Dziennikarzom lokalnego portalu wystarczyła godzina, by dokonać bardzo wnikliwej obserwacji. I wyliczyć, ile Cyganki mogą na kazimierzowskim rynku zarobić. Wyszło im, że lekką ręką nawet 500 zł dziennie. Przy codziennym wróżeniu to aż 15 tysięcy miesięcznie! Czystego zarobku, żadnych podatków. I gdzie tu sprawiedliwość?
Kto choć raz nie stanął twarzą w twarz z Cyganką, która chce na siłę wróżyć? Która idzie za tobą, mówiąc, że ”wielkie szczęście widzi”? Kiedyś moja koleżanka powiedziała takiej Cygance, co myśli. Nigdy nie zapomnę, jak ta plunęła w jej stronę. Odeszła już dobrych parę kroków, a jeszcze krzyczała w naszą stronę. Pamiętając takie historie, tym bardziej burzą te inne. A właściwie to, że nic nie można z nimi zrobić, bo wszyscy mówią, że mają związane ręce. Na przykład obawami o dyskryminację mniejszości narodowych.
Tak go omamiła, że stracił 400 zł
Oto wynik dziennikarskiej obserwacji w Kazimierzu Dolnym. Czytamy na portalu Tuba Puław: ”Na oczach naszych dziennikarzy dwie kobiety w 5 minut zarobiły 150 zł i to tylko na jednej rodzinie. Chwilę później znów przystąpiły do zmasowanego ataku. Ofiarą jednej z natrętnych Cyganek padł nawet znany puławski adwokat. Tak go omamiła, że w zaledwie parę chwil stracił 400 zł.”. Adwokat tłumaczył, że nie wie, dlaczego tak się zachował. ”Wstyd się przyznać. Nie potrafię wytłumaczyć co takiego zrobiła, że dałem jej te pieniądze? Jestem w szoku” – mówił dziennikarzom. W ciągu godziny było znacznie więcej takich sytuacji.
Cyganki najpierw osaczały, nawet w kilka na raz, mniej pokornych łapały za rękawy, a następnie wyciągały wymiętoszone karty i zaczynały swój spektakl. "Kochanieńki królu miłość widzę. Ale musisz mi na chwilę pokazać banknot. Chcesz, żebym ci oddała? Nie mogę, bo dobra wróżba się odwróci. Chyba nie chcesz, żeby spotkało cię coś złego". Jedna wywierała presję na młodym ojcu, druga w tym samym czasie na matce. Małe dziecko płakało. Oboje sięgnęli po portfele. Przez kilka minut próbowali potem negocjować zwrot pieniędzy, ale poddali się, żeby tylko móc odejść.Czytaj więcej
Okupują rynek od lat
Na ogół są nachalne, natrętne i bardzo uciążliwe. Ale na rynku w Kazimierzu Dolnym widać je szczególnie. To miejsce okupują od lat. Sami mieszkańcy nie wiedzą, od kiedy. Przyjeżdżają z pobliskich Puław i Opola Lubelskiego, gdzie mieszkają na co dzień. Podobno są podwożone drogimi i dobrymi samochodami. – Zarabiają dobrze. Gdyby im się nie opłacało, nigdy by tutaj nie przyjeżdżały. Sama widzę je ciągle na rynku – przyznaje znajoma, która od lat spędza weekendy w Kazimierzu. Raz zaczepiły ją dwie Cyganki. Nie chciała rozmawiać, zaczęły ciągnąć ją za rękę. Na koniec rzuciły coś nieprzyjemnego. Od tamtej pory zupełnie je ignoruje. Nie zwraca uwagi, przechodzi, traktuje jak powietrze. Jakiś czas temu jedna z Cyganek opowiadała naTemat o wróżeniu. O tym, że przecież one pomagają.
Skarżą się do urzędu
Ale takich, którzy korzystają z usług Cyganek nie brakuje. Niektórzy piszą lub dzwonią potem do Urzędu Miasta. Oburzeni, ze skargami, że zostali przez nie oszukani. – Jest ich kilkanaście, a w sezonie, przy ładnej pogodzie więcej. Niektórzy twierdzą, że w ciągu dnia cygańskie wróżki potrafią zarobić kilkaset setki złotych – przyznaje wiceburmistrz miasta Krzysztof Wawer. Mówi, że wielu turystów daje się nabrać, bo traktuje Cyganki jak element kazimierzowskiego folkloru. Choć tak naprawdę przecież z Kazimierzem – oprócz zarobku – niewiele mają wspólnego.
Najlepiej opodatkować, tylko jak?
Lokalne władze doskonale znają problem, choć wielu turystów nie przyznaje się, że dało się oszukać. Wstydzą się, bagatelizują, wyjeżdżają na drugi dzień i machają ręką. W policyjnych statystykach faktycznie mało jest takich zgłoszeń. Ale władze walczą. Tyle że zmasowany atak ze strony urzędu miasta, policji, a nawet urzędu skarbowego na razie spełza na niczym. Kompletnie patowa sytuacja. I absolutna bezradność. Wszyscy wiedzą, że Cyganki na wróżbach nieźle zarabiają. Pojawił się więc pomysł, by je opodatkować. Zmusić do założenia własnych firm. W końcu przecież uzyskują dochód...To tylko w Kazimierzu, a ile takich miast jest w Polsce? Ile Cyganek wróży? Ilu ludzi daje sobie powróżyć z kart?
Polskie wróżki muszą mieć zarejestrowaną działalność gospodarczą i płacić podatki. Romskie wróżki latami, na oczach wszystkich, robią to samo, podatków i ZUS-u nie płacą i jeszcze śmieją się w oczy z bezradności policji i urzędników. Kazimierskie władze zapowiedziały walkę z tą patologią. Niestety, na razie 1:0 dla Cyganek.Czytaj więcej
– To szara strefa. Podejmowaliśmy różne działania, ale niestety, ostatecznie się nie udało – przyznaje szczerze wiceburmistrz Krzysztof Wawer. Urząd skarbowy kontroluje tych, którzy płacą podatki. – A Cyganki mają dokumenty, w których czarno na białym jest wpisane, że dochodów żadnych nie uzyskują...– Urząd skarbowy obiecał wykonać działania prewencyjne. Czyli informować Cyganki, że skoro uzyskują dochód, to podlegają opodatkowaniu. Ale jak udowodnić, że na przykład zarabiają więcej niż wynosi kwota wolna od podatku? – mówi.
Również policja, co prawda, może wlepić im mandat. Na przykład za nękanie turystów, co można podciągnąć pod nielegalne w Polsce żebractwo. Ale Cyganki i tak go nie zapłacą, bo przecież nie uzyskują dochodów... Koło się zamyka.
O dyskryminacje łatwo
Urząd miasta na razie wymyślił monitoring. Od przyszłego roku na rynku pojawią się kamery. Prewencyjnie. Na wszelki wypadek, jak ktoś będzie się skarżył, że został oszukany, łatwiej będzie namierzyć wróżkę. Ale w Kazimierzu pojawiały się też inne pomysły. Na przykład, by przy rynku ustawić tabliczkę z napisem ’Uważajcie na Cyganki”. Albo, by na stronie internetowej miasta umieścić ostrzeżenie. Żaden z tych pomysłów nigdy nie został zrealizowany.
– To delikatna kwestia. Jak coś za dużo się powie, można zostać oskarżonym o dyskryminację – mówi Krzysztof Wawer. Dlatego na razie właściciele hoteli czy pensjonatów po cichu i delikatnie uprzedzają turystów. Czysto informacyjnie. I koło się zamyka.
Właściciel płatnego parkingu: Kilka dni temu spotkałem dwie roztrzęsione starsze panie, które po wróżbach nie miały jak zapłacić mi 10 zł za parking. Karolina, sprzedawczyni ze sklepu z pamiątkami: - Sama straciłam 20 zł. Chciały, bym im pokazała banknot, zabrały i już. Rozpłakałam się, że nie będę miała za co wrócić do domu. Oddały mi, ale tylko 10 zł. Grzegorz, taksówkarz: - Z postoju jak na dłoni widzę cały rynek. Najbardziej szkoda mi dzieciaków ze szkolnych wycieczek, które są tak naiwne.Czytaj więcej