Czy Armia Czerwona przyniosła nam wyzwolenie? – to pytanie, które często zadajemy sobie przy okazji kolejnych rocznic końca II wojny światowej. Faktem jest, że dla dziesiątek tysięcy polskich kobiet kontakt z Sowietami okazał się traumą na całe życie. Wśród skrzywdzonych była też babcia autorki książki "Bóg liczy łzy kobiet", która zawiera opisy dramatu młodej polskiej kobiety, wielokrotnie gwałconej przez jednego z "oswobodzicieli".
1945 rok zwiastował nie tylko koniec koszmaru niemieckiej okupacji, ale także utratę suwerenności na rzecz nowej, sowieckiej władzy. Miliony żołnierzy, którzy znaleźli się na terenie okupowanych ziem polskich, nie tylko skutecznie wypierało Niemców na zachód, ale zapadło w pamięci miejscowej ludności także z innych powodów.
Relacje świadków i ustalenia historyków nie pozostawiają wątpliwości – wkraczający do polskich miejscowości żołnierze Armii Czerwonej nie zachowywali się wzorowo, w wielu przypadkach rabując i dopuszczając się zbrodni na cywilach. Wśród nich było zjawisko masowe – gwałty na bezbronnych kobietach.
Bilans sowieckich przestępstw tylko w przypadku niemieckich kobiet wynosi nawet 2 miliony zgwałconych. Takie szacunki przytoczył brytyjski historyk Anthony Beevor, autor licznych książek o II wojnie światowej. Wiele traumatycznych przeżyć z ostatnich miesięcy wojny zniszczyło życie także ogromnej masie kobiet innej narodowości, w tym Polkom.
O jakich liczbach mówimy? Dane przytaczane przez polskich badaczy nie są ścisłe, a najczęściej mówi się o kilkudziesięciu do nawet ponad 100 tysięcy zgwałconych. Niekiedy padają liczby zdecydowanie wyższe, nawet kilkaset tysięcy!
Boże, kiedyś szłam przez naszą wioskę, a tu tak przy drodze kilku żołnierzy gwałciło kobietę. Wyobrażasz sobie! Jak zwierzęta, jak psy, nawet się nie ukryli, tylko tak przy wszystkich, tak przy drodze! Boże mój, jak człowiek może tak upodlić siebie i innych. I to nie był ten jeden przypadek. Ojciec zabronił mi w ogóle wychodzić z domu. Do dzisiaj pamiętam te ich zapite twarze, gwałcili ją i bili, a ci, co patrzyli śmiali się i wykrzykiwali coś po rosyjsku. Biedna ta kobieta, znałam ją – mieszkała niedaleko nas, miała trójkę dzieci. Po tym wszystkim nie doszła już do siebie, tydzień leżała i w końcu zmarła.
– Czy na pewno chcesz Małgosiu to wszystko wiedzieć? – spytała 83-letnia schorowana kobieta, Pelagia, swoją ukochaną wnuczkę. Rozmowa o bolesnej przeszłości nie mogła być łatwa. W końcu jednak autorka książki usłyszała tragiczną historię swej babci. Dowiedziała się o jej młodzieńczej miłości, Janie, z którym miała wziąć ślub, gdy tylko skończy się koszmar wojny. Nigdy do niego nie doszło, chłopak został zatrzymany przez NKWD pod zarzutem zdrady. Słuch o nim zaginął...
– Po tym, co się stało w kwietniu 1945 r., mój Groszek (Jan – W.K.), nawet gdyby wrócił, na pewno nie chciałby ze mną być – westchnęła rozmówczyni autorki.
Pewnego razu Sowieci przyszli też do jej rodzinnego domu. Pelagia musiała wyjść, prowadzona przez wieś "jak jakieś zwierzę". Trafiła do budynku byłej szkoły, gdzie kwaterował jeden z sowieckich oficerów.
Nie miał skośnych oczu, więc nie był Mongołem - na szczęście, bo oni byli okrutni. Palił papierosa. Gdy skończył, nalał do kieliszka wódki, wypił i powiedział, że mam się rozbierać. Mówił trochę po polsku. Oczywiście nie tak od razu to zrobiłam. Krzyknął więc coś po rosyjsku, a potem powiedział, że mam się nie bać, bo jak go będę słuchać, to nie wyrządzi mi krzywdy. Nie miałam oczywiście złudzeń, że mógłby mnie wypuścić, miałam tylko nadzieję, że może chociaż nie będzie bił. I tak też było. Gdy już się rozebrałam, kazał mi się położyć w tym jego łóżku. Brzydziłam się. Ale co ja miałam, kochana, zrobić? Co ja miałam zrobić? Trzymał mnie w tym pokoju trzy dni. Na szczęście inni żołnierze nie mieli do niego wstępu. (...) Przez cały ten czas pił, jadł, palił i mnie gwałcił.
"Miało być tak pięknie...", a okazało się, że dziewczyna jest w ciąży z sowieckim gwałcicielem. Dramatycznie doświadczona przez los kobieta, wbrew sugestiom najbliższej rodziny i mieszkańców wsi, nie zdecydowała się na aborcję. Próbowała żyć normalnie. Musiało minąć jednak pół wieku, aby opowiedziała swą tragiczną historię.
Masowe gwałty na Polkach zaczęły się po rozpoczęciu ofensywy zimowej w 1945 roku w całym pasie natarcia Armii Czerwonej, od Pomorza i Mazur aż po Podgórze Sudeckie i Górny Śląsk.
przedmowa do książki "Bóg liczy łzy kobiet"
Raport kuriera Gustawa Góreckiego, maj 1945
Wkraczająca na tereny polskie armia bolszewicka zachowała się gorzej niż najgorsza banda Dżingis-chana lub horda tatarska. Rekwizycjom, grabieżom, a przede wszystkim gwałtom nie było końca. W środkach nie przebierano. Gwałcono nie tylko kobiety młode i stare, ale również dzieci.