem do krytyki węgierskiej policji. Pisano, że tragicznie traktują oni uchodźców i są wobec nich agresywni. Tymczasem przedstawiony film pokazuje, że być może reakcja władz, w tym konkretnym przypadku, nie była przesadzona.
Jednak dobra reakcja służb?
Cała akcja rozegrała się około 35 kilometrów od Budapesztu. Płacząca matka z dzieckiem na rękach dyskutowała z policją. Ojciec, który wyraźnie nie wytrzymał emocjonalnie, wciągnął kobietę i dziecko na tory. Zachowywał się mocno agresywnie, trudno było przewidzieć co zrobi dalej. Policjanci skuli go i zatrzymali, co wydaje się w tej sytuacji jedynym bezpiecznym rozwiązaniem.
Cała akcja rozegrała się około 35 kilometrów od Budapesztu. Płacząca matka z dzieckiem na rękach dyskutowała z policją. Ojciec, który wyraźnie nie wytrzymał emocjonalnie, wciągnął kobietę i dziecko na tory. Zachowywał się mocno agresywnie, trudno było przewidzieć co zrobi dalej. Policjanci skuli go i zatrzymali, co wydaje się w tej sytuacji jedynym bezpiecznym rozwiązaniem.
Węgierski dworzec w Bicske stał się miejscem tragicznych zdarzeń. Uchodźcy chcieli jechać dalej, nie godzili się na pobyt w obozie i skandowali „SOS”. Ogromne emocje, tłum ludzi, zmęczenie i strach. Nic więc dziwnego, że obie strony nie wytrzymują napięcia. Jak powiedział naTemat węgierski politolog Zsolt Kiszelly: "Węgrzy są coraz bardziej przerażeni. Nikt się tego nie spodziewał. Nikt nie przewidział, że możemy przeżyć taki zalew imigrantów." Przytoczony film jest tego najlepszym przykładem.
źródło: Sky News
