
Ma pani świadomość, że wjechała pani w prezydenta! – to pierwsze słowa kierowcy prezydenckiej limuzyny, który po szarży przez Warszawę rozbił się pod samą bramą Belwederu. Rzekomy sprawca zagrożenia w ruchu drogowym to matka, która odebrała przed chwilą dziecko z przedszkola i spokojnie wracała do domu. Nie dała się jednak zakrzyczeć i wmówić sobie winy.
Natalia A. wysłuchała tej samej litanii zarzutów co "sprawca" pod Oświęcimiem.
– Wjechała pani w prezydenta! – słyszy. Ale nie daje się zakrzyczeć. – Bardziej interesuje mnie stan mojego dziecka – odkrzykuje. Faktycznie, malec został lekko poturbowany. Nie wymagał jednak pobytu w szpitalu. Dalej spokojnie tłumaczyła, że jako piąte auto w kolejce ruszała spod świateł, gdy nagle pojawiły czarne mercedesy, próbowały ją zepchnąć z pasa, jeden wepchnął się przed nią, kierując się do Belwederu.
Zeznania tych świadków, w zasadzie obejmują kilka prostych zdań, wskazujących, jaką trasą poruszały się obydwa pojazdy, oraz do wskazania, że przed skrzyżowaniem doszło do prawidłowej zmiany pasa ruchu przez Mercedesa i następnie pojazdy poruszały się dalej, swoim pasem ruchu i po przejechaniu skrzyżowania doszło do zdarzenia.
Natalia A. ma prawo jazdy od 20 lat, jest uprzejmym kierowcą, z nielicznymi mandatami na koncie. Jej tłumaczenia nie miały szans przeciwko słowom trójki zawodowych funkcjonariuszy. Los sprawy odmienił dopiero inny kierowca. Jechał bezpośrednio za nią i dokładnie w ten sam sposób opisał szalony manewr BOR-owików.
Kierowca Mercedesa jadąc przez skrzyżowanie, poruszał się po powierzchniach wyłączonych z ruchu, następnie wykonał manewr skrętu w lewo, wjechał na tor ruchu prawidłowo jadącego pojazdu marki Citroen, a następnie gwałtownie zahamował, co stworzyło stan zagrożenia dla kierującej Citroenem obwinionej.
Tego dnia prezydent Bronisław Komorowski nie ratował świata czy Polski. Rutynowo spotkał się z Radą Bezpieczeństwa Narodowego, zajął stanowisko w sprawie więzień CIA, przyznał nagrodę za twórczość dla dzieci i młodzieży, a także nominował 41 sędziów. Naprawdę musiał być wieziony na złamanie karku? Tego już nikt nie wyjaśnił. Kierowca BOR nie dostał mandatu, bo przewinienie już się przedawniło.
Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl
