Trybunał Konstytucyjny wydał orzeczenie w sprawie tzw. ustawy naprawczej, która w istocie paraliżuje tę konstytucję. Już dzień wcześniej szefowa rządu ogłosiła, że nie opublikuje orzeczenia. Na kilka godzin przez odczytaniem wyroku prawicowy portal opublikował jego projekt.
Mamy w Polsce otwarty kryzys konstytucyjny. Trybunał Konstytucyjny ostro osądził ustawę przyjętą przez większość rządzącą w grudniu 2015 roku. W istocie paraliżuje ona prace tej instytucji, wymuszając podejmowanie decyzji w pełnym składzie i odbierając prezesowi TK możliwość decydowania o kolejności rozpatrywanych spraw.
Jednak już kiedy trwał pierwszy dzień posiedzenia TK, politycy PiS odmawiali mu mocy wiążącej, nazywając spotkaniem przy kawie. Jednak wybrani przez większość PiS sędziowie wzięli w nim udział. Beata Szydło, jeszcze zanim wyrok zapadł, zapowiedziała, że go nie opublikuje.
Podobnie jej otoczenie mówiło o zeszłorocznym wyroku ws. sejmowych uchwał, ale w końcu decyzję opublikowano. Wydaje się, że tym razem będzie inaczej i rząd pozostanie konsekwentny. A to oznacza pat i otwarte łamanie konstytucji przez rząd.
NAJWAŻNIEJSZE PUNKTY ORZECZENIA
Po 27 minutach odczytywania wszystkich zakwestionowanych punktów ustawy przyjętej przez PiS zaczął odczytywać orzeczenie. Wynika z niego, że:
– ustawa jest niezgodna z Konstytucją i zasadą poprawnej legislacji
– za niekonstytucyjny uznano tryb przyjęcia ustawy
– niezgodne z konstytucją są przepisy pozwalające prezydentowi oraz ministrowi sprawiedliwości na wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec sędziego,
– niezgodny z ustawą zasadniczą jest też przepisy mówiący, że Trybunał podejmuje decyzje większością 2/3 głosów,
– możliwość wygaszenia mandatu sędziego Trybunału przez Sejm łamie konstytucję,
– niekonstytucyjny jest zapis o kolejności rozpatrywania spraw według daty wpłynięcia skarg.
Zdania odrębne złożyli Julia Przyłębska i Piotr Pszczółkowski, czyli sędziowie wybrani przez PiS, których prezes Andrzej Rzepliński dopuścił do orzekania.
UZASADNIENIE
Uzasadnienie orzeczenia przedstawił sędzia sprawozdawca Stanisław Biernat. Przypominał, że Polacy przyjęli Konstytucję w 1997 roku i władza musi działać w jej ramach. Mówiąc o ustawie przyjętej przez PiS stwierdził, że sformułowanie "sparaliżowanie Trybunału" jest "nieodległe od prawdy".
Trybunał tłumaczył, że zarzut bycia sędzią we własnej sprawie nie jest trafiony, bo nie ma w Polsce innego organu, który mógłby skontrolować konstytucyjność ustawy. Biernat wskazywał, że ustawa poddana kontroli Trybunału nie może jednocześnie być podstawą jego pracy, bo gdyby uznano ją za niezgodną z konstytucją, unieważniłoby to samo orzeczenie. Dlatego Trybunał oparł się na samej konstytucji.
Atmosferę wokół Trybunału dodatkowo podgrzała poranna publikacja portalu braci Karnowskich. Serwis opublikował projekt orzeczenia TK i zasugerował, że pracowali nad nim politycy PO.
W odpowiedzi politycy PO zapowiedzieli złożenie doniesienia do prokuratury za sugerowanie, że to politycy największej partii opozycyjnej doprowadzili do wycieku oraz za ujawnienie tajemnicy państwowej. O ile pierwszy zarzut wydaje się być celny, to drugi jest strzałem na oślep, bo powinno się szukać tego, kto projekt wyniósł z TK, a nie ścigać medium, które go opublikowało.