
W ubiegłym tygodniu mogło dojść do zamachu na premier Ewę Kopacz i szefa rządu Ukrainy Arsenija Jaceniuka. Służby odnalazły broń na trasie przejazdu szefów rządów Polski i Ukrainy. – Taka jest nasza robota – skomentowała polska premier.
REKLAMA
Ewa Kopacz przebywała na Ukrainie 17 września, w rocznicę napaści ZSRR na Polskę. Na trasie, którą poruszali się szefowie polskiego i ukraińskiego rządu, odnaleziono granatnik RPG-26 oraz miejsce, z którego planowano przeprowadzić ostrzał. Broń znajdowała się pod mostem kolejowym i była owinięta w folię. Na pierwszy rzut oka mogła wyglądać jak zwykła rura.
Szefowie rządu odwiedzili cmentarz wojenny w Bykowni, który upamiętnia polskich więźniów zamordowanych przez NKWD w 1940 roku na terenie Ukrainy. Początkowo trasa przejazdu Ewy Kopacz i Jaceniuka miała przebiegać trasą Bykownia - Boryspol. Została ona jednak zmieniona, właśnie z powodu odnalezienia granatnika. "Super Express", informację o znalezisku potwierdziło Biuro Ochrony Rządu.
– Tak, mieliśmy te informacje – potwierdziła w sobotę rano premier Ewa Kopacz. – Zawrócono nas z trasy i premier Jaceniuk poinformował, że jego służb znalazły granatnik. Ja odpowiedziałam, że taka jest nasza robota – stwierdziła szefowa rządu.
Chciał rzucić krzesłem w Komorowskiego
Do głośnego incydentu, choć zdecydowanie mniej poważnego doszło w czasie tegorocznej kampanii prezydenckiej. W trakcie krakowskiego wiecu Bronisława Komorowskiego policja zatrzymała mężczyznę, który pod scenę przyszedł z własnym krzesłem. Prawicowe portale twierdzą, że nietypowy rekwizyt był jedynie dowcipnym nawiązaniem do japońskiej wpadki prezydenta. Policja przekonuje jednak, że zatrzymany chciał rzucić krzesłem w Komorowskiego.
Do głośnego incydentu, choć zdecydowanie mniej poważnego doszło w czasie tegorocznej kampanii prezydenckiej. W trakcie krakowskiego wiecu Bronisława Komorowskiego policja zatrzymała mężczyznę, który pod scenę przyszedł z własnym krzesłem. Prawicowe portale twierdzą, że nietypowy rekwizyt był jedynie dowcipnym nawiązaniem do japońskiej wpadki prezydenta. Policja przekonuje jednak, że zatrzymany chciał rzucić krzesłem w Komorowskiego.
Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że zatrzymany może mieć związek z pseudokibicami jednego z krakowskich klubów. Policja zastrzega, że powiązania mężczyzny nie zostały jeszcze do końca ustalone, więc wątek pseudokibicowski nie jest pewny. Funkcjonariusze nie mają jednak wątpliwości dotyczących zamiarów zatrzymanego. Według nich mężczyzna chciał rzucić krzesłem w Bronisława Komorowskiego.
– Od sceny dzieliła go nieduża odległość, jakieś dwa metry – zaznaczył podinsp. Mariusz Ciarka, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie, dodając, że nieumundurowani funkcjonariusze szybko i profesjonalnie obezwładnili stwarzającego zagrożenie mężczyznę.
Źródło: SE.pl
