Skazani na bezczynność w pracy. Siedzą, gapią się w komputer i nic poza tym. Bo w pracy nie mają nic do roboty
Skazani na bezczynność w pracy. Siedzą, gapią się w komputer i nic poza tym. Bo w pracy nie mają nic do roboty Fot. Soon / Flickr / CC-BY-SA / tinyurl.com/jo46gas

Takich osób jest całkiem sporo. Przychodzą do pracy i ... nic. Siedzą. Przesiedzą 8 godzin i wychodzą. Następnego dnia to samo. I tak całymi tygodniami. Wcale nie dlatego, że są leniwi. Wręcz przeciwnie - aż rwą się do pracy. Ale to pracodawca oczekuje od nich bezczynności. Czasem zdarza się, że problem dotyczy wieloletnich pracowników, ale najczęściej to nowi spędzają czas w pracy... bez pracy.

REKLAMA
Natalia już prawie nie pamięta, kiedy ostatnio w pracy robiła coś sensownego. Ma 26 lat, jest na drugim roku aplikacji adwokackiej. Od ponad roku pracuje w niewielkiej kancelarii w Warszawie na Mokotowie. Od dwóch miesięcy nie zrobiła praktycznie nic. Nie licząc udziału w trzech rozprawach i kilku telefonów, które wykonała do sądu, czy prokuratury. Ale te czynności zajęły jej w sumie jakieś 5 godzin. A pracuje w pełnym wymiarze, czyli 8 godzin dziennie, 5 dni w tygodniu. Niestety na umowę zlecenie, za 1000 zł na rękę. Ale aplikację odbębnić trzeba.
Natalia z kancelarii adwokackiej

Przez pierwsze pół roku pracy było dość sporo. Ciekawe rozprawy, pisanie wniosków, apelacji, wyjazdy. I nagle trach. Nie dzieje się prawie nic. Cóż, do pracy chodzić trzeba. I to w pełnym wymiarze. Od 10 do 18. I co robić? No właśnie, dobre pytanie. Internet - to zajęcie numer 1. Portale społecznościowe, strony plotkarskie, wiadomości. Ogromny pożeracz czasu. Ale i internetu po kilku dniach ma się dość. Zostaje książka. Ale ją niełatwo otworzyć, kiedy ktoś jest w kancelarii. Wszyscy z utęsknieniem patrzą na zegarek. 17.50 - można się powoli pakować.

Natalia jest załamana. To dobra kancelaria, z renomą. Znani adwokaci. Skusiła ją obietnica rozwoju. A tymczasem ma wrażenie, że powoli zapomina, czego się nauczyła. – No i z kasą krucho, choć w sumie może 1000 zł za samo siedzenie to nie tak mało? – podsumowuje.
Siedzieć i patrzeć
Kasi udało się znaleźć pracę po dłuższym czasie bez zatrudnienia. Jest w sporej firmie w dziale handlowym. Kolejny dzień tylko przychodzi i nic. Wszyscy zasuwają, przyjmują zlecenia i nie nadążają z pracą. A ona siedzi.
– Szef powiedział, że zlecenia są na zbyt duże kwoty i nie mogę się tym zająć. Kazał tylko siedzieć i patrzeć, jak to robią inni – opowiada. Nie ma szans na to, że ktoś z obecnych pracowników przyuczy ją do zawodu. Po pierwsze - nie mają czasu, a po drugie - nie mają w tym interesu. No bo każde zlecenie to prowizja, a oni nie zamierzają się nią dzielić.
– Znajomi zazdroszczą mi, ale naprawdę nie ma czego. "Nicnierobienie" bardziej męczy niż ciężka praca – mówi Kasia i obawia się o swoją przyszłość. Dla niej to jasne, że nie może zarabiać, jeśli nie pracuje. W handlu liczy się wynik. Ale jak pracować, kiedy pracodawca na to nie pozwala?
Gorzka bezczynność
Karol przez kilka lat pracował w jednej z firm technologicznych. Typowy scenariusz dla wielu absolwentów. Zaczynał jako stażysta, sprawdził się, zaproponowano mu etat. Dostawał kolejne projekty, pracując wraz z zespołem dla największych firm w Polsce. Praca sensowna, pieniądz i ludzie też, ale z czasem zaczęła kiełkować w głowie myśl o zmianie pracy.
logo
Znajomi zazdroszczą, ale naprawdę nie ma czego. "Nicnierobienie" bardziej męczy niż ciężka praca. Fot. Magnus B / Flickr / CC-BY / tinyurl.com/jpap76f
– Generalnie na zawodowych profilach społecznościowych co chwilę zgłaszają się jacyś head hunterzy, więc ofert jest sporo. Nie przywiązywałem do nich wagi, bo było mi dobrze w dotychczasowej firmie – opowiada. Z czasem pojawiła się jednak bardzo atrakcyjna propozycja od równie atrakcyjnego pracodawcy – jednej z największych firm w branży, o której już od dawna myślał. Żeby nie powiedzieć marzył.
Nasz rozmówca poszedł na spotkanie, przeszedł proces rekrutacji i dostał pracę. Złożył wypowiedzenie w poprzedniej firmie i od 1,5 miesiąca pracuje w nowym miejscu. Chociaż słowo pracuje trzeba tutaj wziąć raczej w cudzysłów.
– Siedzę i gapię się w monitor przez 8 godzin dziennie. Zrobiono mi krótkie wprowadzenie, chwilę zajęła biurokracja i... nic. Dosłownie. Nikt ze mną nie rozmawia, nie mam żadnych projektów, żadnych zadań. Przez cały dzień przeglądam Facebooka. Przecież poszedłem tam, żeby programować, pracować, uczyć się – opowiada. Od szefowej usłyszał jednak, że na razie nie ma dla niego zadań. A sytuacja z dnia na dzień robi się bardziej frustrująca, bo każdy dzień wygląda tak samo. – Jestem ciekaw, czy ktoś zorientowałby się, gdybym jednego dnia nie przyszedł – mówi śmiechem-żartem. Sytuację osładza mu bardzo sensowna pensja.
Cały ambaras jednak w tym, że umowę podpisał na określony czas. Po pół roku przestaje obowiązywać. – I co wtedy? Nic mi nie przydzielą, podziękują i zostanę na lodzie? Przecież nie po to dla nich odszedłem z poprzedniej firmy – mówi.
Podobnych opowieści jest więcej. Maciek jest programistą, od kilku lat pracuje w tym zawodzie w Niemczech. Przyznaje, że także za Odrą są pracownicy, którym czas w pracy mija bezczynnie.

Maciek, programista z Niemiec

Miałem już dwa lata fajnej pracy i dwa lata nudy. Człowiek, jak mu się coś nie podoba, to musi wyjść sam z inicjatywą. Ale jeśli podejdę tak, że mam ciepłą posadkę z dobrym groszem a rozwój osobisty mi do niczego nie potrzebny... .

Should I stay or should I go?
Kiedyś bezczynność dotyczyła wielu osób w służbach mundurowych. W policji czy w Straży Granicznej do tak zwanej grupy rezerwowej trafiali funkcjonariusze odwołani ze stanowisk. Zostawali w dyspozycji nowych przełożonych, a ci często od odwołanych nie oczekiwali zupełnie nic. Musieli tylko przychodzić do pracy, żeby podpisać listę. Wielu takich policjantów odchodziło z zawodu lub wybierało wcześniejszą emeryturę.
Bo trzeba mieć sporo siły, aby wytrwać w pracy, w której nic się nie robi. Krzysztof rok wytrzymał w administracji samorządowej. Był w takim wydziale, w którym nic nie było do załatwienia. Całymi tygodniami nie pojawiała się żadna sprawa, czy choćby jakieś pismo, na które trzeba odpowiedzieć. Zarobki nie były oszałamiające, ale nie o to chodzi. Miał po prostu dość siedzenia i uznał, że trzeba znaleźć coś ambitniejszego.
Zamienię się w roślinę niezdolną do myślenia
W urzędach - to jeszcze da się wyobrazić, one nie słynną z oszczędności i dobrej organizacji pracy. Ale takie historie dzieją się też choćby w sektorze bankowym. – Pieniądze zarabiam przyzwoite, jest pełen socjal, nawet dopłacają do nauki angielskiego. A nie robię nic – opisywał kilka lat temu na jednym z forów pracownik pewnej instytucji finansowej.
Pracownik instytucji finansowej

Przychodzę na 8, odpalam kompa i nawet nie mam już pomysłów, jaką stronę mógłbym odwiedzić. Książek czytać nie wypada, bo w pokoju 5 innych osób, a wszyscy symulują, że zarobieni są! Najbardziej przeraża mnie to, że brak perspektywy na przyszłość! Nie mam gwarancji, ze dadzą mi tu jakieś zajęcie! Boję się, że jak tu zostanę to zamienię się w roślinę niezdolną do myślenia!

forum gazeta.pl
Co robić? Eksperci przyznają, że są takie zawody, w które bezczynność jest po prostu wpisana. Praca w sekretariacie, czy w recepcji często polega na tym, że ktoś przyjdzie i będzie chciał coś załatwić. A w międzyczasie...trzeba jakoś zabić czas.
Do tego czasem taka jest polityka firm. Szczególnie w handlu. Przyjmuje się nowego pracownika i się go obserwuje. Jeśli wykaże inicjatywę, zawalczy o to, żeby się czegoś nauczyć. Bo taki powinien być handlowiec, nawet czasem bezczelny. Ale niekoniecznie programista.
– Tu problem jest inny – wyjaśnia Paweł Sopkowski, prezes zarządu CoachWise S.A. Wiele osób w korporacjach pracuje w systemie projektowym - od zadania do zadania. Zdarza się, że muszą pracować przy jakimś projekcie dzień i noc, ale projekt się kończy i zaczyna się czas przestoju.
Paweł Sopkowski, CoachWise S.A.

Zadania realizowane przez zespoły projektowe są zazwyczaj zadaniami o znaczeniu strategicznym dla organizacji. Wymagają trudnych, wieloetapowych decyzji na najwyższych szczeblach. Zdarza się, że poszczególni pracownicy, a czasami całe zespoły wstrzymują lub zaprzestają pracy nad projektem.

Sopkowski zaleca pracownikom, by mimo wszystko nie spędzali czasu bezczynnie. Szczególnie ci nowi. – Radziłbym wykazywanie inicjatywy we wszystkich możliwych kierunkach: zdobywanie wiedzy o firmie, panujących w niej zasadach, systemach, narzędziach oraz nawiązywanie znajomości, relacji z innymi pracownikami. Ważne jest też podejmowanie innych, nie związanych z projektem zadań – mówi szef CoachWise S.A.
No chyba, że komuś bezczynność w pracy odpowiada...

Napisz do autora: tomasz.lawnicki@natemat.pl