
Mają dobre zawody, niezłe płace i teoretycznie szczęśliwe domy. Może nawet nie teoretycznie, bo większość moich rozmówców przekonuje, że dobrze im z ich życiem. Tylko, że na to szczęście składa się jeden niepasujący do reszty element. Status stałego klienta u prostytutek i w agencjach towarzyskich.
O 25-35-latkach z dobra pracą i zasobnym portfelem niewielu w tym kontekście pomyśli. A we wielu rozmowach, które odbyłem z trudniącymi się prostytucją kobietami przygotowując materiały obyczajowe dla naTemat na przestrzeni ostatnich lat, słyszałem, iż to właśnie ta grupa najczęściej "potrzebuje wsparcia". Potwierdziło się to, gdy postanowiłem na problem prostytucji spojrzeć od drugiej strony. Sprawdzić, kim i dlaczego są klienci polskich prostytutek.
Jesteśmy ze sobą czwarty rok i planujemy być do końca życia razem, ale ja potrzebują lepszych wrażeń niż seks w kilku typowych pozycjach. A moja dziewczyna na bardziej ostre zachowania potrafiła reagować płaczem lub awanturą. Nie chcę na to patrzeć, wolę zapłacić i mieć spokój pod każdym względem.
Jak wyznaje mój rozmówca, wśród jego najbliższych znajomych nikt się wizytami w agencji nie przechwala publicznie, ale nikt ich też przesadnie nie ukrywa. Choćby dlatego, że koledzy potrafią się mijać "po godzinach". Panuje też przekonanie, że najbezpieczniejsze pod każdym względem jest korzystanie z usług dziewczyn polecanych.
Czuję, że się trochę uzależniłem, ale panuję nad tym. No i co najważniejsze, mam stałą dziewczynę, o której wiem, że jest zdrowa. A poza tym bardzo bystra. Po za tym, że jej płacę aż 1200 zł za zaledwie kilak godzin, to się po prostu lubimy.
– Jeśli tam idziemy to całą paczką kumpli, z którymi trzymamy się od liceum. Oni mnie w to wciągnęli i nie powiem, że się nie podoba, bo te "profesjonalistki" wyczyniają wyczyniają cuda, których żadna dziewczyn, które poderwałem normalnie nigdy mi nie zrobiła. Ale od ponad półtora roku jestem w związku z wspaniałą kobietą i mam wielkie wyrzuty sumienia, że cały czas daję się naciągać na te wyjścia – mówi mój rozmówca.
Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl
