Dyskusja o uchodźcach jest od kilku tygodni głównym tematem politycznym, ale zdaniem Jarosława Gowina jej wpływ na wyniki wyborów jest przeceniany. – Może się zdarzyć, że skrajne ugrupowania zyskają 1-2 proc. – mówi w "Bez autoryzacji" prezes Polski Razem. Polityk jest nieco bardziej otwarty od Jarosława Kaczyńskiego, bo zgodziłby się na przyjęcie kilku tysięcy uchodźców z Syrii, pod warunkiem, że byliby to nie-muzułmanie.
Czy jako były minister sprawiedliwości ma pan pomysł na podstawie którego artykułu konstytucji można by pociągnąć do odpowiedzialności Ewę Kopacz i jej rząd za przyjęcie ? Jarosław Kaczyński mówił w Sejmie, że taka decyzja będzie złamaniem ustawy zasadniczej.
Jarosław Gowin: Nie zadawałem sobie trudu, żeby to sprawdzić. Właściwym trybunałem do oceny działań rządu będą wyborcy i "wyrok" zapadnie 25 października.
Nastroje społeczne są w przeważającej części antyimigranckie i politycy jeszcze je podsycają. Czy jako polityk, który sprzeciwia się przyjmowaniu uchodźców, nie boi się pan, że te nastroje wymkną się spod kontroli i dojdzie nawet do ataków fizycznych na obcokrajowców?
Nie krytykuję przyjmowania uchodźców, tylko przyjmowanie imigrantów ekonomicznych. Po drugie mówię o tym, że nie powinniśmy przyjmować migrantów wyznania muzułmańskiego, bo oni odmawiają asymilacji i mogą stanowić podglebie dla ataków terrorystycznych.
Poza tym nie można mówić, że będziemy postrzegani jako kraj ksenofobów, bo przyjęliśmy ponad 80 tys. uchodźców – prawdziwych uchodźców – z Czeczenii i jakoś nie wywołało to wrogich reakcji Polaków. Oczywiście jakieś ekscesy rasistowskie mogą się zdarzyć w każdym kraju, ale sprzeciw ogromnej większości Polaków wobec przyjmowania imigrantów to z jednej strony wyraz zdrowego rozsądku, a z drugiej przywiązania do polskiej i europejskiej kultury, która jest kwestionowana przez sporą część imigrantów z krajów arabskich.
Wspomniał pan o Czeczeńcach, ale z tego, co pamiętam tam ponad 90 proc. społeczeństwa to muzułmanie. I nic złego się nie stało. Dlaczego teraz nie mamy przyjmować muzułmanów?
Podjęliśmy ryzyko, bo naród czeczeński był wyjątkowo okrutnie eksterminowany przez Rosjan. Dzisiaj sytuacja jest inna, mamy do czynienia głównie z obywatelami krajów arabskich, a tam podatność na idee dżihadu jest zdecydowanie większa.
Ale w Syrii też trwa eksterminacja, tylko nie w wyniku agresji z zewnątrz, ale wojny domowej. Im się nie należy pomoc?
Głównymi ofiarami w Syrii są chrześcijanie i jazydzi, a muzułmanie to prześladowcy. Jestem zwolennikiem przyjmowania uchodźców, ale oni są dzisiaj nie na terenie Europy Zachodniej, ale w zamkniętych obozach na terenie Syrii, Jordanii czy Libanu. To tamtym prawdziwym prześladowanym powinniśmy nieść pomoc, łącznie z przyjęciem grupy syryjskich chrześcijan czy jazydów.
Prezes Kaczyński chciał poprzestać na pomocy finansowej uchodźcom w obozach. Pan, jak rozumiem, idzie krok dalej i zgodziłby się na przyjęcie uchodźców, pod warunkiem, że to chrześcijanie.
Działanie, które wskazał prezes Kaczyński jest jak najbardziej wskazane i konieczne. Ja mówię o pójściu krok dalej, czyli przyjęciu nie-muzułmanów. A w praktyce na Bliskim Wschodzie są dwie grupy prześladowanych: to chrześcijanie i jazydzi.
Jaka to byłaby grupa? Bliżej tych 200 osób, które już przyjęliśmy, czy raczej tych 7-8 tys., które zdecydowaliśmy się przyjąć w ramach ustaleń unijnych?
Oczywiście bliżej tej drugiej liczby. Tyle tylko, że rząd nie podjął żadnej próby wynegocjowania takiego rozwiązania. Myślę, że Polacy zareagowaliby zupełnie inaczej, gdyby przyjechały rodziny syryjskich chrześcijan czy jazydów, których los jest niezwykle tragiczny. Szczególnie tych ostatnich.
Zamiast tego rząd próbuje przekonać Polaków, że powinniśmy nieść pomoc młodym mężczyznom, których stać na opłacenie przemytników i skrajnie roszczeniowych. Tacy ludzie stanowią przytłaczającą większość wśród tych, którzy znaleźli się dzisiaj w Europie.
Jak dyskusja o uchodźcach i imigrantach wpłynie na kampanię i wyniki wyborów? To wiatr w żagle partii KORWiN.
Może się zdarzyć, że skrajne ugrupowania zyskają 1-2 proc., ale wpływ problemu imigrantów na wynik wyborów jest mocno przeszacowany. Od wielu tygodni poparcie dla partii jest stabilne, a wahania to 2-3 proc.
Ale w przypadku takich ugrupowań jak KORWiN to może przesądzić o przekroczeniu progu bądź nie. A jeśli im się uda, Zjednoczona Prawica może stanąć przed koniecznością zawarcia koalicji z KORWiNem. Jak by się pan z tym czuł?
Naszym celem są samodzielne rządy, choć mam świadomość, że to będzie bardzo trudne. A co do współpracy z Korwinem, to Jarosław Kaczyński jest temu zdecydowanie bardziej nieprzychylny niż ja. Ale ja również nie chciałbym współpracować z samym JKM, choć nigdy nie ukrywałem, że w szeregach jego partii jest wielu młodych ludzi o poglądach zbliżonych programowo do Polski Razem.