
Pewnych rzeczy ja nie mogę dzisiaj powiedzieć – stwierdziła premier, która udzieliła dzisiaj wywiadu portalowi Onet.pl. Prowadzący rozmowę dziennikarze Andrzej Stankiewicz i Andrzej Gajcy dopytywali szefową rządu, czy ma sygnały ze służb specjalnych o tym, że opozycja rzeczywiście szykowała się do przewrotu. Beata Szydło wolała jednak mówić o agresji ze strony opozycjonistów i manifestantów, przypomniała nawet tragicznie zmarłego Marka Rosiaka.
REKLAMA
– Myślę, że wydarzenia w ostatnich tygodniach nie budzą wątpliwości, że chodziło o przejęcie władzy. Opozycja była doskonale przygotowana w Sejmie, przed budynkiem odbyła się manifestacja, która nie była przypadkowa, nawet przywieziono odpowiedni sprzęt, który miał służyć do lepszej manifestacji – mówiła pokrętnie Szydło, która zarzucała opozycji szykowanie się do puczu już w kwietniu zeszłego roku.
Nie wyjaśniła jednak, czy ma jednoznaczne dowody, które mogły dostarczyć jej służby specjalne. – Cały czas te wydarzenia są dokładnie analizowane i kiedy będzie można im nadać dalszy bieg, to będzie to zrobione – stwierdziła.
Zdecydowanie więcej miała do powiedzenia o zachowaniu opozycji i o mediach. – Próba pokazania tego, że Sejm był oblężoną twierdzą i nie mogą się wydostać z niego politycy PiS, była manipulacją medialną. Do końca tak naprawdę to była akcja parlamentarzystów Platformy, którzy zachowywali się w sposób wręcz chuligański – wyjaśniała.
– Posłowie opozycji powinni dostać prokuratorskie zarzuty, jeżeli w Sejmie podczas protestu zostało złamane prawo – dodała.
Szydło podkreśliła, że agresja, z którą spotkała się w Sejmie i przed Sejmem, w jej ocenie jest błędem i prowadzi do nieszczęść. – Do biura Prawa i Sprawiedliwości w Łodzi przyszedł tylko jeden człowiek i Marek Rosiak zginął. Każda agresja wywoływana, żeby zniszczyć polityka, jest groźna – kontynuowała.
Szydło rząd się na razie podoba
Premier poinformowała, że choć nadszedł czas na rozliczenia, bo skończył się rok, na razie nie widzi potrzeby dokonywania roszad w gabinecie.
Premier poinformowała, że choć nadszedł czas na rozliczenia, bo skończył się rok, na razie nie widzi potrzeby dokonywania roszad w gabinecie.
– Dyskusja personalna jest chętnie podejmowana, bo jest atrakcyjna. To budzi emocje. (...) W tej chwili w rządzie nie ma jednak potrzeby dokonywania żadnych zmian personalnych – uznała.
Na razie nie wiadomo, jak zapatruje się na to Jarosław Kaczyński.
Napisz do autora: piotr.rodzik@natemat.pl
