Mają dobre zawody, niezłe płace i teoretycznie szczęśliwe domy. Może nawet nie teoretycznie, bo większość moich rozmówców przekonuje, że dobrze im z ich życiem. Tylko, że na to szczęście składa się jeden niepasujący do reszty element. Status stałego klienta u prostytutek i w agencjach towarzyskich.
Kiedy przeciętny Kowalski myśli o bywalcach agencji towarzyskich, zwykle wyobraża sobie zapewne nieatrakcyjnego starszego mężczyznę, który już tylko w ten sposób może dać upust swoim potrzebom. Inny typowy klient to nastolatek, który seksu za pieniądze chce spróbować w tamach pierwszego razu, czy prostytutkę funduje sobie "dla beki".
Po co im to...?
O 25-35-latkach z dobra pracą i zasobnym portfelem niewielu w tym kontekście pomyśli. A we wielu rozmowach, które odbyłem z trudniącymi się prostytucją kobietami przygotowując materiały obyczajowe dla naTemat na przestrzeni ostatnich lat, słyszałem, iż to właśnie ta grupa najczęściej "potrzebuje wsparcia". Potwierdziło się to, gdy postanowiłem na problem prostytucji spojrzeć od drugiej strony. Sprawdzić, kim i dlaczego są klienci polskich prostytutek.
– Telefon z prośbą o rezerwację u nich wsiąkł już jakoś w mój kalendarz – mówi wprost Robert, 29-latek z Gdańska. Poza tym, że co najmniej kilka razy w miesiącu pojawia się w jednej z najbardziej renomowanych agencji w Trójmieście jest przede wszystkim informatykiem w firmie z branży lotniczej i od niedawna ojcem już dwójki dzieci.
Dlaczego korzysta z prostytucji? – Sądzę, że gdybym nie miał pieniędzy, nie pozwalałbym sobie na to. Nie jest też tak, że w domu mam problem z "dostępem" do mojej partnerki. Kochamy się często, ale nie zawsze tak intensywnie, jak bym chciał – słyszę.
Żaden wstyd
Jak wyznaje mój rozmówca, wśród jego najbliższych znajomych nikt się wizytami w agencji nie przechwala publicznie, ale nikt ich też przesadnie nie ukrywa. Choćby dlatego, że koledzy potrafią się mijać "po godzinach". Panuje też przekonanie, że najbezpieczniejsze pod każdym względem jest korzystanie z usług dziewczyn polecanych.
– Rozmawiałem kiedyś na służbowym wyjeździe z dwoma kolegami z firmy, którzy bywają w tych samych miejscach i trochę pofilozofowaliśmy o tym, na ile można mówić, że zdradzamy swoje żony i dziewczyny. Ale muszę przyznać, że ja największe wyrzuty sumienia mam tylko w związku z pieniędzmi, które wydaje. Bo to bywało miesięcznie i po kilka tysięcy, które można było jednak lepiej wydać. Teraz kiedy są dzieci staram się jednak mocno ograniczać – stwierdza Robert.
Od jednej z dawnych rozmówczyń mam też kontakt do Filipa, który zgadza się opowiedzieć, dlaczego żonatemu od 5 lat bankowcowi ryzykowne jednak kontakty ze światem prostytucji. – Jedni chodzą do kasyna, inni ryzykują jakieś sporty ekstremalne. Ja dodaje sobie tej nutki adrenaliny wymykając się raz na jakiś czas do takiego jednego klubu – odpowiada 33-latek.
Częściej niż z żoną
I przyznaje, że w związku z tym, iż jego życie wypełniają podróże między Sopotem, Warszawą i Oslo bywały takie okresy, kiedy częściej widywał się z ulubioną prostytutką niż z żoną. – Wiesz, kiedyś zrobiłem taki test. Sprawdziłem, która zareaguje na prośbę, by wpaść na szybki numerek na lotnisku, bo tylko tyle miałem czasu Gdańsku. Żona odesłała SMS: "chyba jesteś poje...". Ona oddzwoniła, by ustalić, czy na pewno zdążymy. I policzyła bardzo promocyjnie.
Zdaniem Filipa, korzystanie z usług prostytutki w żaden sposób nie uwłacza mężczyźnie o takim statusie, jak jego. – Co młody, wykształcony i z wielkiego miasta robi w burdelu? Płaci, przede wszystkim płaci. Jakiś wygłodniały Janusz, czy gówniarzeria może sobie na taki seks uzbierać. A bywanie u panienek lekkich obyczajów zawsze było domeną "pięknych, młodych i bogatych". Bo nawet jeśli spełniasz te trzy przesłanki, to nie tak łatwo za darmo dostaniesz to, czego chcesz i potrzebujesz – słyszę.
Nie wszystkim jednak z tym sekretem jest tak dobrze. O byciu klientem prostytutek rozmawiamy także z Michałem, aplikantem adwokackim, dla którego jego skłonność do płacenia za seks jest powodem silnych rozterek.
Coś nie tak...
– Jeśli tam idziemy to całą paczką kumpli, z którymi trzymamy się od liceum. Oni mnie w to wciągnęli i nie powiem, że się nie podoba, bo te "profesjonalistki" wyczyniają wyczyniają cuda, których żadna dziewczyn, które poderwałem normalnie nigdy mi nie zrobiła. Ale od ponad półtora roku jestem w związku z wspaniałą kobietą i mam wielkie wyrzuty sumienia, że cały czas daję się naciągać na te wyjścia – mówi mój rozmówca.
Ten 26-latek zwraca też uwagę na to, o czym większość klientów agencji towarzyskich woli nie myśleć... – Łatwo ulegam tym pokusom, ale za każdym razem odchorowuję to psychicznie. łapię fobie, że się czymś zarażę. Oczywiście się zabezpieczam i nie przekraczam granic, a chodzimy do takich miejsc, gdzie dziewczyny są badane. Jednak czasem mam koszmary, że coś przyniosłem do domu i zaraziłem moją kochaną dziewczynę... – wyznaje klient prostytutki.
Jesteśmy ze sobą czwarty rok i planujemy być do końca życia razem, ale ja potrzebują lepszych wrażeń niż seks w kilku typowych pozycjach. A moja dziewczyna na bardziej ostre zachowania potrafiła reagować płaczem lub awanturą. Nie chcę na to patrzeć, wolę zapłacić i mieć spokój pod każdym względem.
Filip
33-latek, finansista
Czuję, że się trochę uzależniłem, ale panuję nad tym. No i co najważniejsze, mam stałą dziewczynę, o której wiem, że jest zdrowa. A poza tym bardzo bystra. Po za tym, że jej płacę aż 1200 zł za zaledwie kilak godzin, to się po prostu lubimy.