
Bohaterka „Piaskowej Góry” Joanny Bator do higieny intymnej używała octu. Jadzię nauczyła tego matka, a specyficzny zapach wrył się w świadomość członków jadzinej rodziny. Octem można również umyć włosy, dobrze o tym wiedzą zwolenniczki higieny bez detergentów - tak szkodliwych dla ciała i dla środowiska. Dużą popularnością cieszy się ostatnio ruch No Poo - czyli bez szamponu. Okazuje się, że to konsumpcjonizm skłania nas do korzystania pięknie pachnących specyfików. Bez kolorowych, chemicznych substancji substancji da się żyć.
Tłuszcz i sebum nie są wrogami człowieka, ale sprzymierzeńcami. Skóra regularnie pozbawiana natłuszczenia, czyli bariery ochronnej, podatna jest na choroby, zapalenia, przedwczesne starzenie. Co więcej, taka skóra natychmiast próbuje się natłuścić. Tworzy się zamknięte koło, może dojść do sytuacji, że ktoś, kto używa pachnącego cytrusami szamponu codziennie, musi to robić, bo już wieczorem jego włosy wyglądają, jak po olejowaniu. A są ludzie, którzy twierdzą, że konserwanty zawarte w chemicznych szamponach mogą powodować różne, ciężkie choroby układu nerwowego.
Skąd to nasilenie zwolenniczek ruchu antyszamponowego? Coraz częściej mówi się o szkodliwości sylikonów, parafin i parabenów (które ponoć oddziałują na gospodarkę hormonalną) w kosmetykach. Jednym z głównych wrogów jest drażniące sodium lauryl sulfate. Zaburza wzrost włosów, powoduje zaczerwienienie skóry, nasila infekcje. Te składniki mogą osaczać włosy warstwą trudną do zmycia i dawać nam złudzenie, że są miękkie i lśniące. Jednak faktycznie nie poprawiają jego stanu.
Odstawienie antyperspirantów również jest podstawą u zwolenników zdrowego stylu życia. Zamiast szkodliwych kosmetyków na bazie alkoholu, który podrażnia i wysusza skórę, talku, który blokuje pory i aluminium, które oskarżane jest o rozwój raka piersi, wybierają naturalną i ekonomiczną metodę. Mianowicie ałun - kryształ, który wystarczy zwilżyć wodą i potrzeć nim skórę pod pachami.
Olej kokosowy, który dostępny jest już w prawie każdym sklepie, nawet na bazarach, jest podstawą wielu naturalnych kosmetyków. Może być odżywką do włosów, kremem do twarzy, który zawiera w sobie filtr UV, nawilża, jest antybakteryjny, może być bazą do wspomnianych wcześniej dezodorantów, perfum, a nawet past do zębów (olej, soda oczyszczona, ksylitol albo stewia dla smaku, zioła).
Już po opublikowaniu materiału otrzymaliśmy wiadomość od Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego, który nie zgadza się tezą, że niektóre składniki zawarte w popularnych kosmetykach mogą szkodzić zdrowiu.
Substancje wymienione w artykule (konserwanty, silikony, parabeny, SLS, parafiny, alkohol, talk, aluminium) to składniki o dobrze poznanych właściwościach toksykologicznych. Nie jest prawdą, że produkty kosmetyczne zawierające ww. składniki działają szkodliwie na organizm człowieka. Substancje te są przedmiotem często publikowanych w internecie nierzetelnych doniesień, które przez wiele profesjonalnych organizacji medycznych zaliczane są już do „mitów medycznych” lub tzw. „urban legends”. Organ doradczy Komisji Europejskiej, Komitet Naukowy ds. Bezpieczeństwa Konsumentów (SCCS) dokonuje regularnych przeglądów wszystkich dostępnych danych toksykologicznych dla składników, których bezpieczeństwo budzi wątpliwości lub jest przedmiotem debaty publicznej. Komitet przedstawia opinię dotyczącą bezpieczeństwa substancji, w której rekomenduje bezpieczny zakres stosowania danego składnika w produktach kosmetycznych.
Napisz do autorki: barbara.kaczmarczyk@natemat.pl
