Agata Kornhauser-Duda otrzyma wynagrodzenie równe połowie pensji prezydenckiej.
Agata Kornhauser-Duda otrzyma wynagrodzenie równe połowie pensji prezydenckiej. Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Gazeta

Wszystko wskazuje na to, że Agata Kornhauser-Duda będzie pierwszą żoną polskiego prezydenta, która będzie otrzymywać wypłatę. Jak wpłynie to na wizerunek prezydenckiej pary? Tę kwestię wyjaśnił nam dr Janusz Sibora, historyk dyplomacji.

REKLAMA
Pierwsza dama otrzyma wynagrodzenie w wysokości ok połowy pensji prezydenta. Czy kiedykolwiek zetknął się pan z podobną sytuacją?
Nie znam podobnego przypadku. Podejmowano na ten temat dyskusje, ale bez efektów. Kiedyś wypowiedziała się w tej kwestii Laura Bush. Stwierdziła, że jest to zajęcie honorowe, którego nie potrafiłaby pełnić za pieniądze. Moim zdaniem, jako historyka dyplomacji i osoby zajmującej się protokołem, jest to po prostu niestosowne. W Polsce żadna żona głowy państwa nie pobierała takiego wynagrodzenia, począwszy od żony Piłsudskiego jako naczelnika, bardzo zaangażowanej społecznie pani Wojciechowskiej, czy obu żon Ignacego Mościckiego. Ze względów honorowych, nie przyjęłyby pieniędzy za pełnienie tej funkcji. Po prostu nie wypadałoby.

Mówi pan o przeszłości. Mimo wszystko czasy i oczekiwania wobec pierwszych dam ulegają zmianom…
Zgadzam się z panem, ale nawet kiedy ten temat poruszany jest współcześnie, nie ma na to zgody. Temat próbowała podjąć Michelle Obama i poniosła fiasko. Pieniędzy nie otrzymują żony prezydentów państw europejskich. Wynika to z prostej przyczyny - otrzymywanie wynagrodzenia zmieniłoby pierwszą damę w pierwszego urzędnika.
Co w takim razie należy się pierwszej damie?
Wybieraliśmy prezydenta, nie wybieraliśmy pierwszej damy. W naszym systemie ustrojowym głowa państwa spełnia określone konstytucyjnie obowiązki, w dużej mierze reprezentacyjne. Funkcja pierwszej damy, co potwierdził także prezydent Duda, jest nieurzędowa. Żaden z urzędowych dokumentów nie wymienia pierwszej damy, a jej zadania są opisane zwyczajowo. Podobnie jest na całym świecie. Żony prezydentów otrzymują ochronę osobistą, przejazdy, personel i biuro.
Warto pamiętać, że podatnicy są na to bardzo wyczuleni i łatwo tu o popełnienie gafy. Kiedy Michelle Obama wyleciała bez męża na Hawaje, obliczono, że kosztowało to 200 tys. dolarów. Satyrycy przedstawiali ją wtedy jako Marię Antoninę. Biuro pani Obamy zatrudnia 18 osób. Dla porównania we Francji biuro pierwszej damy zatrudniało od 6 do 8 osób i jego utrzymanie kosztowało od 20 do 36 tys. euro miesięcznie, a w Niemczech budżet prezydencki pokrywa także koszty reprezentacyjne pierwszej damy. W Polsce obsługa pałacu prezydenckiego kosztuje ok. 170 mln zł rocznie, co pokrywa zatrudnienie 400 osób.
Proszę też pamiętać, że nie bez powodu Amerykanie mawiają, że prezydentura to złote drzwi obrotowe do biznesu lub innych lukratywnych zajęć. Rosalynn Carter na prowadzeniu wykładów zarabiała 17 milionów rocznie. Nie ma w tym oczywiście nic złego. Pokazuje to tylko, że nie musimy aż tak pochylać się i troszczyć, czy traktować funkcji pierwszej damy jako jakieś ofiary złożonej na ołtarzu ojczyzny. Jest to ważna funkcja, ale także zajęcie honorowe, za które branie pieniędzy jest nieprzyzwoite. Tym bardziej, że w rzeczywistości daje ogromne profity. Jak wycenić wartość zawieranych kontaktów?
Mówił pan, że pensja uczyniłaby z pierwszej damy urzędnika. Ale może Polacy właśnie tego oczekują? Nasza pierwsza dama spotkała się z krytyką, ze względu na bierność w niektórych sprawach.
Ta sytuacja dotyczy nie tylko obecnej pierwszej damy, ale rzeczywiście pani Kornhauser-Duda nie zabierała głosu w ważnych społecznie sprawach, takich jak aborcja. Proszę jednak zwrócić uwagę, że to jest temat, na który wypowiedziały się wszystkie, nie pobierające pensji, żony amerykańskich prezydentów od czasów Jacqueline Kennedy. Jak powiedziała Hillary Clinton, milczenie nie jest językiem pierwszej damy.
Zresztą, pomimo, że jest to funkcja honorowa, to nie przeszkadza w braku aktywności. Michelle Obama realizuje dwa potężne programy społeczne. Pierwszy, żywieniowy, obejmuje 11 stanów, kilkanaście tysięcy szkół i miliony dzieci. Równolegle realizuje program wyrównania szans dziewcząt i promuje go także poza granicami kraju. U nas jest to rachityczne. W opinii społecznej pierwsza dama spełnia funkcję reprezentacyjne. Oczekujemy czegoś więcej.