
Reklama.
Już kilkanaście godzin po zamachach w Paryżu pościg za odpowiedzialnymi za te zbrodnie zaprowadził europejskie organy ścigania przede wszystkim do brukselskiej dzielnicy Molenbeek. To tam dokonano najwięcej zatrzymań w związku ze śledztwem w sprawie śmierci co najmniej 129 osób i ranienia 352 innych w sześciu zamachach dokonanych w stolicy Francji 13 listopada.
Belgijscy antyterroryści bezpośrednio odpowiedzialni za akcję nie mogli być zaskoczeni rozkazem wyjazdu do Molenbeek. Od ponad dekady stało się już dla nich swego rodzaju tradycją, że po większości zamachów w Europie trzeba powoli przygotowywać się na wyjazd do "raju terrorystów".
Właśnie takiego statusu doczekała się ta dzielnica słynąca niegdyś słynęła przede wszystkim z przemysłu spożywczego (jej nazwa pochodzi od tamtejszych młynów), który od ponad stu lat coraz silniej napędzali imigranci. Jeszcze kilka dekad temu równie wielu było tam muzułmanów, co Polaków i innych uciekinierów zza żelaznej kurtyny.
Przez lata to jednak wyznawcy Allaha zawładnęli Molenbeek. I stworzyli tam specyficzną społeczność, która na pierwszy rzut oka nie budzi podejrzeń, że może zagrozić położonym zaledwie kilka kilometrów dalej siedzibom instytucji europejskich. Jest jednak miejscem, w którym wychowała się niezwykle liczna grupa tych Europejczyków, którzy dołączyli do ISIS, nastolatki na konsole PS4 ściągają tam zamiast gier schematy bomb, a pracownicy dzielnicowi mówią, że "należy zabijać każdego jednego Żyda".
Najbardziej znani ludzie urodzeni w Molenbeek? To Youssef i Mimoun Belhadj, oraz Hassan El Haski, Mehdi Nemmouche, Amedy Coulibaly, czy Ayoub El Khazzani. Pierwsi odpowiadają za 191 zabitych i 1858 rannych w madryckich zamachach z 2004 roku. Kolejne nazwisko należy do autora masakry w brukselskim Muzeum Żydowskim, Coulibaly w styczniu mordował w podparyskim markecie, a El Khazzani zaatakował w pociągu Thalys w sierpniu.
Policja i służby specjalne robiły w ostatnich latach naloty na Molenbeek jednak nie tylko po ich "wyczynach". Ta dzielnica to także świetne miejsce do uzyskania wiedzy o tym, co planuje ISIS w Syrii i Iraku. To właśnie w tych kierunkach najczęściej podróżują 20-30-letni mężczyźni z Molenbeek, dla których to idealny sposób na zabicie nudy wynikającej z 40-proc. bezrobocia wśród najmłodszego pokolenia brukselskich muzułmanów.
Wymiana krwi między ISIS i Brukselą jest nieustanna. Wspomógł ją dodatkowo kryzys migracyjny, który islamiści wykorzystują, by wśród uchodźców przedostać się do Europy. Przybysze ciągnący od razu do Molenbeek z pewnością będą wzbudzali największe podejrzenia, iż przed terrorem wcale nie uciekli, a spróbują przenieść go na Stary Kontynent.
Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl