
Oficjalne dane dotyczące rynku pracy w USA ukrywają straszną prawdę. Według nich bezrobocie wynosi ledwie 5 proc. podczas gdy okazuje się, że pracę ma ledwie 59,2 proc. Amerykanów. Co więc dzieje się z pozostałymi 35 proc. obywateli?
REKLAMA
Główny problem wspomnianych danych polega jednak na tym, że jako osoby bezrobotne uznaje się tylko tych, którzy nie posiadają pracy i aktywnie szukają nowej. W tym przypadku wskaźnik zatrudnienia zdaje się więc bardziej adekwatnym miernikiem, ponieważ uwzględnia osoby, które nie mogą lub nie chcą pracować. A wskaźnik ten spadł w ostatnim kwartale do 62,4 proc., czyli do najniższego poziomu od 1977 roku (wówczas kobiety głównie zajmowały się domem).
Głównym powodem tak niskiego poziomu zatrudnienia w USA jest niski udział młodych Amerykanów w rynku pracy. Dlaczego jednak ci nie chcą pracować?
Największy wpływ na tę sytuację ma wydłużenie okresu edukacji młodych. Ci zdając sobie sprawę ze słabej kondycji rynku pracy, lecz także z jego wygórowanych wymogów, postanawiają odwlec moment pójścia do pracy, udając się na studia. Z jednej strony chcą więc „przeczekać” kiepską sytuację na rynku, z drugiej zaś chcą nabyć odpowiednich kompetencji by na nim zaistnieć i osiągnąć sukces.
Pytanie więc pojawia się następujące: czy rynek zdoła wchłonąć tak dużą liczbę studentów? Jeśli tak, dane mają szansę ulec poprawie.
Napisz do autora: jakub.rusak@natemat.pl
Źródło: Quartz
