PiS w ramach szukania pieniędzy na spełnianie obietnic wyborczych za chwilę może zniszczyć nie tylko Puszczę Białowieską, ale także Stawy Milickie.
PiS w ramach szukania pieniędzy na spełnianie obietnic wyborczych za chwilę może zniszczyć nie tylko Puszczę Białowieską, ale także Stawy Milickie. Fot. Tymon Markowski / Agencja Gazeta
Reklama.
Historia gospodarowania na Stawach Milickich sięga czasów panowania Piastów. Ale niedługo ten rozdział będzie można uznać za zamknięty. Wszystko za sprawą ustawy o prawie wodnym, które nałoży na hodowców horrendalnie wysokie opłaty za korzystanie z wody. Musieliby zapłacić 164 mln złotych, co jest kwotą dziesięć razy większą niż dochód i dopłaty unijne razem wzięte.
Stawy miały być wpisane na listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego UNESCO, ale pewnie w konsekwencji poczynań PiS prawdopodobnie zarosną. Niewykluczone, że gdy hodowcy przestaną dbać o stawy to bezpowrotnie utracimy – obok hodowanych karpi – także siedlisko 270 gatunków ptaków.
Sprawą stawów dolnośląscy posłowie próbowali zainteresować ministra środowiska. Jan Szyszko jednak nie przyszedł na spotkanie, zapewne zajęty wycinaniem Puszczy Białowieskiej. Nie przyszedł też nikt delegowany do rozmów, jedynie rzecznik ministerstwa stwierdził, że wysokość opłat regulowana jest dyrektywą unijną.
Tę wypowiedź przedstawiciele hodowców skwitowali krótko jednym słowem – „bzdura”. Argumentują, że gdyby w UE opłaty za wodę były tak wysokie jak wg projektu PiS, to hodowla karpia byłaby droższa od trufli i kawioru.
Nowelizacja przepisów o prawie wodnym ma zacząć obowiązywać od stycznia, więc w 2016 roku karpia na polskich stołach wigilijnych pewnie jeszcze nie zabraknie. Od przyszłego roku przyjdzie go pewnie importować z Ukrainy albo z Chin.
źródło: Gazeta Wyborcza

Napisz do autora: pawel.kalisz@natemat.pl