
Wszyscy wiedzą, że Robert Biedroń i Krzysztof Śmiszek są w stałym związku. Jednak nawet w Słupsku nie trzymają się w czasie spacerów za ręce. Boją się reakcji pomimo tego, że wśród mieszkańców miasta Biedroń ma 91-proc. poparcie. W rozmowie z "Newsweekiem" obaj podkreślają, że dzisiejsza władza używa prawa do zastraszania środowisk LGBT. Jednak oni nie zamierzają się bać.
REKLAMA
"Pokazać PiS środkowy palec"
– Musimy pokazać PiS środkowy palec. Geje i lesbijki muszą robić swoje. Teraz jeszcze mocniej trzeba domagać się od państwa rejestracji związków jednopłciowych. Musimy mieć odwagę pokazywać, że nie boimy się PiS. Jeżeli damy się zastraszyć, to oni nas z powrotem zamkną w szafie – przekonuje Robert Biedroń. Prezydent Słupska podkreśla przy tym, że obaj z Krzysztofem Śmiszkiem chcieliby sformalizować swój związek, ale chcą to zrobić w Polsce. Nie zamierzają uciekać po ślub za granicę.
– Musimy pokazać PiS środkowy palec. Geje i lesbijki muszą robić swoje. Teraz jeszcze mocniej trzeba domagać się od państwa rejestracji związków jednopłciowych. Musimy mieć odwagę pokazywać, że nie boimy się PiS. Jeżeli damy się zastraszyć, to oni nas z powrotem zamkną w szafie – przekonuje Robert Biedroń. Prezydent Słupska podkreśla przy tym, że obaj z Krzysztofem Śmiszkiem chcieliby sformalizować swój związek, ale chcą to zrobić w Polsce. Nie zamierzają uciekać po ślub za granicę.
– Nie jestem żadnym gorszym Polakiem, obywatelem drugiego sortu i nawet jakaś rasa panów nie będzie mi mówiła, gdzie mam brać ślub. W nosie mam Kaczora – mówi twardo Biedroń w wywiadzie dla najnowszego "Newsweeka". Jego zdaniem, obecna władza zaczyna używać prawa do zastraszania środowisk LGBT. Najlepszym przykładem jest zbieranie przez prokuraturę informacji w sądach o parach, które występowały o zarejestrowanie związku za granicą. – To sygnał dla innych par, żeby się nie wychylały, bo znajdą się w rejestrze – podkreśla Śmiszek.
Obaj zwracają uwagę, że uniemożliwianie ślubów parom jednopłciowym to sposób na ich prześladowanie i utrudnianie codziennego życia. – Możemy zawrzeć spółkę cywilną... – zaczyna Śmiszek. – Ale my nie jesteśmy spółką. Niech Kaczor sobie ze swoim kotem zawiera spółkę cywilną – oburza się Biedroń.
Coming out w imieniu o "głaszczącego kota"...
Jak widać, w wywiadzie dla "Newsweeka" prezydent Słupska postanowił użyć tej samej narracji, którą zaprezentował w sobotę na antenie Polsat News. W programie Agnieszki Gozdyry Robert Biedroń posunął się do rozsiania plotek, iż ukrywającym swą orientację gejem jest wpływowy polityk "głaszczący kota". Po czym dodał, że chodzi mu o takiego polityka, który "wtrąca się w życie innych" i "głaszcząc kota zaglądają pod kołdrę innych i próbuje tam majstrować".
Jak widać, w wywiadzie dla "Newsweeka" prezydent Słupska postanowił użyć tej samej narracji, którą zaprezentował w sobotę na antenie Polsat News. W programie Agnieszki Gozdyry Robert Biedroń posunął się do rozsiania plotek, iż ukrywającym swą orientację gejem jest wpływowy polityk "głaszczący kota". Po czym dodał, że chodzi mu o takiego polityka, który "wtrąca się w życie innych" i "głaszcząc kota zaglądają pod kołdrę innych i próbuje tam majstrować".
Choć Biedroń nie dał się namówić na podanie konkretnego nazwiska, kilkakrotnie podkreślił cechy osoby, o której mówi. Znanych z zamiłowania do kotów polityków zdolnych do "wtrącania się w życie innych" nie jest nad Wisłą zbyt wielu. Do takiego opisu pasuje w zasadzie tylko jeden człowiek. Polacy nie musieli usłyszeć nazwiska, by rzucone przez Roberta Biedronia podejrzenie o homoseksualizm przypisać Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Budowanie takich spekulacji w telewizji, a tym bardziej czynienie coming outu w cudzymi imieniu nie przysporzyło Robertowi Biedroniowi wielu nowych sympatyków. Dziś prezydent Słupska musi mierzyć się z falą zmasowanej krytyki.
Napisz do autora: przemyslaw.penconek@natemat.pl
