Transparent na meczu Lech Poznań - Podbeskidzie Bielsko-Biała.
Transparent na meczu Lech Poznań - Podbeskidzie Bielsko-Biała. Fot. ŁUKASZ CYNALEWSKI/AG

Co jakiś czas pojawiają się niepokojące informacje o tym, że uchodźcy przekraczają polską granicę. Już parę razy okazało się, że podobne doniesienia to spekulacje, umiejętnie podgrzewane przez media i lokalną społeczność, która obawia się napływu obcokrajowców. Właśnie mieliśmy do czynienia z kolejną taką sytuacją. W województwie dolnośląskim i lubuskim miało dochodzić do incydentów z udziałem uchodźców przebywających na stałe na terenie Niemiec. Mieli chodzić w 5-osobowych bandach, hałasować i zaczepiać mieszkańców. Sprawdziliśmy, ile w tych informacjach jest prawdy i czy mieszkańcy wymienionych terenów mogą mieć uzasadnione obawy.

REKLAMA
Wszystko zaczęło się od Zgorzelca. Wiadomość o uchodźcy pochodzenia arabskiego, który nielegalnie przekroczył naszą granicę i przebywał na terenie miasta, piorunem obiegła wszystkie media i zelektryzowała lokalną społeczność. Sprawa zrobiła się głośna nie tylko z powodu obcokrajowca, ale również okoliczności, w jakich został zatrzymany.
Jak informowaliśmy, mężczyzna został zatrzymany przez pracowników firmy ochroniarskiej ze Zgorzelca, którzy swoim "bohaterskim" czynem pochwalili się na jednym z portali społecznościowych. Schwytanego cudzoziemca przekazali w ręce Straży Granicznej, która po wylegitymowaniu mężczyzny uznała, że jest on legalnym migrantem z Niemiec. Syryjczyk, bo właśnie takiej narodowości był pojmany obcokrajowiec, od roku mieszka za naszą zachodnią granicą, a do Polski przyjechał najprawdopodobniej na zakupy. Zaś naszą granicę przekroczył bez pogwałcenia prawa.
Pogłoska o uchodźcy wałęsającym się po ulicach polskiego miasta wystarczyła jednak, żeby na nowo podgrzać atmosferę wokół problemu związanego z falą migrantów z Bliskiego Wschodu, a ze Zgorzelca uczynić zagrożone miasto, w którym dochodzi do incydentów z uchodźcami. Sprawa trafiła na podatny grunt. Polska jest przecież w przededniu przyjęcia pierwszych uchodźców – mają się pojawić w Polsce na początku marca. Oliwy do ognia dodaje fakt, że ostatnimi czasy o uchodźcach słyszy się tylko w kontekście negatywnych wydarzeń – takich jak choćby sprawa gwałtów i molestowanych w noc sylwestrową kobiet na terenie kilku państw europejskich, w tym u naszego zachodniego sąsiada. W takich okolicznościach wystarczy iskra, żeby wywołać ogólne poruszenie.
Do tego doszły jeszcze wiadomości o grupach uchodźców grasujących nie tylko na terenie województwa dolnośląskiego, ale również sąsiadującego z nim województwa lubuskiego, co mogłoby już oznaczać, że nasza zachodnia granica nie jest tak szczelna, jak mogłoby się wydawać. Obydwie informacje wywołały więc lawinę komentarzy i wątpliwości. A ile w tym prawdy?
Zgorzelec: nic takiego u nas się nie dzieje!
Zgorzelec jest miastem przygranicznym i ważnym węzłem komunikacyjnym. Decydują o tym przejścia graniczne łączące tą dolnośląską miejscowość z sąsiadującym niemieckim Görlitz. W tym niemieckim mieście z kolei władze prowadzą otwartą politykę wobec obcokrajowców. Do tej pory w Görlitz schronienie znalazło 148 rodzin z 17 krajów, co daje w przybliżeniu blisko 640 osób – połowę z tej liczby stanowią dzieci. Być może m.in. to zadecydowało o tym, że sprawa zatrzymanego w Zgorzelcu uchodźcy urosła do takich rozmiarów. Renata Burdosz, rzeczniczka prasowa Urzędu Miasta stanowczo dementuje pogłoski o tym, że w mieście w związku z cudzoziemcami dochodzi do niepokojących zdarzeń.
– Nie mamy żadnych niepokojących sygnałów. W Zgorzelcu nie dochodziło też do incydentów, w które uwikłani byliby uchodźcy z Niemiec. Nie mam też takich informacji, żeby przekraczali granicę i byli przyczyną jakichkolwiek problemów. Nie napływały również do nas nigdy informacje o tym, że ktokolwiek zagraża mieszkańcom – mówi stanowczo Burdosz. Rzecznika przyznaje jednoczenie, że fikcyjne doniesienia i plotki są na porządku dziennym.
Renata Burdosz, rzecznika prasowa Urzędu Miasta w Zgorzelcu

Wielokrotnie słyszałam plotki na temat obecności obcokrajowców na terenie Polski. W tym momencie każda osoba, która wygląda trochę inaczej, automatycznie budzi podejrzenia, a cała sprawa jest wyolbrzymiana. Taka plotka potrafi urosnąć do takich rozmiarów, że czasem trudno to zrozumieć. W innej sytuacji być może mogłoby to być komiczne, ale tak, to po prostu martwi. Rozumiem obawy związane z narastającą liczbą uchodźców, ale te obawy pozostają nieuzasadnione. Podkreślę raz jeszcze, że nie dochodziło u nas do żadnych incydentów z udziałem cudzoziemców z Niemiec.

Burdosz podkreśla również, że mieszkańcy Zgorzelca byli zdumieni, kiedy się dowiedzieli o niefortunnym zatrzymaniu Syryjczyka na terenie miasta. Zgorzelec jest miastem przygranicznym i otwartym, również na obcokrajowców. Bywają tutaj i nikt się temu nadmiernie nie dziwi. Co więcej, sąsiednie Görlitz i to jak tamtejsze władze radzą sobie z obcokrajowcami i ich asymilacją, oceniają bardzo dobrze. Do tego stopnia, że nigdy nie mieli z takim właśnie sąsiedztwem problemu. – Już nie wspominając o tym, że ocenianie kogoś na podstawie odcienia skóry jest tak dalece nie na miejscu, że w ogóle nie powinno się tego komentować – dodaje Burdosz.
Uchodźcy przychodzą na tanie zakupy, a nie szukać zaczepki
Ostatnimi czasy pogłoski o obcokrajowcach przekraczających nielegalnie granice pojawiły się jeszcze w kontekście kilku lubuskich gmin. Sam lubuski wojewoda na łamach prasy miał potwierdzić, że coś jest na rzeczy, a w województwie dochodzi do alarmujących sytuacji.
Władysław Dajczak, wojewoda lubuski

Do urzędu wojewódzkiego wpłynęły sygnały z gmin, że już zdarzały się pojedyncze incydenty z udziałem ludzi, którzy przebywają teraz za granicą w obozie dla uchodźców, w pobliżu Frankfurtu. Chodzą grupami po 5–8 osób. Szczególnie wieczorem są hałaśliwi i zaczepni w stosunku do mieszkańców. Czytaj więcej

Aleksandra Chmielińska-Ciepły, rzeczniczka wojewody w rozmowie z nami potwierdziła słowa wojewody. Wskazała też trzy miejsca, z których płyną niepokojące doniesienia. – To są Słubice, Gubin i Łęknica. Żadnych zdarzeń o charakterze kryminalnym nie odnotowaliśmy, ale mieszkańcy właśnie tych trzech miejscowości zgłaszali uwagi odnośnie zachowania obcokrajowców. Według ich relacji, cudzoziemcy przekraczający granicę polską przemieszczają się w grupach i głośno się zachowują – opowiada rzeczniczka.
Dlaczego obcokrajowcy – najpewniej uchodźcy, przyjeżdżają do Polski? Powód jest prozaiczny - chodzi o tańsze zakupy. – Wpadają do nas, bo tu jest dużo taniej – przyznaje Chmielińska-Ciepły.
Problem w tym, że z tak zarysowaną sytuacją nie zgadzają się włodarze trzech wymienionych powyżej miejsc. W Słubicach położonych na terenie województwa lubuskiego słyszymy, że niektórzy mieszkańcy rzeczywiście poczuli się zagrożeni w związku z bliskim sąsiedztwem obozu dla uchodźców we Frankfurcie. Tyle tylko, że i w tym przypadku mowa jest o niepokojach, które nie są poparte żadnymi konkretnymi wydarzeniami. Żeby uspokoić nastroje, policja już zwiększyła liczbę patroli w okolicach mostu granicznego.
Beata Bielecka, rzeczniczka Urzędu Miasta w Słubicach

Nie byliśmy świadkami żadnych incydentów z uchodźcami. Ponieważ jednak wcześniej dochodziły do nas sygnały, że część mieszkańców jest zaniepokojona obecnością uchodźców w sąsiadującym ze Słubicami Frankfurcie, policja wzmocniła prewencyjne patrole w okolicach mostu granicznego. Uchodźcy czasami przechodzą na polską stronę, według relacji niektórych mieszkańców zdarzało się, że zachowywali się głośno, dochodziło też do słownych zaczepek, jednak nie zdarzyło się nic, co tłumaczyłoby falę hejtu, z jaką mamy niestety do czynienia na przeróżnych forach internetowych. Także policja nie miała ani jednego zgłoszenia o jakimkolwiek zdarzeniu kryminalnym.

Na liście zagrożonych miejsc znalazła się też Łęknica. Miejscowość również sąsiaduje z Niemcami, a lokalna społeczność od wielu lat żyje z obcokrajowcami w znakomitej symbiozie. Wszystko dzięki przygranicznemu bazarkowi, który od 25 lat łączy Niemców, Polaków i inne nacje, w tym szczególnie Bułgarów romskiego pochodzenia. Taki kulturowy miks od wielu lat jest więc dla Polaków zamieszkujących te tereny czymś normalnym, naturalnym i nie poddawanym przez nikogo w wątpliwość. Ale wiadomo, co innego cudzoziemcy "oswojeni", którzy na dodatek płacą za dzierżawę gruntu na bazarku, a co innego uchodźcy.
Czy kiedykolwiek pojawiły się tutaj niepokojące incydenty, w których brali udział uchodźcy? Piotr Kuliniak, burmistrz Łęknicy nie potrzebuje do namysłu ani sekundy. – Nigdy nie mieliśmy takich incydentów! Uchodźcy po niemieckiej stronie znajdują się 15 km od Łęknicy i jak dotąd nie sprawiali nigdy żadnych problemów. Mam dzisiaj telefony od 7. 30. Ktoś źle odebrał te pogłoski i fama poszła w świat. Nic złego się nie dzieje. Policja dla spokoju od jakiegoś czasu jest bardziej wyczulona na takie doniesienia i pilniej je monitoruje, ale jak na razie za wiele roboty z tej przyczyny nie mieli. Jeśli jednak zaszłaby potrzeba interwencji i coś zaczęłoby się dziać, jesteśmy na to w pełni przygotowani. Podejrzewam, że słowa pana wojewody zostały trochę przeinaczone i źle zinterpretowane, ale dobrze wiedzieć, że trzyma rękę na pulsie – uspokaja.
Od paru miesięcy policja i straż graniczna wysyła więcej funkcjonariuszy w potencjalnie zagrożone miejsca na terenie przygranicznych województw. Irena Skuliniec, rzeczniczka prasowa Nadodrzańskiego Oddziału Straży Granicznej również tonuje emocje. – Owszem, zdarzają się pojedyncze przypadki, gdzie zatrzymujemy uchodźcę z Niemiec, który nielegalnie przekroczył granicę i przebywał na terenie naszego kraju, ale to są zjawiska marginalne. Od listopada ubiegłego roku było kilkanaście takich przypadków. Pora uspokoić emocje. My mamy wyostrzoną czujność – na bieżąco monitorujemy sytuację. Na razie możemy czuć się bezpieczni – kwituje.

Napisz do autora: dominika.majewska@natemat.pl