
"Osobowy peugeot wykonywał skręt w lewo, gdy został uderzony przez pędzącą z włączonymi sygnałami nieoznakowaną policyjną vectrę. W zdarzeniu nikt, poza pojazdami, nie ucierpiał" – pisała Interia.
Policja twierdziła, że winny był kierowca peugeota, gdyż nie zachował należytej ostrożności i chciała ukarać go mandatem, ale mężczyzna mocno się postawił. Sprawa trafiła do sądu w Zambrowie i ciągnęła się do października 2014 roku. Kilka razy była odraczana, sąd czekał też długo na ekspertyzę biegłego z PZMot.
Kierowca peugeota okazał się niewinny. Oto fragment artykułu z portalu Interia z tamtego czasu: Wypadek wywołał wtedy sporą dyskusję – komentowano go i na portalach motoryzacyjnych, i na prawniczych. Na Facebooku również pojawiały się pytania, które słyszymy teraz, od kilku dni. Na przykład o sygnalizację dźwiękową. Dziś, w kontekście wypadku premier Beaty Szydło, niektórzy przypominają sobie tamto zdarzenie. – Dostaję maile z poparciem dla kierowcy seicento. Akurat jeden pan opisuje historię zderzenia radiowozu uprzywilejowanego z samochodem cywilnym. Pisze: "Proszę przekazać chłopakowi lub jego obrońcom poniższy link" – mówił naTemat Paweł Wodziak z "Faktów Oświęcim". Najwyraźniej niektórzy liczą, że wyrok w sprawie wypadku z 2013 roku mógłby kierowcy z Oświęcimia pomóc. Czy tak może się stać? Niektórzy internauci już spekulują...