
Komu by się chciało targać te ciężkie kosze, na pewno marnie zarabiają, wstają skoro świt, a pod koniec dnia pewnie zjadają to, czego nie sprzedali. To powszechne opinie o sprzedawcach kanapek w biurach. Rzeczywistość może okazać się brutalna. Niejeden "Pan Kanapka"zarabia lepiej od białych kołnierzyków, których obsługuje.
Wsad do przygotowania kanapki sprzedawanej za 4 zł: bułka, płatek masła, ser, liść sałaty, skrawek ogórka kosztuje niewiele ponad 1 zł – ujawnił w rozmowie z naTemat Dariusz Nowiński, założyciel i szef firmy cateringowej Mr Rollo. Marża wynosi więc 3 zł.
Niektóre kanapki są bardzo wyszukane: jak łosoś z białym serem, kanapka z „szarpanym i pieczonym” mięsem, pieczenią, grillowanym kurczakiem w egzotycznym sosie. W tym wypadku koszt składników do ich przygotowania będzie znacznie wyższy, ale i cena szybuje do 7-8 zł.
W dobrym miesiącu zarabiam 8 tys. złotych miesięcznie. Słyszałem, że są tacy , którzy wyciągają nawet 10 czy 12 tys. Zysk sprzedawcy zależy od tego czy zdobył zaufanie klientów. Na jakim terenie działa, czy ma konkurencję. Kiedy otwierane są nowe biurowce, to czasem można trafić na żyłę złota będąc, przez pewien czas, jedynym sprzedawcą w okolicy.
Jeszcze do niedawna wydawało się, że dostawy kanapek do biur to raczkujący, niskodochodowy biznes. Wydawałoby się, że naprawdę śmietankę spijają Subway, kawiarnie czy stacje benzynowe – tam przecież proste kanapki są po 12 złotych. I znowu zdziwienie. W 2015 roku Ślimak – jedna z wiodących firm w Warszawie osiągnęła 15,5 miliona przychodów. A zaledwie rok wcześniej miała 9 mln. Niejeden menedżer korporacji chciałby pokazać tak ładnie rosnące słupki sprzedaży, w dodatku na niezwykle konkurencyjnym rynku (pisaliśmy o bezpardonowej kanapkowej wojnie).
Jeśli tak, to perspektywy branży są świetne. Zestawcie to z nowymi inwestycjami biurowymi w Warszawie. Tylko na Woli powstanie rynek na 200 tys. konsumentów kanapek.
Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl
