
Jerzy Sądel, dyrektor Lasów Państwowych w Lublinie zaprosił pracowników na mszę z okazji Święta Niepodległości. Teoretycznie, obecność nie jest na niej obowiązkowa, ale lepiej się pojawić.
REKLAMA
Uroczystość, na której trzeba się zjawić, w intencji ojczyzny odbędzie w katedrze lubelskiej. Wystąpi wojewoda, miejsce będzie miała paradna musztra, będzie też apel pamięci i salwa honorowa. Dyrektor w trakcie spotkania z pracownikami podkreślał, jak to ma wielkie znaczenie. – Zapowiedział, że obecność na mszy świętej w katedrze z okazji odzyskania niepodległości jest nie tylko mile widziana, ale nawet wskazana – mówi "Wyborczej" jeden z zatrudnionych.
Sądel jest przekonany, że udział w tak ważnym wydarzeniu to coś oczywistego. Dla pracowników jasne jest natomiast, że jeśli nie przyjdą, wpadną w tarapaty. Sam dyrektor obecność na uroczystości uważa za "wielki honor". Kiedy dziennikarz gazety stwierdził, iż nie wszyscy podzielają to przekonanie, Sądel poprosił o podanie nazwisk.
"Wyborcza" przypomina incydent z udziałem jednego z pracowników. Po tym jak ściągnął różaniec w samochodzie służbowym, otrzymał reprymendę. Wyjaśnienie, że dewocjonalia przeszkadzały mu w jeździe, nie zostało przyjęte ze zrozumieniem. – Powiedziałem tylko, że nikt nie ma prawa ściągać różańca, a jeśli to robi, chciałbym, żeby wrócił na swoje miejsce – tłumaczy zajście Sądel. Funkcję dyrektora pełni od niespełna roku.
Swego czasu o Bronisławie Komorowskim polityk PiS mówił tak: "To szkodnik polskiego narodu. Bez zastanowienia podpisał ustawę o podwyższeniu wieku emerytalnego. Niedawno było głośno o jego przesłuchaniach. Komorowski jest rosyjskim agentem KGB i GRU". O Po natomiast powiedział, że rządzi w niej "żydowska większość".
źródło: lublin.wyborcza.pl
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl
