
Jarosław Gowin zapomniał, że był w PO, a Andrzej Duda nie pamięta, że należał do Unii Wolności, a minister pracy Elżbieta Rafalska nie pamięta o AWS. Takich przypadków jest więcej. Szkoda, że politycy nie mają na tyle odwagi, by zmierzyć się ze swoimi życiorysami.
REKLAMA
Kariery polityków czasami są skomplikowane – zmiany partii czy praca w niepopularnych rządach to epizody, których politycy wstydzą się najczęściej. I marzą o tym, by wyborcy o tych fragmentach życia zapomnieli. Sami też zapominają. Napisać o tych epizodach w oficjalnych życiorysach.
Andrzej Duda
Pierwszy życiorys Rzeczypospolitej nie jest kompletny. Andrzej Duda pominął informację, że był w Unii Wolności. Jako pierwszy poinformował o tym "Newsweek", jeszcze w kampanii wyborczej. Politycy PiS przekonywali, że to formacja, którą Jarosław Kaczyński obwinia o stopowanie lustracji czy złodziejską prywatyzację.
Prezydent mógłby wziąć przykład z wicepremiera Piotra Glińskiego. Minister kultury w swoim oficjalnym życiorysie przyznaje, że w 1997 roku startował z list UW, a w latach 1998 - 2001 był członkiem partii. Wspomina także, że pracował na uniwersytecie w Białymstoku.
I tu znowu prezydent mógłby wziąć przykład, bo nie wspomina, że pracował w Wyższej Szkole Pedagogiki i Administracji w Nowym Tomyślu. Robił to podczas bezpłatnego urlopu na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Jarosław Gowin
"W latach 2011 - 2013 minister sprawiedliwości, odpowiedzialny za ustawę deregulacyjną" – czego brakuje w tym zdaniu z biogramu Jarosława Gowina? Informacji, że był to rząd Donalda Tuska, czyli PO-PSL. A tutaj? "Senator IV kadencji". Informacji, że wybranym z poparciem PO. Podobnie jak tutaj: "Od 2007 r. poseł na Sejm RP VI i VII kadencji".
Lustrzanym odbiciem jest biogram Radosława Sikorskiego, który, co prawda, pisze, że był szefem MON, ale nie wspomina, że był to rząd PiS. Pisze o tym, że był senatorem, ale milczy na temat tego, że startował z poparciem Prawa i Sprawiedliwości.
Wicepremier Gowin na swój życiorys patrzy przez palce. Jest w nim miejsce na informację o tym, że przez nieco ponad rok szefował klubowi Zjednoczonej Prawicy, ale nie było miejsca na informację, że przez niemal trzy lata był w klubie PO. Ani o tym, że startował na szefa tej partii (towarzyszyliśmy mu na wyborczym szlaku).
Ale opinia publiczna ma lepszą pamięć niż wicepremier Gowin. Kilka dni temu musiał cierpliwie znosić sarkastyczne pytania Konrada Piaseckiego, który cytując audyt pytał, jak Gowin wytrzymywał "w bagnie egoizmu, marnotrawstwa i pogardy".
Posłowie Zasada i Żalek
Nie tylko Jarosław Gowin przeszedł do PiS z PO. Jeszcze w poprzedniej kadencji byli tam posłowie Artur Zasada (w Parlamencie Europejskim) i Jacek Żalek. Ani jeden, ani drugi na swoich stronach internetowych nie są w stanie zdobyć się na cywilną odwagę i przyznać się do partyjnej przeszłości.
Elżbieta Rafalska
Minister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zanim zaczęła karierę rządową i parlamentarną była w samorządzie. W radzie Gorzowa Wielkopolskiego reprezentowała AWS. Jednak nie wspomina o tym szczególe w swoim biogramie na stronie ministerstwa.
Chyba poszła tropem Prezesa, który w swoim biogramie na poprzedniej wersji strony PiS także nie wspomina o tym, że był posłem z AWS. O dziwo, nie wstydzi się tego, że był ministrem u Lecha Wałęsy, dzisiaj śmiertelnego wroga PiS.
Politycy są oportunistami, zrobią wiele, by przedłużyć swoją karierę. Dlatego międzypartyjne transfery to chleb powszedni, szczególnie w okresie przedwyborczym. Powinni jednak tłumaczyć wyborcom, dlaczego się na to zdecydowali zamiast udawać, że kilka ostatnich lat z ich życia się nie wydarzyło. Bo to, co dzisiaj robią, to zwykłe oszukiwanie wyborców.
Napisz do autora: kamil.sikora@natemat.pl
