
Minister w kancelarii Andrzeja Dudy twierdzi, że prezydent na razie nie zajmuje stanowiska w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, bo chce dać parlamentowi szansę na pokazanie siły. W odpowiednim momencie wkroczy, jeśli będzie tego wymagało dobro Polski.
REKLAMA
Krzysztof Szczerski na antenie Radia Zet nie mówił wprost, kto ma się ugiąć w parlamencie, ale nie należy przypuszczać, by chodziło mu o PiS. Gdy poseł Andrzej Halicki przypomniał mu, że Andrzej Duda powinien zaprzysiąc trzech sędziów Trybunału Konstytucyjnego i strzec porządku prawnego Rzeczpospolitej Szczerski wypalił, że „jak pan woli, to pan prezydent zabierze zabawki i będzie sam rządził, i będziecie się cieszyć. Pan prezydent będzie rządził Polską, a wy pójdziecie do domu".
Słowa te wprawiły w zdumienie nie tylko posła Andrzeja Halickiego z PO, ale także Katarzynę Lubnauer z Nowoczesnej. W świetle Konstytucji prezydent raczej nie ma szans na samodzielne rządzenie.
Prezydent z własnej woli może na mocy zarządzenia skrócić kadencję Sejmu tylko w dwóch przypadkach - jeśli Rada Ministrów nie dostanie wotum zaufania w trakcie powoływania rządu lub gdy prezydentowi nie zostanie przedstawiona do podpisu ustawa budżetowa w ciągu 4 miesięcy od dnia przedłożenia projektu tejże ustawy w Sejmie. Na to też się nie zanosi, maszynka do głosowania PiS jak na razie działa niezawodnie i wszystkie ustawy błyskawicznie opuszczają Sejm.
Prezydent może też skrócić kadencję parlamentu na wniosek uchwały sejmowej. Takie rozwiązanie przetestował Jarosław Kaczyński w 2007 roku. Liczył on na to, że w wyniku przyspieszonych wyborów uda mu się wygrać i rządzić samodzielnie, bez przystawek z Samoobrony i LPR. Po niewczasie okazało się, że suweren wybrał inaczej i dopiero ośmiu lat trzeba było, żeby PiS wrócił do władzy.
Napisz do autora: pawel.kalisz@natemat.pl
