Sylwia de Weydenthal znalazła się na celowniku zawziętych internautów.
Sylwia de Weydenthal znalazła się na celowniku zawziętych internautów. fot. PetitionGo

Wojna internautów z Sylwią de Weydenthal trwa. Menadżerka zajmująca się kontaktami z klientem biznesowym Facebooka w Polsce wywołała burzę, kiedy zarzucono jej wypowiedzi na temat usuwania postów. Jej przeciwnicy postanowili odwołać się do najwyższej instancji i o zwolnienie kobiety poprosili samego Marka Zuckerberga.

REKLAMA
– Petycja do M, Zuckerberga o odwołanie p, Weydenthal ze stanowiska Dyrektora FB w Polsce za jej udział w politycznych antyrządowych manifestacjach na terenie Polski i patronowanie procesowi odlajkowywania i usuwania profili konserwatywnych i narodowych z FB w Polsce – to opis petycji, która pojawiła się w sieci.
To kolejne uderzenie internetowych przeciwników Sylwii de Weydenthal. Przypomnijmy, że wszystko zaczęło się od Jana Pawła II i obrażającego go fanpage’a, którego Facebook postanowił nie usuwać. Wkrótce potem pojawiła się strona „Sylwia de Weydenthal” gwałci małe dzieci.
Od kilku tygodni pojawiają się sugestie, że moderatorzy serwisu cenzurują go zgodnie ze swoimi upodobaniami politycznymi. W ten sposób, znikają treści prawicowe, czy materiały promocyjne Marszu Niepodległości. Firma jednak zaprzecza, aby miało to miejsce.
Wbrew pozorom, temat obrażania świętego nie jest niczym nowym. Ponad trzy lata temu głośna była afera ze stroną “Jan Paweł II za****ł mi szlugi”, o której można przeczytać tutaj. Jak widać, poczucie humoru w polskim internecie nie zmieniło się w ciągu ostatnich kilku lat.
Treści wulgarnie obrażające, antysemickie czy ksenofobiczne bardzo łatwo spotkać nie tylko na stronach, ale również w komentarzach użytkowników Facebooka. Tajemnicą poliszynela jest, że moderatorzy nie widzą w tym problemu. Powód? Jak wynika z oficjalnego stanowiska, przesłanego serwisowi INN:Poland, Facebook ufa swoim użytkownikom w zakresie udostępnianych materiałów.