Jarosław Kaczyński ma Sejm w garści, przychodzi kiedy chce i rządzi marszałkiem.
Jarosław Kaczyński ma Sejm w garści, przychodzi kiedy chce i rządzi marszałkiem. Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta

Jeśli nie ma prezesa, nie ma posiedzenia. Jedno jego spojrzenia wystarczy też, by marszałek Kuchciński ukarał opozycję. Na przewinienia ze strony PiS Kuchciński oko przymyka, tym bardziej na spóźnienia szefa.

REKLAMA
Początek obrad sejmowych nie równa się początkowi dnia. Zamiast o godz. 9, jak w poprzedniej kadencji, posłowie zbierają się nawet o 11. Prezes PiS musi zdążyć, a że zasypia nad ranem... To tłumaczy upodobanie do późnych godzin głosowań. To on decyduje, kiedy zaczyna się i kończy dzień pracy, o czym pisaliśmy.
Jeśli zastanawia, skąd nadgorliwość Marka Kuchcińskiego i trzech wicemarszałków, odpowiedzi też warto szukać u głównego źródła. Kaczyński rozdaje karty - ma Sejm w garści, nie tylko na sali posiedzeń. Tłumiona przez marszałka opozycja nie doczeka się pomocy, bo Biuro Analiz Sejmowych należy do PiS-u. Podobnie zresztą "Przegląd Sejmowy", już bez sędziów, którzy domagali się przestrzegania konstytucji.
Kuchciński lubuje się w karaniu przeciwnych działaniom rządu posłów. Najbardziej uderzył w Tomasza Lenza. Poseł nie chciał poszerzenia obrad o wybór Zbigniewa Jędrzejewskiego na sędziego TK. Musiał pożegnać się zatem z połową miesięcznego uposażenia. Wcześniej finansową karę w wysokości 2,5 tys. złotych dostał Michał Szczerba. – Marszałek przez całe obrady jest w kontakcie wzrokowym z Jarosławem Kaczyńskim – mówi "Wyborczej" Lenz. – Jak prezes poruszy żuchwą czy kiwnie palcem, to on zaczyna ograniczać wypowiedzi parlamentarzystom. Chodzi o to, żeby nie pokazywały ich media, bo PiS jest bardzo na to czuły. Najbardziej pasowałby im Sejm niemy.
źródło: wyborcza.pl