Prof. Beata Łaciak analizuje polskie seriale od 1997 roku. Według niej diametralnie różnią się od zagranicznych.
Prof. Beata Łaciak analizuje polskie seriale od 1997 roku. Według niej diametralnie różnią się od zagranicznych. screen YouTube.com

Bohaterki polskich seriali mają niewiele wspólnego z kobietami z krwi i kości. Serialowe postaci bardzo rzadko zachodzą w niechcianą ciążę, a jeśli już to dlatego, że są złe, wyrachowane i zdradziły męża. Jeśli przerwą ciążę, to potem scenarzyści zrzucają im na głowę wszelkie możliwe nieszczęścia. Taki obraz wyłania się z badań* prof. Beaty Łaciak, która od 1997 roku zawodowo ogląda polskie seriale.

REKLAMA
Anna Dryjańska: Jak polskie seriale przedstawiają przerywanie ciąży?
Prof. Beata Łaciak: Przez pryzmat konserwatywnej poprawności politycznej, czyli jak największą zbrodnię i totalne tabu, a jednocześnie zabieg, któremu kobiety praktycznie nigdy się nie poddają, nawet w skrajnie trudnych okolicznościach.
Czy są jakieś różnice w prezentowaniu aborcji między telewizją publiczną a stacjami komercyjnymi?
Nie. Polskie produkcje pokazują aborcję w tak samo negatywnym świetle, niezależnie od serialu i od stacji, która go wyprodukowała. Bohaterki polskich seriali praktycznie nie przerywają ciąży, nawet gdy zaszły w nią z gwałcicielem.
Naprawdę? Muszę zapytać o tytuł tego wiekopomnego dzieła.
To akurat wątek z serialu "Plebania" – zgwałcona dziewczyna zachodzi w ciążę, gwałciciel trafia przed oblicze wymiaru sprawiedliwości, a następnie doznaje wewnętrznej przemiany i razem ze swoją ofiarą zakłada przykładną rodzinę.
Niewiarygodne.
Niestety, prawdziwe. To szczególnie barwny przykład, ale nie jedyny. Co ciekawe nawet oddani widzowie "Plebanii" nie byli w stanie pogodzić się z takim rozwiązaniem fabularnym. Fora internetowe buzowały od komentarzy, ludzie pisali, że to historia całkowicie oderwana od rzeczywistości.
Mówiła pani, że w serialach temat aborcji pojawia się bardzo rzadko. To znaczy ile razy?
Mimo że analizuję polskie seriale od niemal 20 lat, było tylko kilka przypadków, gdy serialowa bohaterka choćby rozważała przerwanie ciąży. Trochę częściej aborcja pojawia się jako niezwykle bolesne wspomnienie odległej przeszłości, przyczyna kobiecych chorób i innych nieszczęść.
Ale przecież badania naukowe wykazują, że wczesne przerwanie ciąży jest bezpieczniejsze dla zdrowia kobiety niż poród.
Bohaterki polskich seriali mają niewiele wspólnego z kobietami z krwi i kości. Serialowe kobiety bardzo rzadko zachodzą w niechcianą ciążę, a jeśli już to dlatego, że są złe, wyrachowane i zdradziły męża. Jeśli przerwą ciążę, to potem spadają na nie wszelkie możliwe nieszczęścia.
Aborcja w małżeństwie po prostu się nie zdarza, nie ma w ogóle dyskusji na ten temat. Najczęściej kobiety jedynie rozważają przerwanie ciąży, ale tylko wtedy, gdy mają romans z żonatym mężczyzną lub gdy kochanek je porzuca. Polskie seriale wytrwale przekonują telewidzów, że przerwanie ciąży to zło.
Czy to celowa polityka twórców i twórczyń seriali?
Raczej efekt piętrowej autocenzury. Warto zauważyć, że w polskich serialach zmienia się podejście do różnych kwestii, na przykład do ludzi orientacji homoseksualnej, ale jeśli chodzi o przerywanie ciąży, to serialowy dyskurs jest zabetonowany.
Jeszcze w „Klanie” w 2000 roku pojawił się wątek krytyki ustawy antyaborcyjnej, ale teraz dyskusja na ten temat w ogóle nie istnieje. Jest jedynie słuszny, konserwatywny model przedstawiania aborcji. Jeśli bohaterka rozważa przerwanie ciąży, to jej bliscy wywierają na nią silną presję, by tego nie robiła. Jednocześnie hojnie oferują pomoc, jeśli kobieta nie przerwie ciąży.
Z czego to wynika? Przecież osoby tworzące seriale nie żyją w próżni. Albo same poddały się zabiegowi, albo stykają się z tym w swoim najbliższym otoczeniu. Wiedzą, że z pomocą dla kobiety w niechcianej ciąży wcale nie jest tak różowo, jak przedstawiają. Poza tym zwykle są to osoby liberalne obyczajowo, dobrze zarabiają, mieszkają w wielkich miastach Dlaczego w serialach tworzą taki wykoślawiony obraz rzeczywistości?
Z jednej strony twórcy seriali nie chcą się wychylać, poruszać kwestii drażliwych, a z drugiej marginalizują cudze problemy. Spójrzmy prawdzie w oczy, zakaz przerwania niechcianej ciąży nie uderza w twórców i producentów seriali, bo jeśli mają problem niechcianej ciąży, to mogą go łatwo i szybko rozwiązać w komfortowych warunkach.
Negatywne postawy społeczne wobec osób homoseksualnych są problemem, który dotyka środowisko twórców i producentów seriali podobnie jak inne grupy zawodowe, natomiast zakaz aborcji już nie, bo producenci i twórcy łatwo go obchodzą dzięki pieniądzom.
A może to kwestia przekonań religijnych twórców polskich seriali, tworzenia fabuły zgodnie z doktryną katolicyzmu?
Nie sądzę. Ilona Łepkowska powiedziała kiedyś wprost, że choć jest niewierząca, to przerwanie ciąży nie mieści się w jej kanonach moralnych i uważa, że kobieta nie może wybrać aborcji i nie żałować. W tym momencie pojawia się pytanie, czy to znaczy, że np. zdrady małżeńskie i oszustwa, które umieszcza w scenariuszu Łepkowska, mieszczą się w jej kanonie moralnym?
Mówi się, że polskie społeczeństwo jest konserwatywne.
Można mówić wiele rzeczy, ale Polki nadal przerywają niechcianą ciążę, podobnie jak kobiety na całym świecie. Rzekomy konserwatyzm społeczeństwa to bardzo wygodne tłumaczenie. Tymczasem to seriale są bardziej konserwatywne niż społeczeństwo.
Wróćmy do fabuły. Skoro przerwanie ciąży to w świecie polskich seriali największa zbrodnia, to jaka kara spotyka z rąk scenarzystów te złe kobiety, które się zdecydowały na zabieg?
Bohaterki seriali są karane przez swoich twórców bezpłodnością i depresją. Jednak najczęściej serialowe kobiety w ogóle nie zastanawiają się nad przerwaniem ciąży, nawet gdy ciąża zagraża ich życiu. Co ciekawe w polskich serialach niechciana ciąża zawsze kończy się happy endem – nawet jeśli kobieta zaszła w nią w wyniku gwałtu, nawet gdy badania prenatalne wskazały na poważne ryzyko ciężkiej wady genetycznej, nawet, gdy kobieta była na granicy śmierci z powodu ciąży.
Lekarka w "Na dobre i na złe" (TVP2) odmawia ratowania życia nieprzytomnej kobiety przerwaniem ciąży, ale oczywiście wszystko kończy się dobrze. W polskich serialach nie ma innej możliwości.
Jak scenarzyści pokazują badania prenatalne i poronienie?
Badania prenatalne pojawiają się w serialach bardzo rzadko. Po co, skoro wszystko skończy się dobrze? Bohaterka jednego z seriali poddaje się badaniom, a potem drze ich wyniki na kawałki bez czytania. Przecież urodzi bez względu na wszystko. Za to poronienie jest pokazywane jako straszliwy dramat dla kobiety, nawet jeśli chciała przerwać ciążę.
A sam zabieg przerwania ciąży?
Scenarzyści pokazują go tak, żeby wystraszyć widzów. W jednym z seriali wykorzystana seksualnie dziewczyna zaszła w ciążę i nie dała się przekonać otoczeniu do urodzenia. Idzie więc na nielegalny zabieg. Bardzo niesympatyczna lekarka, której ta dziewczyna płaci, mówi jej, że nie dostanie znieczulenia, skoro rozkładała nogi.
Akurat to jest tekst, które prawdziwe kobiety słyszą od personelu medycznego podczas porodu.
Serialowy poród to automatycznie najszczęśliwsze wydarzenie w życiu bohaterki, nawet gdy była zgwałcona lub ciąża była niechciana z innych powodów.
Czy są jakieś polskie seriale, które podchodzą do sprawy w mniej dogmatyczny sposób?
Tak. W "Aż po sufit" kobieta odchodzi od mężczyzny, który stosuje wobec niej przemoc i przerywa ciążę. Co prawda okłamuje rodzinę, że poroniła, ale nie spotykają jej za karę żadne nieszczęścia. Odmienny niż w całej reszcie polskich seriali obraz aborcji przedstawia też serial "Usta-usta". Warto jednak zauważyć, że oba te seriale to dość wierne przeniesienie na polski grunt zagranicznych formatów. Pewnie dlatego sytuacja wygląda inaczej.
A może po prostu polscy widzowie chcą oglądać bajki o niechcianych ciążach z happy endem? I o surowej karze dla tych kobiet, które ciążę przerwały?
W Polsce, zwłaszcza wśród młodych ludzi, dużą popularnością cieszą się seriale zagraniczne, które zabierają głos w debacie publicznej. Polskie seriale też to robią, ale w bardzo wąskim zakresie: orientacji seksualnej, niepełnosprawności i chorób psychicznych. Natomiast przerwanie ciąży jest w polskich serialach największym tabu.
Jakie konsekwencje dla telewidzów, a zwłaszcza telewidzek, ma stereotypowe pokazywanie aborcji?
Twórcy seriali piętnują prawdziwe kobiety, które przerywają ciążę w prawdziwym świecie. Za to w serialach tematu praktycznie nie ma. Znika.
Może za to seriale mówią o edukacji seksualnej albo antykoncepcji?
Ależ skąd. W serialach nie ma żadnej edukacji seksualnej ani rozmowy o antykoncepcji. Raczej mówi się o unikaniu seksu.
Co by pani powiedziała twórcom i producentom seriali?
Młode i dobrze wykształcone pokolenie odrzuca polskie seriale z powodu nachalnego tradycjonalizmu i przerzuca się na seriale zagraniczne, których twórcy mają więcej odwagi intelektualnej. Tracicie widzów, na których powinno wam zależeć i wzmacniacie piekło kobiet.
Badania prof. Beaty Łaciak opublikował Instytut Spraw Publicznych.

Prof. Beata Łaciak

Socjolog, dr hab., prof. UW. Członkini zarządu Instytutu Spraw Publicznych. Interesuje się socjologią obyczajów, mediów i dzieciństwa. Uczestniczyła także w programach badawczych dotyczących polityki rodzinnej, praw dziecka, korupcji, społeczności lokalnych i władzy.

Autorka kilkudziesięciu artykułów naukowych oraz kilku książek, w tym "Kwestie społeczne w polskich serialach obyczajowych - prezentacje i odbiór" (2013).


Ukończyła studia w Instytucie Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji na Uniwersytecie Warszawskim. Doktorat i habilitację uzyskała w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW, gdzie pracuje od 1991 roku. Przez dwie kadencje była wicedyrektorem w ISNS UW, a obecnie drugą kadencję jest dziekanem na Wydziale Stosowanych Nauk Społecznych i Resocjalizacji.