Wyborcy innych partii nie mają się z czego cieszyć - ignorancja polityczna dotyczy sympatyków wszystkich partii, choć zależnie od zagadnienia - w różnych proporcjach. Wyniki badania wiedzy politycznej przedstawił w "Gazecie Wyborczej" dr hab. Mikołaj Cześnik, który razem ze współpracownikami przepytał 1 700 Polek i Polaków.
27,6 proc. - tyle wyborców Prawa i Sprawiedliwości z 2015 r. nie potrafi poprawnie wymienić krajów, z którymi graniczy Polska. Trochę lepiej jest z wyborcami Kukiz'15 (19,1 proc.) i Platformy (17,6 proc.). Najmniejszą dozę ignorancji z tej kwestii zaprezentowali wyborcy i wyborczynie .Nowoczesnej - tylko 7,8 proc. Najgorzej wypadli ci, którzy nie wzięli udziału w ostatnich wyborach parlamentarnych - aż co trzeci z nich nie potrafił wymienić naszych sąsiadów (34 proc.).
– Gdy zapytaliśmy, ile izb liczy parlament, w PiS prawidłowej odpowiedzi udzieliło 50,8 proc., w PO 64,6 proc., w Zjednoczonej Lewicy 77,6 proc., a w .Nowoczesnej 80 proc. Przy okazji okazało się, że niektórzy z respondentów mylili izby z pokojami i twierdzili, że na przykład w Sejmie jest 70 izb, bo to duży budynek… – opisuje dr Cześnik.
Zdaniem badacza Polska zaniedbała edukację obywatelską czego skutkiem jest to, że ludzie wybierają kierując się emocjami i najzgrabniej skonstruowaną propagandą, a nie myśleniem. Rozwiązanie? Zdaniem Mikołaja Cześnika oczywiste - wiedza, wiedza i jeszcze raz wiedza.
Jak pisał w naTemat Jakub Noch, odważnie stosowana socjotechnika to dziś główny filar rządów Prawa i Sprawiedliwości. To dzięki sprytnemu "marketingowi politycznemu", Jarosław Kaczyński i spółka, mogą bez konsekwencji majstrować przy demokratycznym ustroju, czy ryzykować "rychłym bankructwem państwa". Nie "płacą" nawet za to, że na bezprecedensową dotąd skalę, stosują nepotyzm i kolesiostwo przy obsadzaniu stanowisk hojnie wynagradzanych z budżetu państwa. Nie płacą też za niebywałą butę i arogancję, których nabawili się już po pierwszym roku rządzenia.
"Przez wszystkie lata, gdy Polską rządziła koalicja Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego, nieustannie wracała dyskusja na temat roli Igora Ostachowicza. Mówiono, że najważniejszy doradca ówczesnego premiera Donalda Tuska, poświęcał całe dnie na to, by zaplanować, w jaki sposób zapewnić spokój wśród społeczeństwa i możliwie bezboleśnie przeforsować najbardziej kontrowersyjne reformy lub szybko wyciągnąć rządzących z wpadek, które zaliczyli" - pisał Jakub Noch.