Duże miasto - duży kłopot finansowy. Ile kosztuje życie w “wielkim” mieście?
Duże miasto - duży kłopot finansowy. Ile kosztuje życie w “wielkim” mieście? Fot. Pixbay.com / CC0

Jest ich w Polsce 919. W największym mieszka prawie dwa miliony osób, w najmniejszym – 921. I choć prawo do posługiwania się terminem “miasto” w urzędowej korespondencji posiada zarówno najludniejsza Warszawa, jak i najmniej liczne Wyśmierzyce, to lista podobieństw między nimi właściwie na tym się kończy. Różnice natomiast można mnożyć w dowolnej sferze i długo dyskutować, czy zapisywać je po stronie plusów czy minusów. Kiedy jednak zaczynamy poważnie zastanawiać się nad przeprowadzką, zazwyczaj z mniejszego do większego, kwestia miejska nieuchronnie zyskuje wymiar finansowy.

REKLAMA
Nad tym, ile naprawdę kosztuje życie w stolicy zastanawia się Ewa – urodzona, wychowana i wyedukowana w Opolu. – Teoretycznie nie mogę powiedzieć, że pochodzę z “miasteczka”. Jesteśmy przecież stolicą województwa, mamy Festiwal, kilka galerii handlowych – uśmiecha się ironicznie. – Z drugiej strony, wielu rzeczy, którymi powinno charakteryzować się miasto przez duże “M”, u nas brakuje - z możliwościami rozwoju zawodowego na czele – tłumaczy. Od jakiegoś czasu intensywnie rozsyła CV do warszawskich korporacji, była na kilku rozmowach kwalifikacyjnych. Mówi, że nie chce zapeszać, ale właściwie jedną nogą jest już w stolicy. – Jedyne czego się boję, to czy wyrobię finansowo - przyznaje.
logo
Małe miasto - mało perspektyw, duże - więcej. Jaka jest ich cena? Fot. Wikipedia: vooda / CC BY-SA 3.0
- Na początku na pewno będzie ciężko. Może nawet nie ciężko, ale inaczej - twierdzi Agata, która status “słoika” nosi dumnie już od 8 lat. Do Warszawy przyjechała na studia i, jak sama twierdzi, “Dzięki Bogu!” – została. – Nie wiem, czy żyje się tu lepiej niż w mniejszym mieście. Mi na pewno żyje się bezpieczniej. Wiem, że jeśli będę musiała zmienić pracę, mam taką możliwość. W Szczecinie nikt by mi takiej gwarancji nie dał, na pewno nie w mojej branży – twierdzi Agata, obecnie zatrudniona w firmie eventowej.
Aby ustalić, czy rzeczywiście rachunek jaki wystawia stolica za “większe możliwości” jest tak słony, jak obawia się Ewa, przepytaliśmy obie dziewczyny na temat ich codziennych wydatków.

Mieszkanie

Agata: Wynajmuję kawalerkę i 10. każdego miesiąca dostaję szału. Po doliczeniu wszystkich mediów i internetu, przelewam właścicielce prawie dwa tysiące. Fakt, nie mieszkam na obrzeżach, tylko w całkiem niezłej lokalizacji, ale tak czy inaczej - 25 metrów kwadratowych nie powinno tyle kosztować.
logo
Znalezienie klimatycznego mieszkania w przystępnej cenie to w Warszawie trudna sprawa Fot. Unsplash.com / CC0
Ewa: Do tej pory mieszkałam ze znajomymi w sporym mieszkaniu w kamienicy. Pokój kosztował mnie 500 zł, trochę więcej jak przychodziło rozliczenie za ogrzewanie.

Jedzenie

Agata: Jakiś czas temu Warszawę ogarnął szał na dietę pudełkową, któremu, przyznaję, sama uległam. Ta przyjemność kosztowała 1300 zł miesięcznie i w założeniu była całkiem rozsądna, bo na jedzenie zdarza mi się wydawać znacznie więcej jeśli doliczę wydatki na obiadki i kolacyjki poza domem. Okazało się jednak, że na mieście i tak podjadam, więc pudełka w ogóle przestały się kalkulować. Wyjścia “na miasto” generalnie są dość kosztowne. Zdążyłam się już przyzwyczaić, ale po minach odwiedzających mnie znajomych z innych miast widzę, że kwota 40-50 zł za obiad bywa szokiem.
logo
Opcji obiadowych jest w Warszawie multum, ale regularne stołowanie się na mieście to całkiem spore obciążenie dla portfela Fot. Unsplash.com / CC0
Ewa: Na mieście jem dość często, bo pod tym względem w Opolu jest całkiem dobrze. Nie brakuje miejsc, w których za dwadzieścia-kilka złotych można zjeść fajny obiad. Jasne, jest też parę “lepszych” restauracji, ale z reguły chodzi się tam raczej od specjalnych okazji.

Komunikacja

Agata: Nikt nigdy nie zmusi mnie do jeżdżenia samochodem po Warszawie. Nie ma takiej opcji - tutejsza kultura jazdy nie podnosi się ponad poziom asfaltu. Metro, choć mikre, daje radę. Tramwaje, pomijając kilka linii, na których regularnie kursują “trupy”, też są w porządku. Autobusów unikam, ale właściwie nie miałam traumatycznych przeżyć. Bilet miesięczny kosztuje 110 zł, więc do przeżycia.
logo
Metro jest, tramwaje są - w stolicy spokojnie można oszczędzać na paliwie Fot. Unsplash.com / CC0
Ewa: Mieszkam w centrum, więc wszędzie do tej pory miałam blisko. Na upartego, Opole można przejść wzdłuż w godzinę. Z autobusami bywa różnie - czasem bardziej niż czekać, opłaca się po prostu przejść z punktu A do B, bo koniec końców wychodzi na to samo.

Ciuchy

Agata: Czasem mam wrażenie, że generalnie o cenach ciuchów mało się tutaj rozmawia, chyba że są niebotyczne. Jakby panowało jakieś wyprzedażowe tabu i chwalenie się upolowaniem czegoś super okazyjnie nie jest w dobrym tonie. Ale to może tylko moje odczucie. Lumpeksy? Drogie. Nie mówiąc już o wyprzedażach organizowanych przez szafiarki, które za przypięcie metki podnoszą cenę ciucha dziesięć razy.
logo
Buszowanie w lumpeksach w Warszawie średnio się opłaca Fot. Unsplash.com / CC0
Ewa: Na ciuchy zdarza mi się wydać połowę wypłaty. Uwielbiam łazić po sklepach. Choć ostatnio dużo się w tej kwestii poprawiło, to i tak zauważam, że oferta sieciówek znacznie się różni w zależności od wielkości miasta. Lumpeksy? Nie, raczej nie wchodzę. Owszem, są tanie, ale jakoś nie mogę się przekonać do używanych rzeczy.
Wnioski? Ewa twierdzi, że od przeprowadzki nic nie jest w stanie jej odwieść, ale czytając odpowiedzi Agaty najbardziej niepokoi ją kwestia mieszkania. – Dwa tysiące za mieszkanie to dla mnie kwota z kosmosu. Na pewno będę szukać czegoś tańszego. Z resztą powinnam sobie poradzić. Może nawet przekonam się do lumpeksów – śmieje się.
O problemach finansowych większych i mniejszych mieszczuchów piszą szerzej autorzy bloga coztymhajsem.pl. Sprawdź, nawet jeśli nie planujesz przeprowadzki.

Artykuł powstał we współpracy z firmą Provident.