Reklama.
Film "Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać" miał być obok "Smoleńska" drugim najważniejszym obrazem wspieranym przez obecną władzę. Jednak reżyser "Historii Roja", Jerzy Zalewski, nieoczekiwanie napisał list otwarty, w którym krytykuje Jacka Kurskiego. Padają w nim naprawdę mocne oskarżenia. Dlaczego to zrobił?
Do Prezesa Jacka Kurskiego 8 sierpnia 2016
Szanowny Panie Prezesie,
Jacku
Myślę, że nie zdziwisz się, jeśli określę Twoją postawę wobec mnie i filmu „Historia Roja” od momentu, kiedy zostałeś prezesem TVP SA, jako przejaw chamstwa i buty władzy. Pozwolisz, że uzasadnię swoje stanowisko.
W momencie, kiedy zostałeś prezesem Telewizji, ja byłem po sześciu latach walki w obronie filmu „Historia Roja czyli w ziemi lepiej słychać” i wbrew wszystkiemu, właściwie jako bankrut, ale z ukończoną postprodukcją filmu, właśnie przygotowywałem się do jego premiery.
Ponieważ źródłem moich wieloletnich kłopotów był PISF i TVP SA, miałem nadzieję, że jako prezes TVP będziesz miał jakąkolwiek empatię dla mojej sytuacji. Dlatego poprosiłem Jarka Rybickiego, naszego wspólnego znajomego, a montażystę „Historii Roja”, o kontakt z Tobą. Bez rezultatu. W związku z tym skontaktowałem się z Maciejem Staneckim, członkiem Zarządu TVP SA, a potem z Krzysztofem Czabańskim, wiceministrem Kultury i Dziedzictwa Narodowego i obu przedstawiłem obszerny list z prośbą, by przekazano go Tobie, w którym wyjaśniłem swoją dramatyczną sytuację jako producenta filmu i zaproponowałem korektę aneksu łączącego mnie z TVP w sprawie serialu, rozumiejąc, że nowe władze Telewizji zaakceptują moją prośbę o zapłatę za dwa odcinki serialu (miały być 3, powstało 5, poprzedni Zarząd zapłacił mi za 3).
Przedstawiłem też propozycję mojej autorskiej współpracy z Telewizją, myśląc, że jeśli kontynuować moją karierą zawodową, to kiedy, jak nie teraz. Przypomniałem również o moich produkcjach będących własnością TVP SA, które można by ponownie emitować. Obaj panowie potwierdzili przekazanie Ci mojego listu, ale żadnej odpowiedzi z Twojej strony nie otrzymałem.
Na premierze filmu 29 lutego 2016 r. nie byłeś łaskaw nawet do mnie podejść – czy przez to, że uważałeś się za tak ważną figurę, czy przez to, że czułeś się niezręcznie z powodu braku odpowiedzi na mój list – nie wiem, w każdym razie zachowałeś się jak nadęty wał. Zresztą co do premiery, którą zaszczycił swoją obecnością Prezydent RP Andrzej Duda, doszły mnie głosy, że właśnie w związku z jego obecnością, Telewizja miała transmitować to wydarzenie. Oczywiście tak się nie stało.
Do pewnego stopnia właściwie Cię rozumiem. Myślę, że jesteś zakładnikiem własnego pragnienia, by być prezesem telewizji, zgadzając się na to, że nie jesteś, pełniąc tę funkcje, samodzielny. Czy obsadzenie w roli szefa Agencji Filmowej Wojciecha Hoflika to na pewno Twój autorski projekt? Faceta, który przez 6 lat, najpierw z ramienia TVP, później PISF-u blokował powstanie filmu „Historia Roja”. A może projekt ten jest autorstwa Jana Tomaszewskiego, Twojego nad-doradcy? Dlatego specjalnie nie dziwiłem się, choć było to brzemienne w skutkach dla losów mojego filmu, że Telewizja z Twoim zarządem na czele kompletnie nie promowała filmu w swoich programach w miesiącach luty – kwiecień, tych najważniejszych dla dystrybucji kinowej filmu.
Telewizja, która włożyła w ten film 6 mln zł, a na premierze był Prezydent RP, frontman „dobrej zmiany. Owszem, wystąpiłem w programie pani Grażyny Torbickiej pt. „Kocham kino”, w którym pani redaktor była łaskawa ocenzurować moją by może najistotniejszą w tym programie wypowiedź. Napisałem w tej sprawie do Ciebie kolejny list. Oczywiście pozostał bez odpowiedzi, ku mojemu jednak zdziwieniu, dowiedziałem się, że powołałeś się na niego na sejmowej Komisji Kultury, kiedy uzasadniałeś zwolnienie pani Torbickiej. Ponownie więc napisałem do Ciebie, zwracając uwagę, że skoro się na mnie publicznie powołujesz, to może byś się jednak ze mną spotkał. Oczywiście odpowiedzi nie uzyskałem.
W lipcu tego roku przypadkowo spotkaliśmy się przy plaży w Brzeźnie, no i w ramach tego przypadku zgodziłeś się na nasze spotkanie na Woronicza. Spotkanie było wielokrotnie przekładane, a ponieważ w międzyczasie okazało się, że zespół selekcyjny Festiwalu Filmów Polskich w Gdyni nie dopuścił mojego filmu do konkursu głównego z przyczyn czysto politycznych i tym bardziej zależało mi na spotkaniu z prezesem TVP S. A. (w końcu Telewizja jest jednym z organizatorów Festiwalu), gdy dowiedziałem się o kolejnym, wielodniowym przełożeniu spotkania, pomyślałem, że miara chamstwa się przebrała. Przez osiem miesięcy nie byłeś w stanie się ze mną spotkać, a przypadkowe spotkanie przy plaży dało mi na to złudną nadzieję. Nadzieję na uratowanie dla polskiej widowni kompletnie zniszczonego przez dystrybucję i brak promocji ze strony Telewizji filmu, a także nadzieję na kontynuację przeze mnie pracy zawodowej.
Szanowny Panie Prezesie, gdyby Cię usunięto z tej funkcji, doradzałbym tym, którzy to uczynią, by Cię zostawiono na stanowisku szefa informacji TVP, bo w czasach dominacji lewicowych, nieprzychylnych rządom Jarosława Kaczyńskiego mediów „papierowych” i elektronicznych z przewagą kapitału zagranicznego, twój sposób zarządzania programami informacyjnymi , z tupetem i dociskaniem butem faktów, jest skuteczny i obecnie konieczny. Jednak usunięcie Cię z funkcji prezesa nie byłoby dla Telewizji ani dla kultury polskiej żadną stratą. Powodowany kluczeniem politycznym dokonujesz nic nie wnoszących zmian personalnych, a programowo w sferze kultury nie inicjujesz odwojowania przestrzeni zajętej przez postkomunistów. Myślę, że to nie ten rozmiar kapelusza na tak poważne wyzwania stojące przed Polską.
Na koniec chcę Panu Prezesowi oświadczyć, że z uwagi na kompletny brak kontaktów przez 8 miesięcy oraz sześcioletnie utrudnianie pracy zawodowej przez TVP S. A. noszę się z zamiarem wystąpienia na drogę sądową przeciwko tej instytucji, żądając odszkodowania w wysokości 1,5 mln zł.
Pozwolisz, że tym razem ten list upublicznię.
Z poważaniem
Jerzy Zalewski