W latach 90. myśleliśmy, że wystarczy przeczekać i Disco Polo w końcu zniknie. Dwie dekady później jest potężniejsze niż kiedykolwiek. Wystarczy krótka analiza danych wyszukiwarki, żeby odkryć, że z perspektywy Google żadna inna muzyka w Polsce już nie istnieje.
W telewizji można znaleźć stacje telewizyjny poświęcone tylko temu gatunkowi, Facebooka zalewają zapowiedzi imprez w takim klimacie, a wszystko ostatecznie namaściło TVP, organizując ostatniego Sylwestra. Niektórzy zaczęli mówić nawet o walce Polski Chylińskiej z Polską Zenka Martyniuka.
Google nie kłamie
Postanowiliśmy sprawdzić, która z nich ma się lepiej. W narzędziu Google Trends porównaliśmy jak proporcjonalnie do siebie wypada liczba wyszukiwań takich gatunków muzycznych jak disco polo, dubstep, rap i heavy metal. Efekt?
Dubsteb był chwilo wą modą. Metal konsekwentnie leży w swojej niszy. Rap przez chwilę próbował walczyć. A disco polo nad wszystkimi góruje. I to nie od Sylwestra na Jedynce. Nawet nie od "Ona tańczy dla mnie". Popularność tego gatunku jako frazy w Google poszybowała w górę pod koniec 2005 roku. Nie jest modą. Nie jest chwilowym zjawiskiem. Po prostu jest i trwa.
Ta sytuacja nie dziwi doktora Piotra Cichockiego z Uniwersytetu Warszawskiego. Jak tłumaczy w rozmowie z naTemat, myślenie o disco polo jako o współczesnej muzyce ludowej jest błędne. To twórczość od początku budowana według biznesplanu.
- Skuteczny model biznesowy przyjęli już pierwsi producenci. Ich działalność ewoluowała później w domy mediowe, a wokół kaset i płyt z disco polo powstawały programy i całe stacje telewizyjne. Disco polo z perspektywy organizacyjnej wygląda jak typowy biznes, a wielu muzyków z którymi rozmawiałem podczas badań zwracało mi uwagę, że to dla nich przede wszystkim praca. Tego nie odczuwają fani, którzy muzykę określają w kategoriach zabawy. Wpada w ucho, pozwala na taniec, zabawę i spędzanie czasu w gronie przyjaciół. To co niezwykłe, to jak ta muzyka jest użytkowa, ale w szczery sposób - mówi dr Cichocki.
Znaleźliśmy granicę Polski Chylińskiej
Jeszcze ciekawiej robi się, kiedy to równania dodamy rock. Ogólną, szeroką frazę, którą zapewne wpisują zarówno osoby szukające Scorpions, jak i Imagine Dragons. Gitarowe dźwięki w polskim internecie dominowały mniej więcej do listopada 2006 roku, kiedy disco polo zaczęło się z nimi wyrównywać. Następnie zapanowało chwilowe zwycięstwo disco polo, z którego rock podniósł się pod koniec 2007 roku. W końcu disco polo pokonało rocka w 2004 roku, a w tej chwili zyskuje nad nim przewagę.
Takie porównanie przy okazji pokazuje gdzie przebiega granica między Polską Chylińskiej i Polską Martyniuka. To że bastiony disco polo (niebieskie) znajdują się na wschodzie nikogo nie zaskoczy. Ale chyba nikt nie spodziewał się, że jednym z nich jest Mazowieckie.
- Google przedstawia wirtualną przestrzeń, zbliżoną do rzeczywistości. Z perspektywy dużych miast, gdzie mieszkają i tworzą gwiazdy innych gatunków, a dominują rozgłośnie promujące pop czy rock, wydaje się to zaskakujące, ale jeśli ktoś podróżuje po Polsce, to disco polo po prostu słyszy - mówi dr Cichocki.
Od disco polo niedaleko do polityki
Jak zdefiniować disco polo? Duża część jego gatunkowego dorobku to przeróbki standardów włoskich czy rosyjskich, a nawet światowego Rock'n'Rolla. Cechą wspólną jest wymóg bezpretensjonalności. Pomimo tego niemal od początku jego istnienia dochodzi do mariaży z Polityką. Na długo zanim docenił je Jacek Kurski, charakterystyczne rytmy promowały Aleksandra Kwaśniewskiego. Kiedy indziej Bohdań Smoleń korzystał z nich do nabijania się z polskiej polityki
- Marketingowi politycznemu zależy na pozornej autentyczności, która bywa uważana za współczesną kulturę ludową. W kampanii wyborczej ma ona uautentycznić slogany kandydata. Prawda jest jednak taka, że to politycy potrzebują disco polo, a nie disco polo polityków - podsumowuje dr. Cichocki.