Kandydat na prezydenta Stanów Zjednoczonych z ramienia Partii Republikańskiej podczas ostatniej debaty na temat polityki zagranicznej miał aż trzykrotnie publicznie zapytać, dlaczego jego państwo nie miałoby w przyszłości użyć broni jądrowej. Brzmiało to tak, jakby Donald Trump brał pod uwagę rozpętanie wojny atomowej.
REKLAMA
Joe Scarborough, specjalista do spraw polityki zagranicznej prowadził debatę z kandydatem na prezydenta. Podczas niej Donald Trump powiedział coś, co powinno przerazić wszystkich ludzi, nie tylko w Ameryce, ale i na całym świecie. Według Scarbouough, Trump miał aż trzykrotnie zasugerować, że skoro Stany Zjednoczone są w posiadaniu broni atomowej, to powinny jej znowu użyć.
Przeciwko komu? Tego już nie sprecyzowano. Raczej nie przeciwko Rosji. Donald Trump od miesięcy próbuje bowiem łasić się do prezydenta Władimira Putina. Celem ataku mogłyby stać się za to Chiny. Dwa miesiące temu kandydat Republikanów mówił podczas konwencji wyborczej, że USA nie mogą być skarbonką Chin i nie można pozwalać na to, żeby Państwo Środka gwałciło Stany Zjednoczone. A może celem ataku miałaby się stać Syria albo tereny należące do tak zwanego państwa islamskiego? Nie wiadomo.
Nie ma znaczenia, gdzie by ta bomba wybuchła, trudno przypuszczać, żeby po użyciu broni atomowej świat pozostał taki, jakim jest dziś. Amerykanie chyba powoli zdają sobie sprawę z tego, kto może stanąć na czele kraju. Po przejściowym spadku znów rosną notowania Hilary Clinton, która startuje z ramienia Partii Demokratycznej.
Jedno wydaje się być pewne, jeśli Ameryka pójdzie na wojnę atomową, to raczej sama. Kandydat na prezydenta ostatnio zakwestionował fundamentalną zasadę NATO i trudno przypuszczać, żeby inne kraje paktu poszły za nim na śmierć w oparach radioaktywnej chmury.
źródło: PoliticalWire.com
Napisz do autora: pawel.kalisz@natemat.pl
Nie przegap żadnej ważnej wiadomości i obserwuj nas w Google News!