Przyjeżdżają do Polski korzystając z małego ruchu granicznego z tabunami innych Rosjan, którzy robią tu zakupy, na jakie nie mają szans u siebie. One szybko odłączają się jednak od wycieczki po Lidlach i Biedronkach, robią się na bóstwa i ciągną na imprezy do Sopotu. Tak młode dziewczyny z Obwodu Kaliningradzkiego... polują na mężów z Polski.
Wiele emocji wzbudził nasz materiał sprzed kilku miesięcy, w którym opisywaliśmy jeden z nietypowych efektów uruchomienia w 2012 roku małego ruchu granicznego między północną Polską a rosyjskim Obwodem Kaliningradzkim. Gdy tylko szerzej otwarto tę granicę, mówiono głównie o szale zakupów, w który Rosjanie wpadli w polskich hipermarketach, a Polacy na kaliningradzkich stacjach paliw. Do tego skrawka Rosji Polaków zaczęło jednak ciągnąć coś zupełnie co innego. Odkryli oni, że czekają tam na nich młode Rosjanki, które w kaliningradzkich klubach i dyskotekach szaleją na widok zachodniej karty kredytowej.
"Jedziemy na bogatych Polaków"
– Jeździmy na łatwe laski do Kaliningradu – mówili nam wprost młodzi gdańszczanie. Okazuje się jednak, że to zjawisko ma swego rodzaju lustrzane odbicie wśród kobiet z Obwodu Kaliningradzkiego i dziś właśnie temu postanowiliśmy się bliżej przyjrzeć.
– Na Zachodzie myśli się, że w Rosji to, co podnieca nazywa się władza. A to nie prawda. To się nazywa najczęściej seks – komentował we wspomnianym materiale z sierpnia wychowany w Kaliningradzie, a wykształcony w Polsce socjolog Dima Kaługin. I tłumaczył, jak popularna wśród młodych Rosjanek jest walka o lepszą przyszłość wdziękami. Szczerze potwierdza to 23-letnia Witalina pochodząca z małej miejscowości pod Kaliningradem.
Witalina opowiada więc, jak słynne wyjazdy na zakupy, które kaliningradzki zespół Parovoz wyśmiewał w piosence "Zdrawstwuj Lidl, zdrawstwuj Biedronka" młode mieszkanki Obwodu próbują wykorzystać, by sprawdzić, czy mężczyzna ich życia przypadkiem nie jest z Polski. Mówiąc wprost, by spróbować polowania na męża.
Inwestycja w przyszłość
Dla większości z nich każde takie poszukiwania to jednak inwestycja nie tylko niepewna, ale i kosztowna. Rosjanki swoje poszukiwania kandydata na tego, u boku kogo można "żyć godnie" urządzają nie między regałami hipermarketów, a najczęściej w sopockich klubach. Nie mogą więc wrócić tym samym autokarem, który relatywnie tanio wiezie je z Kaliningradu do Trójmiasta na weekendowe zakupy. A nocleg nawet w kiepskim hostelu to spory wydatek dla kogoś, czyj miesięczny budżet to równowartość niespełna 1 tys. zł.
– Z naszego osiedla już wielu dziewczynom się udało znaleźć miłość Polsce – tłumaczy słuszność wydatków na imprezowanie w Sopocie Żanna. – Jedna jest już mężatką i mieszka w Gdyni. Dwie znajome ze szkoły planują śluby. Do kilku innych chłopacy z Polski przyjeżdżają systematycznie i zabierają je do siebie na dłużej. A niedawno koleżanka chwaliła się, że po weekendzie w Sopocie poznała faceta z Norwegii! – emocjonuje się młoda Rosjanka. I z każdym kolejnym słowem Żanna sprawia wrażenie, że użyte przez nią słowo "miłość" nie jest chyba w tym wszystkim najważniejsze.
Zdradza też, jak wyglądają kulisy typowego wyjazdu w poszukiwania faceta z Polski. Albo ze wspomnianej Norwegii, bo licznie imprezujący w Trójmieście przedstawiciele tej nacji są dla Rosjanek jeszcze bardziej interesujący.
Rosjanka na drinka czekać nie musi
– A jak już dojedziemy do hostelu, to robimy się i idziemy na miasto. Jak się odpowiednio dziewczyny z Rosji zakręcą w dobrym klubie, to po pół godziny już ktoś drinka postawi. Jak się na Ukrainie zaczęło, to tyle mówili, że Polacy na nas będą cięci, a oni na punkcie rosyjskich kobiet szaleją. Tylko szkoda, że większość wcale nie taka konserwatywna, jak o was mówią i chciałaby szybko taką przelecieć i już... – ubolewa nasza rozmówczyni.
Żanna była na takich wyjazdach już siedem razy, ale odpowiedniego kandydata nie znalazła. Kilka dni latem spędziła co prawda z chłopakiem poznanym w Polsce, ale nie okazało się to niczym poważnym. – Czy tracę nadzieję? Przecież nie tylko o to chodzi, by kogoś poznać. Co się wybawię i przeżyję, to będę miała do wspominania. U was przynajmniej bardziej kolorowo jest – stwierdza.
Lepsza, kolorowa przyszłość...
Nieco mniej kolorowy pejzaż Polski po przejęciu władzy przez PiS niezwykle martwi tymczasem Dianę. Ta 26-latka od września jest bowiem zaręczona z gdańszczaninem i obawia się, że wkrótce trudniej może im przychodzić podróżowanie między domami w Polsce i Obwodzie Kaliningradzkim.
– Mamy z moim Wojtkiem już obiecane mieszkanie od jego rodziny, pełno planów, dzieci w Polsce chcę rodzić. I tak czekało mnie u was wiele formalności, ale ostatnio bardziej nerwowo odliczam dni do przeprowadzki i modlę się, by nam teraz nie zabronili razem żyć – wyznaje Rosjanka.
mieszkanka Obwodu Kaliningradzkiego o wyjazdach do Polski
Dziewczyny tu są mądre i zaradne. Uczą się, próbują robić biznesy, ale ilu się uda wybić i żyć godnie? By żyć godnie kobiety tu zawsze musiały patrzeć za dobrym mężczyzną. Wciąż na pierwszym miejscu w tutejszym niewypowiedzianym rankingu dobrego męża są oficerowie, albo ustawieni urzędnicy, ale dziewczyny zobaczył też swoją szansę w Trójmieście.
Żanna
21-latka z Kaliningradu
Jedzie się paczką koleżanek i łączy się przyjemne z pożytecznym. Bogatsi od nas jeżdżą na zakupy do Polski nawet co tydzień własnymi samochodami, ale kogo nie stać, ten jedzie autokarem. Takim, co nie tylko zawiezie, ale też obwiezie po marketach. My nim jedziemy wtedy w jedną stronę, zrobimy zakupy dla rodziny i jedziemy do hostelu, gdzie bierzemy jeden pokój na spółkę. To tanio wychodzi. Gorzej jest z powrotem, bo nie zawsze się da załapać na powrót takim tańszym autokarem i trzeba jechać rejsowym, albo pociągiem...
Diana
Rosjanka zaręczona z mieszkańcem Gdańska
O tym, że mały ruch graniczny się skończy wielu jest u nas przekonanych. My martwimy się jednak, że wasza nowa władza zacznie mi robić problemy z osiedleniem, albo z pracą.